Wydarzenia Bielsko-Biała

Tama tamie?

Fot. Marcin Płużek

W Bystrej Śląskiej zawrzało na wieść o planowanej w tej górskiej miejscowości budowie zapory wodnej. Przeciwnicy inwestycji odżegnują władze gminy od czci i wiary sugerując wręcz, że chodzi o gigantyczny przekręt, na którym ucierpią zarówno mieszkańcy jak i beskidzka przyroda.

Pomysł wybudowania zbiornika wodnego na potoku Białka nie jest jednak nowy. Stąd obecna – tak bezpardonowa – ofensywa przeciwników może nieco dziwić. Zwłaszcza że ewentualna realizacja przedsięwzięcia i tak stoi pod ogromnym znakiem zapytania. I nie chodzi o protesty grupy mieszkańców wspieranych przez ekologów. Celem jest żwir?

Zbiornik o pojemności około 130 tysięcy metrów sześciennych miałby powstać w górnym odcinku, spływającego ze stoków Klimczoka, potoku Białka. W tym celu górską dolinę w jej najwęższym miejscu (kilkaset metrów poniżej obecnego ujęcia wody dla Bystrej) przegrodziłaby tama. Zalaniu uległby spory fragment terenu. Jak wielki? Tego jeszcze dokładnie nie wiadomo, bo inwestycja jest obecnie na bardzo wstępnym etapie przygotowań.

Nie czekając jednak na rozwój wypadków stowarzyszenie „Nic o nas bez nas” zaczęło bić na trwogę. Pierwszą okazją do zaprezentowania swoich racji mieszkańcom Bystrej była impreza zorganizowana 8 lipca z okazji tegorocznej akcji Big Jump. Członkowie stowarzyszenia nie przebierając w słowach sugerują, że pod płaszczykiem bezpieczeństwa przeciwpowodziowego – co oznacza konieczność budowy zapory – tak naprawdę władze gminy chcą uruchomić wielką kopalnię kruszywa, mając za nic prawo geologiczne. Liczą bowiem na wpływy ze sprzedaży żwiru. W działaniach tych mają je wspierać przeróżne instytucje i urzędy. Stowarzyszenie zwraca także uwagę na fatalne skutki, jakie dla mieszkańców miejscowości – w ich ocenie – przyniesie realizacja tak ogromnej inwestycji. Podnoszą także, iż wbrew temu co mówią gminni włodarze, zbiornik ten nigdy nie będzie mógł pełnić roli rezerwuaru wody pitnej dla Bystrej i okolic. Powodem zanieczyszczenia, jakie wraz z wodą spływającą ze zboczy będą do niego trafiać.

Znikną cenne siedliska

Podobne obawy, choć w bardziej wyważony i merytoryczny sposób, co do zasadności budowy zbiornika przedstawiają ekolodzy. Jacek Bożek z działającego w Wilkowicach stowarzyszenia Klub Gaja, zwraca uwagę na negatywne skutki, jakie inwestycja poczyni w górskim ekosystemie. – Bezpowrotnie znikną cenne przyrodniczo siedliska – tłumaczy dodając, że chodzi o jedno z ostatnich takich dzikich miejsc w pobliżu Bielska-Białej i powinno ono zostać – z korzyścią dla przyrody i mieszkańców – pozostawione w niezmienionej formie. Istotne – w jego ocenie – jest także to, jak inwestycja wpłynie na lokalną społeczność. – Budowa zapory wiązać się będzie z wywłaszczeniami, wyburzeniami, budową dróg dojazdowych. Poza tym prace przy jej wznoszeniu i tym samym uciążliwości jakie w tym czasie staną się udziałem mieszkańców trwać będą wiele lat – mówi Jacek Bożek. Sugeruje również, iż na końcu może się okazać, że i tak inwestycja była chybiona. Warunki geologiczne jakie panują w Beskidach w dużym stopniu uniemożliwiają bowiem budowę zapór wodnych. Przykładem może być powstała pięć lat temu niewielka zapora w Wilkowicach. Do dzisiaj nie spiętrza wody i wciąż nie wiadomo jak ją naprawić.

Zaskoczony wójt

Dla Mieczysława Rączki wójta gminy Wilkowice (w jej skład wchodzi Bystra Śląska) obecne protesty przeciwników inwestycji są sporym zaskoczeniem. Dziwi go również ich ostra forma. Tymczasem pomysł wybudowania zapory wodnej na Białce nie pojawił się dziś, lecz ma już jakieś dwadzieścia lat. Chodziło o zapewnienie gminie odpowiednich zapasów wody pitnej. Wilkowice od dawna borykały się bowiem z problemami w zaopatrzeniu w nią mieszkańców gminy. W tamtym czasie – jak tłumaczy wójt – rozpatrywano kilka możliwych lokalizacji dla takich obiektów hydrotechnicznych. Ostatecznie wybrano dwie. Na potoku Wilkówka w Wilkowicach oraz właśnie w Bystrej na Białce. Przy czym – jak opisuje wójt – w konsultacji z przedstawicielami spółek wodnych (dostarczających wodę mieszkańcom gminy) uznano, że zbiornik w Bystrej powinien mieć pojemność odpowiadającą trzymiesięcznemu zapotrzebowaniu Wilkowic w wodę pitną (stąd wspomniane około 130 tysięcy metrów sześciennych).

Można spiętrzać

Zapora w Wilkowicach już powstała (choć wciąż nie spiętrza wody). Budowę tej w Bystrej odłożono w czasie. Już na samym początku pomysł zaczął bowiem budzić kontrowersje, w tym także wśród radnych. Pojawiły się również sugestie, że z uwagi na warunki geologiczne – osuwisko! – zapory w planowanym miejscu nie da się postawić. To jednak, że inwestycję odłożono nie oznacza, że o niej całkiem zapomniano. Problemy z wodą – jak tłumaczy wójt Rączka – wciąż nie zostały do końca rozwiązane, a w miarę upływu lat, będą się nasilać. Gmina wciąż się rozwija, a to powoduje wzrost zapotrzebowania. Dlatego niejako w międzyczasie na zlecenie władz gminy przeprowadzono badania geologiczne, z których wynika, że w planowanym miejscu zapora może powstać. Przeprowadzono także analizę hydrologiczną przedsięwzięcia. Wnioski płyną z niej takie, że zlewnia potoku Białka jest wystarczająca, aby można było spiętrzać jego wody na planowanym poziomie. Przy czym wójt posiłkuje się tu nazwiskami znanych naukowych autorytetów. Z kolei w 2015 roku marszałek województwa śląskiego wpisał planowaną w Bystrej zaporę do wykazu zbiorników retencyjnych województwa śląskiego. Teraz na zlecenie gminy – wyjaśnia wójt – Instytut OZE z Kielc przygotowuje kompleksową koncepcję planowanej inwestycji. Natomiast w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Katowicach prowadzone jest postępowanie w celu uzyskania dla tej inwestycji warunków środowiskowych (jest to jeden z elementów przygotowywanych przez OZE założeń koncepcyjnych). Procedura ta powinna zakończyć się jesienią i dopiero wtedy będzie wiadomo czy budowa zapory jest w ogóle możliwa. A jeśli tak, to jak może ona wyglądać i jaki będzie jej wpływ na otoczenie. Teraz jeszcze – podkreśla wójt – zbyt wiele na ten temat nie można powiedzieć. Ale zapewnia, że jeśli faktycznie doszłoby do wyburzeń, to obejmą one – nie licząc nielegalnie postawionych letniskowych dacz – najwyżej dwa budynki. Jednak nawet gdy wszystko będzie już jasne, realizacja przedsięwzięcia jest pieśnią dalekiej przyszłości. Najpierw gmina – w oparciu o przygotowaną przez OZE koncepcję oraz zgodnie ze sztuką planistyczną – musi uchwalić plan zagospodarowania dla terenów, na których zbiornik ma powstać. Konieczne będzie przeprowadzenie szerokich konsultacji społecznych. W Wilkowicach szacują, że wszystko to może potrwać co najmniej dwa lub trzy lata. Nawet gdy plan zostanie uchwalony, i to po myśli zwolenników budowy, prace nie ruszą wcześniej, niż zakończą się roboty związane z układaniem na terenie gminy sieci kanalizacyjnej. A to nastąpi nie prędzej niż w 2022 roku.

Na koniec najważniejsze – finansowanie. Aby zapora powstała potrzebne są pieniądze, i to ogromne, którymi gmina Wilkowice samodzielnie nie dysponuje i nigdy dysponować nie będzie. We własnym zakresie inwestycji więc nie zrealizuje, a obecnie nie ma konkretnego pomysłu skąd wziąć fundusze. W gminie liczą na unijne wsparcie lub na to, że przedsięwzięcia uda się sfinansować dzięki pomocy województwa lub pieniądzom z Warszawy. Na razie są to jednak tylko pobożne życzenia…

google_news