Z pewnością każdy kto lubi górskie wycieczki przynajmniej raz odwiedził schronisko turystyczne na Hali Boraczej w Beskidzie Żywieckim. Zwłaszcza że dotarcie w to miejsce nie wymaga szczególnego wysiłku, a wybrać się tam warto. Raz – dla wspaniałych widoków, dwa – bo jest to wymarzony punkt wypadowy w pobliski masyw Lipowskiej i Rysianki.
Ci, którzy schronisko widzieli, zapamiętali na pewno jego mało stylowy wygląd. Kwadratowy „klocek” do niedawana obity jeszcze eternitem. Teraz – gdy ściany okrywają drewniane deski – budynek prezentuje się o niebo lepiej, lecz nadal swą architekturą nie zachwyca. To jednak tylko szczegół. Ważne, iż schronisko wciąż przyciąga turystów, a magnesem jest nie tylko doskonałe położenie, lecz także wspaniały klimat oraz dobra kuchnia. Nie wszyscy wiedzą, że obiekt ma bardzo ciekawą, nietuzinkową historię, nawet – co warto podkreślić – w wymiarze światowym.Opowieść o nim wypada zacząć cofając się do roku 1896, kiedy to w ówczesnym Bielsku powstała – jako pierwsza na terenie obecnej Polski – żydowska organizacja turystyczna Bielitz-Bialer Israelitischer Turnverein, przekształcona w 1925 roku w Bielsko-Bialskie Żydowskie Stowarzyszenie Gimnastyczno-Sportowe „Makkabi”. Jego celem było krzewienie w środowisku żydowskim idee ruchu sportowego i turystycznego. Stąd też działacze towarzystwa zajęli się organizacją zajęć gimnastycznych dla swoich członków, wycieczek górskich czy spotkań towarzyskich. Między innymi w 1926 roku stowarzyszenie zorganizowało w Bielsku międzynarodowe zawody gimnastyczne. W tych czasach ruch ten był mocno związany z ideą syjonizmu, dążył do fizycznego i sportowego odrodzenia społeczności żydowskiej. W ramach organizacji istniało wiele sekcji sportowych, między innymi pływacka, tenisa stołowego, piłki nożnej, boksu. W 1934 roku towarzystwo wybudowało w Bielsku – ze składek miejscowej gminy wyznaniowej – salę gimnastyczną, zburzoną w okresie II wojny światowej przez Niemców (obecnie w miejscu tym stoi Teatr Lalek Banialuka).
Pierwsze takie na świecie
Z uwagi na położenie Bielska i Białej najsilniej reprezentowana była aktywność związana z turystyką górską, zwłaszcza narciarstwem. Stąd też, gdy w 1928 roku (niektóre źródła podają datę o rok wcześniejszą) w ramach towarzystwa powstała sekcja narciarska, jednym z pierwszych jej zamierzeń była budowa w Beskidach schroniska turystyczno-narciarskiego. Baza taka była bowiem niezbędna, aby turystyka narciarska mogła się rozwijać. Z uwagi na to, że tereny wokół Bielska były już pod tym względem dość dobrze zagospodarowane – głównie przez niemiecką organizację turystyczną Beskidenverein, dysponującą już kilkoma schroniskami w Beskidzie Śląskim (i nie tylko) – żydowscy działacze turystyczni postanowili wybudować swoje schronisko w Beskidzie Żywieckim. Padło na urokliwie położoną – na przełęczy pomiędzy szczytem Prusowa, a grupą Lipowskiego Wierchu i Romanki – Halę Boraczą. Znajduje się na niej niewielka górska osada, będąca częścią położnej w dolinie wsi Żabnica. Osiedle leży na wysokości około 860 metrów i obecnie prowadzi doń asfaltowa droga. To tam ŻTS „Makkabi” wzniosło w 1928 roku – choć i w tym wypadku według niektórych źródeł było to ponoć już w roku 1925 – niewielkie schronisko górskie. Znawcy tematu uważają, że było to najprawdopodobniej pierwsze żydowskie schronisko górskie na świecie.
Szybko okazało się, że wybór tej lokalizacji był strzałem w dziesiątkę. Na początku był to bardzo skromny, drewniany parterowy budynek na kamiennej podmurówce. Posiadał tylko jedno pomieszczenie, służące zarówno za jadalnię jak i salę noclegową mogącą pomieścić kilkanaście osób. Początkowo schronisko było otwarte tylko w niedziele, lecz szybko okazało się, że to za mało, bo obiekt stał się bardzo popularny wśród turystów i narciarzy. Między innymi w 1931 roku na Hali Boraczej zorganizowano pierwsze Żydowskie Narciarskie Mistrzostwa Europy Środkowej.
Na początku lat 30. budynek spłonął. Od razu zapadła decyzja o jego odbudowie, a dokładniej o wybudowaniu w tym miejscu nowego znacznie większego i nowocześniejszego obiektu. Niektórzy wręcz uważają, iż stare schronisko zostało już wcześniej opuszczone, bo okazało się za ciasne i działacze – już wtedy Żydowskiego Towarzystwo Turystyczno-Narciarskiego „Makkabi” z siedzibą w Bielsku, w jakie przekształciła się w 1931 roku sekcja narciarska ŻTS – postanowili wybudować na Hali Boraczej nowy, większy i solidniejszy obiekt. Ten oddano do użytku w grudniu 1932 roku. A jego budowa okazała się wielkim wyzwaniem organizacyjno-logistycznym.
Tysiąc furmanek
Źródła podają między innymi, że aby wywieźć na górę wszystkie potrzebne materiały budowlane potrzeba było blisko tysiąc kursów furmanek. Dzięki tym wysiłkom powstał spory – istniejący do dzisiaj – murowany obiekt mogący pomieścić sto osób. Dysponował ośmioma salami mieszkalnymi, kuchnią, bufetem, dużą salą jadalną, zapleczem sanitarnym i pomieszczeniami dla obsługi. Co więcej, było to wówczas pierwsze i jedyne schronisko w polskich górach, do którego doprowadzono linię elektryczną, dzięki czemu wszystkie pomieszczenia były oświetlane prądem. W pokojach mieszkalnych zamontowano piece kaflowe, a potrawy – z usytuowanej na niższej kondygnacji kuchni – były dostarczane do bufetu specjalną windą. Obiekt zaprojektowała i wykonała bielska firma budowlana rodziny Kornów. Trzeba przyznać, że sprawiła się doskonale, bo schronisko na Boraczej uważane było w tamtych czasach za najbardziej nowoczesne w Polsce. Przy obiekcie wybudowano domek zdrojowy i składnicę nart. W roku 1938 doprowadzono do niego linię telefoniczną.
Wszystko zmieniło się wraz z wybuchem wojny. ŻTT-N zakończyło wtedy swoją działalność (formalnie zostało rozwiązane dopiero w latach 60. ubiegłego wieku), a budynek na hali przejęli Niemcy, a dokładniej żywiecki oddział Beskidenverein. Od tego czasu obiekt służył wyłącznie niemieckim turystom. Nie było ich ponoć zbyt wielu. Stąd też gospodarz obiektu – jak relacjonowali świadkowie tamtych wydarzeń – łupił okolicznych górali. Był folksdojczem, więc krzywdy jakie im czynił uchodziły mu na sucho. W końcu – w 1942 roku – miarka się jednak przebrała i sprawą zajęła się policja. W efekcie przez pewien czas obiekt stał pusty, a wiosną 1943 roku przejął go nowy gospodarz. Później przez pewien czas w schronisku funkcjonował posterunek policji, a ono formalnie działało do wiosny 1945 roku, kiedy to w Beskid Żywiecki dotarła Armia Czerwona.
Budynek przetrwał wojnę w dość dobrym stanie, choć – po tym jak opuścił go gospodarz – nie ustrzegł się dewastacji i grabieży. W takim stanie obiekt został przejęty przez odział babiogórski ówczesnego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Budynek został dość szybko wyremontowany i udostępniony turystom, bo już we wrześniu 1946 roku. Poważniejszego remontu doczekał się jednak dopiero pod koniec lat 60. ubiegłego wieku, kiedy to między innymi naprawiono dach, wymieniono stolarkę i nieco go przebudowano. Przez kolejne czterdzieści lat schronisko nie było modernizowane czy remontowane, a jego stan uległ poważnej degradacji. Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznwcze – obecny jego właściciel – planowało nawet budowę w tym miejscu nowego obiektu na miarę obecnych standardów, lecz jak na razie z planów tych nic nie wyszło. Zamiast tego od ponad 10 lat stary budynek cały czas jest powoli odnawiany i remontowany, dzięki czemu może oferować turystom coraz większy komfort. W tym czasie usunięto między innymi wykonaną w latach 60. „obskurną” elewację z eternitowych płytek.
Schronisko przez wszystkie lata swojego funkcjonowania cieszyło się – i wciąż cieszy – ogromną popularnością wśród górskich wędrowców, którzy licznie odwiedzają to miejsce. Dla większości Hala Boracza stanowi jedynie przystanek w drodze na pobliskie szczyty. Ci w schronisku zatrzymują się tylko na popas. Inni przyjeżdżają specjalnie po to, aby spędzić w nim wolny czas. Tereny na hali położone w jego sąsiedztwie są także areną licznych imprez folklorystycznych i festynów organizowanych na łonie natury w pięknych okolicznościach przyrody…