Wydarzenia Bielsko-Biała

Inwazja szczurów?

Fot. Marcin Płużek

Na świecie żyje ponoć trzy razy więcej szczurów niż ludzi. W większości trzymają się blisko nas. Wśród ludzkich siedzib łatwo im bowiem znaleźć pożywienie oraz w miarę bezpieczne schronienie. Nic więc dziwnego, że na szczura można się natknąć nawet w środku miasta. Także w Bielsku-Białej.

 

Spotkania z tym gryzoniem nie należą do przyjemnych. Szczury budzą odrazę. Nawet małe dziecko wie, że przenoszą bardzo groźne choroby. Przed wiekami były odpowiedzialnie za rozprzestrzenianie się tej potwornej zarazy – dżumy, która kilkakrotnie dziesiątkowała ludność Europy. A teraz? Też są groźne. Może nie wszyscy wiedzą, że szczury przenoszą m.in. zarazki salmonelli. Wystarczy, że mają kontakt z żywnością, którą później spożywamy, a o zatrucie nietrudno. Dlatego szczury są bezwzględnie i z determinacją tępione, i to nawet z mocy urzędu. Taki obowiązek na właścicieli nieruchomości nakłada bowiem prawo. Tylko dzięki temu populacja szczurów nie rozrasta się w gwałtowny i niekontrolowany sposób. Gdyby nie powszechna deratyzacja, rozmnażałyby się bez opamiętania, bo wśród cech, jakimi obdarzyła je natura, ogromna płodność jest jedną z bardziej rozwiniętych.
Akcje deratyzacyjne sprawiają, że szczury spotyka się w miejscach publicznych raczej rzadko. Stąd też niepokój może budzić fakt, że coraz częściej na bielskich ulicach – zwłaszcza w obrębie starówki – można natknąć się na tego gryzonia. I to w biały dzień. Poza tym wałęsające się po ulicach szczury bardzo często zachowują się tak, jakby nic sobie z obecności ludzi nie robiły. Takie sygnały coraz częściej docierają do naszej redakcji, a nam też udało się natknąć na dorodnego szczura buszującego na ulicy 11 Listopada, w pobliżu rzeki Białej. Był środek dnia, po ulicy krążyły tłumy przechodniów, a on jak gdyby nigdy nic opychał się jakimś ziarnem, wyłożonym na uliczny bruk najpewniej z myślą o gołębiach. Najwyraźniej zasmakował mu ten posiłek, bo pałaszował go z lubością, łypiąc czasami małymi oczami wte i wewte. Nie uciekał, nie krył się, nie panikował. To dość dziwne zachowanie, bo szczury raczej unikają bezpośrednich kontaktów z ludźmi. Kojarzymy się im bowiem z zagrożeniem.
Czyżby szczurów było w mieście już tak dużo, że w poszukiwaniu jedzenia zapuszczają się do miejsc, których do tej pory – z uwagi na obecność ludzi – unikały? I, co gorsza, czują się tam swobodnie!
Adam Grzywacz, szef wydziału gospodarki miejskiej bielskiego ratusza wyjaśnia, że sprawy deratyzacji regulują w stolicy Podbeskidzia zapisy Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Bielska-Białej. Nakazują one właścicielom posesji tępienie tych gryzoni, chociażby po przez systematyczne wykładanie trutek. Gmina nie zwalcza szkodników biegających po ulicach czy placach. Z jednym wszak wyjątkiem. Od wielu lat na wiosnę i na jesień przeprowadzana jest akcja odszczurzania tunelu – czy raczej kanału – biegnącego pod ulicą Stojałowskiego, którym płynie obecnie potok Niwka. Trutki wykłada tam specjalistyczna firma, z którą ratusz podpisał umowę. Uznano bowiem, że jest to dla szczurów tak wymarzone siedlisko, iż tępiąc zamieszkującą je populację można znacznie ograniczyć liczbę szczurów w centrum miasta.

Natomiast to, jak właściciele nieruchomości wywiązują się ze swojego obowiązku, sprawdza Sanepid. Jak zapewnia Jarosław Rutkiewicz, szef Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Bielsku-Białej, kontrole takie są systematycznie przeprowadzane. Szczególny nacisk kładziony jest na obiekty użyteczności publicznej oraz zakłady i firmy, zwłaszcza te związane z produkcją czy przetwarzaniem żywności. Sprawdza się wtedy m.in. czy właściciele takich obiektów mają podpisane umowy z firmami deratyzacyjnymi, czy wykładane są trutki. Wyniki tych kontroli – stwierdza Jarosław Rutkiewicz – nie budzą niepokoju, a sytuację panującą w takich miejscach określił jako dobrą. Zaznacza jednak, że takich rutynowych kontroli nie prowadzi się w budynkach mieszkalnych, na ulicach czy w kanałach. Zwłaszcza że nie ma sprawdzonych metod określenia wielkości szczurzej populacji żyjącej na danym obszarze. Jedynym miarodajnym wskaźnikiem jest tu wyłącznie liczba interwencji i skarg mieszkańców na pojawiające się gdzieś szczury. Wtedy sprawdza się, co może być tego przyczyną, czy ktoś nie zaniechał obowiązku wykładnia trutek. Idą za tym konkretne działania deratyzacyjne. Jarosław Rutkiewicz mówi, że takie interwencje od mieszkańców zdarzają się co jakiś czas, lecz nie zaobserwował, aby w tym roku było ich więcej niż w latach poprzednich. Zapewnia także, że Sanepid zajmie się sprawdzeniem tego, jak wygląda pod tym względem sytuacja na ulicy 11 Listopada. Istnieje bowiem obawa, że populacja szczurów zamieszkująca do tej pory kanał pod ulicą Stojałowskiego, z uwagi na prowadzone tam w tym i poprzednim roku prace remontowe, mogła przenieść się w inne miejsc i żyje teraz poza nadzorem służb deratyzacyjnych.

google_news
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
franz
franz
5 lat temu

Wytępiliście koty dziko żyjące, zwalczacie je nadal, to macie efekty. A za zarazę dżumy w dawnej Europie nie były odpowiedzialne szczury. Doucz się pismaku.

janina
janina
5 lat temu
Reply to  franz

To ty się doucz. “Pismak” ma rację. Koty nie jedzą szczurów. Boja się ich. Doucz się.

Szczur
Szczur
5 lat temu

Plaga szczurów przyszła wraz z rozszeżeniem się unii europejskiej,bo w takich krajach,jak Niemcy,Francja a zwłaszcza Anglia,to te żyjątka odrażające żyją sobie bezstresowo.Widać to gołym okiem,jak są dokarmiane w miastach,a szczególnie na parkingach przy autostradach.

Michał
Michał
5 lat temu

Artykuł “wysokich” lotów. Autor nie wie kto był odpowiedzialny za zarazę dżumy w Europie, a bierze się za pisanie dla ludzi. Polecam najpierw trochę się doedukować i dopiero wtedy kształtować świadomość czytelników. Naprawdę gratuluję Panie Marcinie. Dziennikarska porażka.

Szczurze plemię
Szczurze plemię
5 lat temu

Biedne szczurki, ludzie nienawidzą ich tylko za to że mają łyse ogony i muszą jeść odpadki. Nikt się za nimi nie wstawi, nie obroni, słowa nie powie, bo nie takie ładne jak sarenki czy jelonki, oczek pieknych nie mają, uszkami nie strzyżą, tych zabijać nie wolno. A szczurki to co? Nie czują? Gdzie są ekolodzy? Gdzie obrońcy praw zwierząt? Może akcja adopcji szczurków? Może celebrytki pomogą, wezmą?! Kinia! Dżoana! Liczymy na was!

Ja ja
Ja ja
5 lat temu

A ja myślałem że mowa o Kocińskim(JerzyW)!!!