Wydarzenia Bielsko-Biała

Niezwykły radny z Mazańcowic. Nie widzi… żadnych przeszkód!

Jeździ na nartach i na rowerze, żegluje i chodzi po górach – to część pasji mieszkańca Mazańcowic, które realizuje mimo tego, że niedowidzi. Zdjęcia: z archiwum D. Krymskiego

Jako ośmioletni chłopiec nabawił się ogromnych kłopotów ze wzrokiem. Od tego czasu niedowidzi, ale też nie widzi… przeszkód, by nie tylko żyć pełną piersią, ale też dawać z siebie wszystko społeczeństwu. Jeździ na nartach i rowerze, chodzi po górach i żegluje. Jest wziętym fizjoterapeutą, lokalnym działaczem społecznym, a od niedawna również jasienickim radnym. Dariusz Krymski z Mazańcowic dowodzi, że nie ma rzeczy niemożliwych.

36-letni Dariusz Krymski mieszka w domu rodzinnym w Mazańcowicach. Stąd też pochodzą jego przodkowie. Nic dziwnego, że to jego miejsce na ziemi. – Kocham moją małą ojczyznę i zawsze pasjonowała mnie jej historia. Szczególnie upodobałem sobie opowieści najstarszych mieszkańców, które swego czasu nawet nagrywałem. Dzięki temu mogłem ocalić od zapomnienia sprawy, którymi żyli nasi przodkowie – mówi.

Błyskawicznie tracił wzrok

Na jego życie największy wpływ miało to, co wydarzyło się, gdy miał osiem lat. Cieszył się wakacjami po ukończeniu pierwszej klasy szkoły podstawowej, gdzie był wyróżniającym się uczniem. Zachorował na ospę, a z powodu powikłań nagle zaczął się pogarszać jego wzrok. Ma między innymi zwyrodnienie siatkówek z zanikiem nerwu wzrokowego, astygmatyzm, ograniczone pola widzenia… I wszystko to w obydwu oczach. – To było ciężkie przeżycie dla dziecka. Kolejni lekarze i kolejne szpitale. Wbijanie igieł w oczy. Na dodatek wtedy jeszcze rodzice nie mogli być w szpitalu przy swoim dziecku. Stan mojego wzroku pogarszał się kilka miesięcy, aż zatrzymał na takim poziomie, jak dzisiaj. Widzę, ale twarz mojego rozmówcy jest zamazana. Nie mogę też czytać z kartki – opowiada. Nauka w drugiej klasie szkoły podstawowej wyglądała już zupełnie inaczej. – Z ucznia, który dobrze czyta i ładnie pisze stałem się uczniem, który nie dawał już rady czytać i zaczął brzydko pisać, bo nic nie widział. Nagle nie mogłem nic dostrzec na tablicy, a nawet rozpoznać kolegi – wspomina.

Miłość do medycyny

Jednak Dariusz Krymski nie dość, że się nie poddawał, to miał wspaniałe marzenia. – Zawsze żyłem w przekonaniu, że w końcu będę normalnie widział. Dość szybko postawiłem sobie cel, aby w przyszłości zostać lekarzem. Marzyła mi się chirurgia – zdradza. Jednak brak poprawy stanu zdrowia nie pozwolił zrealizować tych planów. Ale – jak zawsze dla ambitnego mieszkańca Mazańcowic – nic straconego. Zaczął naukę w technikum z internatem łódzkiej szkoły dla słabowidzących i niewidomych. – Zawsze ciągnęło mnie do medycyny, więc zacząłem się uczyć masażu leczniczego. Później, już w Bielsku-Białej, skończyłem fizjoterapię. Jako masażysta i fizjoterapeuta pracuję już od 2006 roku. Kiedyś traktowałem to jako wstęp do wymarzonej medycyny, ale dzisiaj nie wyobrażam sobie zmiany zajęcia. Od początku pracy w tych zawodach wiedziałem, że to jest „to” – stwierdza. – Wielu moich kolegów nie pracuje w zawodzie, bo tego nie czuje. A tu trzeba mieć chęci i powołanie, lubić pracę z ludźmi i być cierpliwym – dodaje.

36-latek pracował już w przychodniach w Bielsku-Białej i Jasienicy oraz w sanatorium w Goczałkowicach-Zdroju. Od 2013 roku prowadzi własny gabinet w Mazańcowicach. Wielkiej reklamy nie potrzebuje – jeden zadowolony pacjent kieruje do niego kolejnego. Do dyspozycji ma nowoczesny sprzęt, w tym do elektroterapii, laseroterapii i terapii ultradźwiękowej oraz lampę nagrzewającą. Jednak i tak najważniejsze są jego umiejętności, a przede wszystkim ręce, które najpierw diagnozują problem, a później mu zaradzają.

Wielu znanych masażystów było osobami niewidomymi. Nie bierze się to znikąd. – Skoro mam oczy słabsze, to mam lepsze czucie. Bez problemu wyczuwam nawet delikatne napięcia mięśni. Tak samo jest ze słuchem. Choć w domu były zamknięte okna, to słyszałem jak pan podjeżdżał pod bramę, a w samochodzie słuchał muzyki. Rodzina zawsze się dziwi, że wyłapuję tyle subtelnych dźwięków – uśmiecha się, zwracając do piszącego te słowa.

Dariusz Krymski w dużej mierze pomaga pacjentom mającym problemy z kręgosłupem, ale nie tylko. – Niegdyś większość pacjentów stanowili seniorzy, a teraz takie same problemy mają coraz młodsi ludzie, nawet po dwudziestce. Często to efekt siedzącej lub stojącej pracy i braku sił, by po powrocie do domu i podołaniu kolejnym obowiązkom znaleźć jeszcze czas, aby się poruszać. Z drugiej strony, coraz więcej przychodzi ludzi, którzy bardzo aktywnie spędzają czas i wiedzą, że ważnym uzupełnieniem treningu jest fizjoterapia, a zwłaszcza masaż – opisuje. – Każdy zjawia się tu z nadzieją, że mu pomogę. Bywa, że przychodzi to bardzo łatwo, a bywa, że z wielkim trudem. Jednak im trudniejszy przypadek, tym potem większa satysfakcja – zaznacza fizjoterapeuta.

Dusza społecznika

Dariusz Krymski od młodości miał duszę społecznika i działał na rzecz swojej małej ojczyzny. – Nigdy nie było mi obojętne to, co się tutaj dzieje. Wraz z kolegami mieliśmy swoje pomysły na to, co można by zmienić – wspomina. W 2012 roku był w ekipie Wojciecha Zawady, dziś radnego powiatowego, która powołała do życia Stowarzyszenie Przyjaciół Mazańcowic. Wspólnie odkrywali historię Mazańcowic, czego owocem jest na przykład piękna publikacja „Mazańcowice w czarno-białym obiektywie”, dzięki której mieszkańcy mogli zobaczyć przodków oraz budynki, których już dzisiaj nie ma albo są w innej formie. Prawdziwymi hitami były w ostatnich latach organizowane przez stowarzyszenie Dni Mazańcowic, „Bieg po zdrowie” oraz Biesiady Mazańcowickie. W 2015 roku Dariusz Krymski zdecydował się na pracę w radzie sołeckiej, ale – mimo tego, że był dopingowany – zrezygnował się z ubiegania o mandat radnego Rady Gminy w Jasienica w 2014 roku. W końcu dojrzał i do tej decyzji. W październiku 2018 roku nie miał problemu z uzbieraniem głosów rzeszy mieszkańców, z których bardzo wielu zna go nie tylko ze stałej aktywności, ale choćby z widzenia. – Gdy poznałem wyniki wyborów, byłem bardzo usatysfakcjonowany tym, że ludzie mi zaufali i docenili dotychczasową pracę – komentuje. – W czasie kampanii wyborczej rozmawiałem z wieloma mieszkańcami, pukałem też do drzwi ich domów. Rozmawiałem z nimi na przykład o potrzebie budowy przejść dla pieszych czy zwiększenia ilości kursów autobusowych. Starałem się dać poznać i mówić o swoich celach. A te dotyczą głównie mojej działki – rozwoju służby zdrowia oraz prozdrowotnej działalności profilaktycznej. Niezmiernie mnie cieszy, że gmina otworzyła nowy ośrodek zdrowia. Był niezwykle potrzebny, ale teraz trzeba postarać się o to, aby sprowadzić tu więcej lekarzy – wylicza. – Podczas pierwszych posiedzeń Rady Gminy na razie przyjmuję rolę osoby, która słucha i się uczy, ale nie będę się wahał, aby mówić o tym, co ważne dla mieszkańców Mazańcowic i Międzyrzecza, bo też i mieszkańcy tego sołectwa – co mnie bardzo cieszy – na mnie głosowali. Nie szedłem do Rady po to tylko, by się do niej dostać, jest dla mnie środkiem do osiągnięcia celów – dodaje.

Jest wdzięczny kolegom i koleżankom radnym, którzy nie traktują go z góry choćby z tego względu, że jest najmłodszy w ich gronie i pomagają nawet w przyziemnych sprawach, które dla niego – z racji słabego wzroku – wcale takie proste nie są. Trzeba jednak podkreślić, w wypełnianiu obowiązków radnego fakt, że niedowidzi, nie jest przeszkodą. – Też siedzę nad dokumentami, ale mam je w formie elektronicznej. A w komputerze mam program, który odczytuje mi ich treść. Z pisaniem również nie mam i nigdy nie miałem żadnych problemów, bo od zawsze lubię to robić. Nawet jeśli są to felietony, wywiady czy artykuły, bo i praca dziennikarska jest jedną z moich pasji – opisuje.

Żagle, narty i rower

Mimo natłoku obowiązków, mazańcowiczanin potrafi znaleźć czas dla siebie i realizacji wielu pasji. Podejmuje takie wyzwania, na które nie zdecydowałoby się wielu zupełnie zdrowych ludzi. Od wczesnej młodości kocha żeglować, a najlepiej czuje się za sterem łodzi na mazurskich akwenach. – Rzecz jasna, zawsze na pokładzie jest ktoś, kto upewni mnie, czy na kursie nie ma jakichś niebezpieczeństw. Ale generalnie, im silniejszy wiatr, tym lepsza zabawa! – mówi z przekonaniem żeglarz. Z równym zacięciem szusuje na nartach zjazdowych. – Akurat w tym przypadku radzę sobie zupełnie sam. Po pierwsze, nie jeżdżę szybko, a po drugie – śnieg zapewnia tak dobry kontrast, że rozpoznaję wszystkie przeszkody – wyjaśnia. Upodobał sobie też górskie wędrówki. We wrześniu po raz kolejny zdobył Babią Górę wraz z innymi członkami bielskiego koła Polskiego Związku Niewidomych. – Osoby widzące lub słabowidzące mówiły, że trochę strach wspinać się po tych wszystkich łańcuchach i klamrach. Ale w takiej sytuacji osoby niewidome mówią, że one się nie boją, bo niczego groźnego nie widzą – śmieje się miłośnik aktywnego wypoczynku.

Mieszkańcy Mazańcowic dość często widzą go podczas rowerowych przejażdżek. Był nawet na ogólnopolskiej pielgrzymce rowerowej do Częstochowy. – Gdybym lepiej widział, na pewno jeździłbym o wiele więcej. Tymczasem muszę być ostrożny i mieć jakiegoś partnera do asekuracji – tłumaczy. – Uprawianie wszystkich tych sportów sprawia, że maksymalnie wytężam wzrok, a to dla mnie bardzo korzystne z punktu widzenia rehabilitacji – sprawia, że stan oczu się nie pogarsza – argumentuje. Radny z Mazańcowic jest też fanem dobrej muzyki, w tym klasycznego rocka. Z pasją zbiera stare płyty winylowe, a gdy czas pozwala – chodzi na koncerty i bardzo lubi prowadzić imprezy muzyczne.

Zobaczyć sąsiada

Dariusz Krymski już teraz – mimo słabego wzroku – realizuje się na wielu polach. Jednak nigdy nie stracił nadziei, że kiedyś zostanie wyleczony. – W mojej sytuacji nie pomoże żadna współczesna terapia czy nawet najdroższa operacja. Mogę tylko czekać na postępy w medycynie, na jakiś przełom. I na dzień, w którym w końcu spełni się moje marzenie i będę mógł wsiąść za kierownicę samochodu. Albo będę szedł ulicą i krzyknę coś na powitanie do sąsiada, bo go zobaczę z daleka. Jednak nie chcę zmarnować dziś mi danego czasu. Biorę przykład z tych, którzy mają jeszcze większe problemy, a mimo to robią jeszcze więcej niż ja. I zawsze tłumaczę innym, że nie ma co narzekać. Trzeba wykorzystywać to, co się ma i być szczęśliwym. Wśród „swoich” zawsze się śmiejemy, że nie widzimy żadnych problemów i przeszkód, dlatego możemy robić wszystko!

Dariusz Krymski podczas pierwszych obrad Rady Gminy Jasienica. Fot. Marcin Kałuski

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Robert
Robert
5 lat temu

Bardzo pokrzepiająca historia. Uświadamia nam, że granice stawiamy sobie sami.