W czwartek, 31 lipca, w Sosnowcu doszło do dramatycznych wydarzeń. Wczesnym rankiem na ul. Mikołajczyka mężczyzna uzbrojony w przedmiot przypominający maczetę niszczył zaparkowane samochody, a następnie ruszył w stronę interweniujących policjantów. Padły strzały, po czym ciężko ranny napastnik zmarł w szpitalu. Nieoficjalnie wiadomo, że pochodził ze… Skoczowa.
Tragiczny sosnowiecki incydent wydarzył się ok. godz. 5.00 rano. Policję zaalarmowali świadkowie, których obudził agresywny, pobudzony mężczyzna. „Z treści zgłoszenia wynikało, że trzyma w dłoni maczetę. Według relacji świadków, chwilę wcześniej miał on uszkodzić kilka zaparkowanych samochodów osobowych oraz miejski autobus” – relacjonują służby prasowe Komendy Powiatowej Policji w Sosnowcu.
Na miejsce natychmiast wysłano policyjny patrol. Niestety mężczyzna był agresywny również wobec mundurowych. „Nie reagował na wydawane polecenia i stwarzał bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia interweniujących policjantów. W związku z dynamicznie rozwijającą się sytuacją oraz realnym zagrożeniem, funkcjonariusze zmuszeni byli użyć broni palnej oddając strzały w kierunku napastnika” – poinformowała sosnowiecka policja.
Z uwagi na odniesione przez agresora obrażenia na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala. Niestety jego obrażenia okazały się śmiertelne. Zmarł mimo udzielonej pomocy medycznej.
Mężczyzna nie posiadał przy sobie żadnych dokumentów, dlatego konieczne stało się przeprowadzenie szeregu czynności identyfikacyjnych. Ostatecznie służby ustaliły jego tożsamość. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, 45-latek pochodził ze Skoczowa. Dlaczego znalazł się w Sosnowcu i co doprowadziło do tragedii? Na te pytania ma odpowiedzieć postępowanie wszczęte przez prokuraturę. Wiadomo, że ciało mężczyzny zostanie poddane sekcji zwłok, a biegli wykonają pełny panel toksykologiczny. O pierwszych ustaleniach śledztwa prokuratura ma zaś poinformować w specjalnym komunikacie w ciągu kilku kolejnych dni.