Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice

Dlaczego straszą nas wilkami

Dr hab. Sabina Pierużek-Nowak nie zostawia bez komentarza żadnych krwawych opowieści snutych przez myśliwych na temat wilków. Fot. Z archiwum SDN „Wilk”

Jesteśmy zalewani wiadomościami o krwiożerczych wilkach. Ukrytym celem tych informacji jest często umożliwienie polowania na te zwierzęta. Strasząc społeczeństwo wilkami, środowiska związane z myśliwymi i leśnikami wykorzystują to, że wiedza większości ludzi o wilkach sięga co najwyżej… legend i bajek. Nie brakuje też „fake newsów”, czyli celowo rozpowszechnianych fałszywych informacji. Jednak wilki w skali ogólnopolskiej znalazły swego obrońcę, walczącego z czarnym pijarem z perspektywy naukowca z ponad dwudziestoletnim stażem. To dr hab. Sabina Pierużek-Nowak, prezes Stowarzyszenia dla Natury „Wilk” z Twardorzeczki.

W Beskidzie Żywieckim żyją trzy wilcze rodziny, w Beskidzie Śląskim – dwie, a w Beskidzie Małym – jedna. Natomiast w Twardorzeczce ma siedzibę Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”, prowadzące badania nad największymi polskimi drapieżnikami – niedźwiedziami, rysiami i właśnie wilkami. Organizacja kierowana przez prezes dr hab. Sabinę Pierużek-Nowak, dra inż. Roberta Mysłajka i Michała Figurę jest największą skarbnicą aktualnej wiedzy o drapieżnikach żyjących w Polsce. Co kilka miesięcy członkowie stowarzyszenia zdobywają serca opinii publicznej, umieszczając w Internecie filmy stworzone dzięki fotopułapkom, uwieczniające na przykład zabawy młodych wilków, niedźwiedzi i rysi, o czym często piszemy.

POWIEM CI W SŁOWACH KILKU,

Drapieżniki, w szczególności wilki, chociaż ludzi unikają jak ognia, w ostatnich miesiącach coraz częściej widnieją na „czołówkach” ogólnopolskich mediów, a wpisy na ich temat obiegają portale społecznościowe. Największą wrzawę wywołał przypadek młodego wilka z bieszczadzkiej Wetliny, który pokąsał po nogach trzy osoby, w tym dwoje dzieci. Został szybko zastrzelony w oparciu o zgodę dyrektora Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Natychmiast zostało to wykorzystane w antywilczej kampanii. Jeden z nadleśniczych podczas publicznych spotkań głosił, że „wilki to bestie do zabijania” i nawoływał do… ich zabijania, choć dzisiaj są objęte ścisłą ochroną gatunkową. Szef pisma dla myśliwych napisał z kolei o tym, że wilki zjadły… dwóch chłopców, którzy obok domu zbierali grzyby. W reakcji na to władze przygotowały plan odstrzelenia aż dwóch tysięcy wilków. Rewelacje te poszły w świat, ale już bez dopisku obdarzonego bujną fantazją redaktora-myśliwego, że to… czysta fikcja. Tłumaczył jednak, że wizja odstrzału wilków nie byłaby dla niego zaskoczeniem (a może jest marzeniem?).

Troje spośród sześciorga młodych, które w tym roku przyszły na świat w jednej wilczej rodzinie w Beskidzie Śląskim. Fot. Z archiwum SDN „Wilk”

Telewizja publiczna straszyła niedawno watahą wilków, pokazując przekazany jej przez myśliwych film przedstawiający wilki… z Ameryki. Starano się przekonać widzów, że zwierzęta te tak się rozzuchwaliły, iż ataki na ludzi stają się codziennością. Cytowano myśliwego, który apelował o rychły odstrzał drapieżników. Dopiero co sławę zdobyły tablice „edukacyjne” Lasów Państwowych, z których można było wywnioskować, że do lasu należy wchodzić wyłączenie ze sztucerem przygotowanym do strzału, bo wilki tylko czyhają na spacerowiczów. Podobną dezinformację mieliśmy również na swoim podwórku. Wystarczyło, że wilki przebiegły przez drogę w Lipowej, a zaczęły pojawiać się głosy o potrzebie szybkiej reakcji. Alarmowano, że najwidoczniej wilki z Beskidu Żywieckiego przestały się bać ludzi. A fakty są takie, że nawet sznura samochodów wilki nie identyfikują z człowiekiem. Jak przypomina szefowa stowarzyszenia z Twardorzeczki, informacje o agresywnych wilkach rozpowszechniali też lokalni myśliwi, którzy – z racji niewiedzy – nie potrafili zinterpretować zachowania napotkanych przez siebie drapieżników.

CO MYŚLĘ O TYM WILKU:

Od prawie roku niemal w każdej sprawie z każdego zakątka Polski, dotyczącej rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o wilkach, głos zabiera dr Sabina Pierużek-Nowak. Chcąc nie chcąc, stała się rzecznikiem drapieżników, które same się nie obronią. Występuje w programach telewizyjnych, udziela wywiadów, jest proszona o komentarz do rozmaitych zdarzeń i opinii dotyczących wilków, a także sama na bieżąco komentuje wszelkie rewelacje na facebookowym profilu Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”. Bierze udział w rozmaitych spotkaniach, seminariach i wykładach. Gdy dziennikarze z całej Polski, a obecnie i z Europy, szukają eksperta zajmującego się wilkami, zwracają się właśnie do prezes beskidzkiego stowarzyszenia. Na chwilę przed rozmową z „beskidzką24” skończyła udzielać dwugodzinnego wywiadu dziennikarzom z Danii, gdzie po raz pierwszy pojawiły się wilki, a którzy tylko w tym celu przylecieli do Polski. Prostowanie fałszywych informacji o wilkach zajmuje jej mnóstwo czasu, który i tak był wypełniony pracą naukową i badawczą w terenie. – Choć demaskowanie rozmaitych informacji wymaga czasu, warto to robić. Traktuję to jak kolejną formę naszej pracy edukacyjnej. Paradoksalnie, dzięki temu, że nagle wilkami zaczęto straszyć, możemy się przebić do społeczeństwa z rzetelnymi informacjami. Do społeczeństwa, którego większa część edukację o wilkach zakończyła na bajkach czy legendach – mówi Sabina Pierużek-Nowak.

Badacze stowarzyszenia z Twardorzeczki uczą hodowców, co robić, by wystrzegać się wilków. Fot. Z archiwum SDN „Wilk”

GDYBY NIE BYŁ NA OBRAZKU,

– Trzeba mówić otwarcie, że wilki nie są pluszakami, że są dużymi drapieżnikami. Mając przywilej życia w ich pobliżu, należy zachowywać się odpowiedzialnie – stwierdza prezes stowarzyszenia. – Za nami ponad dwadzieścia lat doświadczeń i pracy naukowej. Od początku doradzamy na przykład hodowcom, by wiedzieli, jakich zachowań przyciągających wilki unikać.

Dr Sabina Pierużek-Nowak wypowiadała się o wszystkich ostatnich głośnych medialnych przypadkach dotyczących wilków. Wyjaśniała, że pojedyncze przypadki osobników, które kąsały ludzi, to konsekwencje nie natury tych drapieżników, ale działalności… ludzi. Bo to oni sprawiające kłopoty wilki prawdopodobnie przetrzymywali w młodości dla własnych korzyści czy nawet dokarmiali. Stowarzyszenie walczy z nieetyczną praktyką fotografików, którzy korzystają z czatowni, pod którymi rozrzucane jest pożywienie. Fotograf zdobywa w ten sposób pierwszorzędne zdjęcie dzikiego wilka, który – przyzwyczajając się do ludzi – przestaje być dziki i zaczyna stwarzać problemy, podchodząc do siedzib ludzkich.

Stowarzyszenie od lat prowadzi szeroko zakrojoną działalność edukacyjną. Dość powiedzieć, że ma na koncie już trzecie wydanie „Poradnika ochrony zwierząt hodowlanych przed wilkami”. Książka omawia metody zabezpieczania inwentarza przed atakami wilków, m.in. psy stróżujące, ogrodzenia, pastuchy elektryczne i fladry (sznury z przywiązanymi kawałkami materiału w jaskrawych barwach). Prezentuje dobre praktyki gospodarskie, minimalizujące zagrożenia dla inwentarza ze strony drapieżników i opisuje procedurę uzyskiwania odszkodowań. Zawiera również podstawowe informacje na temat ekologii, liczebności i rozmieszczenia wilka w Polsce. – To książka, którą hodowcom przekazujemy bezpłatnie i często wysyłamy w miejsca na drugim końcu kraju – zastrzega prezes. Na stronie internetowej stowarzyszenia popularność zdobył dział poświęcony „Mitom o wilkach”, stworzony w oparciu o własne i światowe badania nad drapieżnikami. Naukowcy rozprawiają się z takimi mitami jak ten, że wilki robią się zuchwałe, gdyż „zapominają” o tym, że człowieka należy się bać, a najlepszą metodą na odświeżenie im pamięci jest od czasu do czasu wybicie większej części ich populacji.

– W Polsce, od zakończenia II wojny światowej do zdarzeń w połowie 2018 roku, nie zarejestrowano przypadków ataków zdrowych wilków na ludzi. Istnieją natomiast takie relacje z lat wcześniejszych, a dotyczą najczęściej osobników chorych na wściekliznę. Generalnie, im bardziej odległe czasy, tym więcej dramatycznych opisów ataków wilków na ludzi. Jednak wiarygodność tych informacji jest niemożliwa do zweryfikowania. Jeśli spojrzeć na statystyki, wilki są znacznie mniej niebezpieczne od naszych domowych pupili. W Polsce każdego roku psy ranią lub zagryzają kilka osób. Podczas leśnych spacerów zdecydowanie bardziej niebezpieczne może się okazać spotkanie z dzikami, które zaskoczone i spanikowane czasami atakują na oślep. A prawdziwymi seryjnymi zabójcami są… zaledwie kilkumilimetrowe kleszcze, które co roku powodują zachorowania na groźne dla życia choroby odkleszczowe (boreliozę lub zapalenie mózgu) u kilku tysięcy osób w Polsce! – wskazują naukowcy.

Kontakt wilka z człowiekiem kończy się tragicznie dla tego pierwszego. Przykład udokumentowany fotografią, rozpowszechnianą na Facebooku przez Marcina Grzegorzka. Fot. Z archiwum SDN „Wilk”

ZARAZ BY CIĘ ZJADŁ, GŁUPTASKU.*

Komu zależy na oczernianiu wilków? Sabina Pierużek-Nowak wskazuje na myśliwych. Mowa o dużym, silnym i bogatym środowisku, nieraz powiązanym z lokalnymi władzami. O osobach mających dużą siłę przebicia i własne organy prasowe. – Nie było problemu do momentu, gdy nieprawdziwymi opiniami dzielili się we własnym środowisku. Jednak w ostatnim czasie sięgnęli po media społecznościowe i przede wszystkim media lokalne. Informacja o krwiożerczym wilku świetnie się sprzedaje – gdy wyjdzie z jakiegoś samorządu czy lokalnych mediów, jest bezrefleksyjnie kopiowana przez media regionalne, a później ogólnopolskie. Myśliwi podrzucają przy tym mediom zdjęcia i filmy rzekomo dokumentujące te rewelacje. Współpracujemy z podobnymi nam organizacjami w Europie i natychmiast wiemy, że jakieś zdjęcia lub film przedstawiany u nas jako lokalny został na przykład nakręcony za granicą, i to lata temu. Wilki to najlepszy przykład rozpowszechniania „fake newsów”, z którymi musimy stale walczyć. Na szczęście pozwalają nam na to nasza wiedza i doświadczenie oraz szybka reakcja – tłumaczy doktor nauk biologicznych.

Działacze stowarzyszenia z Twardorzeczki wskazują, że demonizowanie wilków ma swoje cele. Po pierwsze, myśliwi nie chcą konkurenta w swoim „łowisku”, które dzierżawią i za które płacą. Pomstują więc na drapieżniki i chętnie by się ich pozbyli. Po drugie, wilk to wymarzone myśliwskie trofeum. To zwierzę mądre i przebiegłe, stanowiące największe wyzwanie dla myśliwego. Jego skóra i czaszka byłyby prawdziwą ozdobą saloniku z myśliwskimi trofeami. Dlatego głośno jest o polowaniach polskich myśliwych na wilki, organizowanych za granicą. Równie pożądane są niedźwiedzie i rysie, ale w ich przypadku o wiele trudniej do czegokolwiek się przyczepić.

Choć polskie wilki są pod ochroną, kwestia polowań na nie pojawia się nie tylko w dyskusjach. W ubiegłym roku przekonała się o tym wadera z Beskidu Żywieckiego, która zapędziła się na Słowację. W czerwcu – choć obowiązywał tam okres ochronny – została zastrzelona. Strzelcowi nie przeszkadzało nawet to, że miała obrożę GPS/GSM założoną przez badaczy ze stowarzyszenia.

Jak pokazują ostatnie przypadki, kontakt człowieka z wilkiem zawsze kończy się tragicznie. Dla tego drugiego. Człowiek przez wilka może zostać co najwyżej pokąsany po łydkach, a wilk zawsze dostaje… kulę w łeb.

*Śródtytuły pochodzą z wiersza „Wilk” Jana Brzechwy

Dr hab. Sabina Pierużek-Nowak nie zostawia bez komentarza żadnych krwawych opowieści snutych przez myśliwych na temat wilków. Fot. Z archiwum SDN „Wilk”

Doktor habilitowana Sabina Pierużek-Nowak

Ukończyła biologię na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Stopień doktora nauk biologicznych uzyskała w Instytucie Ochrony Przyrody PAN w Krakowie za pracę poświęconą ekologii i problemom ochrony wilka w Beskidzie Śląskim i Beskidzie Żywieckim. Stopień doktora habilitowanego nauk biologicznych uzyskała na Wydziale Biologii i Ochrony Środowiska UŚ za badania poświęcone dynamice i uwarunkowaniom środowiskowym procesu rekolonizacji lasów zachodniej Polski przez wilki. Jej zainteresowania naukowe skupiają się przede wszystkim na ekologii, zachowaniach i genetyce wilka, problemach ochrony dużych drapieżników, a także wpływie infrastruktury drogowej na łączność siedlisk przyrodniczych. W latach dziewięćdziesiątych koordynowała ogólnopolską kampanię na rzecz ochrony wilka i rysia, a także kampanię na rzecz objęcia całej polskiej części Puszczy Białowieskiej ochroną w formie parku narodowego. Między innymi dzięki tym działaniom objęto ochroną gatunkową wilka i rysia, a Białowieski Park Narodowy powiększono o sto procent. W 1996 roku zainicjowała powstanie Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”, któremu od początku prezesuje. Jest członkinią polskich i międzynarodowych organizacji zajmujących się przyrodą, autorką artykułów naukowych i książek oraz wykładowcą. Za swoją pracę była wielokrotnie nagradzana.

google_news
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
tak
tak
5 lat temu

homo homini lupus est

Łulf
Łulf
5 lat temu

Bardzo potrzebny taki fachowy materiał bo przecież myśliwi i urzędnicy zaczęli nas ostatnio straszyć wilkami. A górale to wybiliby wszystko do nogi bo im się nie chce pilnować owiec i zdziczałych kundli które więcej zwierzyny zagryzają. Nieważne że wilki uciekają od człowieka jak najdalej ale bajki opowiadać trzeba. Gratulacje dla działaczy z Twardorzeczki, że ośmieszają te wszystkie kłamstwa.

Górol
Górol
5 lat temu
Reply to  Łulf

Łod Góroli to Ty sie Panie łodp…….,jak ni mos nic do powiedzynio ,wrzucos wszyśkik do jednego worka ,a tak naprowde to gówno zes widziol,i w dupieś byl

Prowdziwy Gorol
Prowdziwy Gorol
5 lat temu
Reply to  Łulf

Głupiś taki chłopie jak bot . Wiys tela co sie nacytos bo w zyciu ześ nie stoł z łowcami łod wiosny do jesiyni w holi . Sprobuj pote se po godomy . Bo narazie w dupieś był nie w lesie i gownoś widzioł nie ptoki