Kto z górskich turystów nie zna schroniska na Błatniej? W ubiegłym roku stuknęło mu 95 lat – zaczęło przyjmować górskich wędrowców w 1926 roku. Od tego czasu schronisko bardzo się zmieniło. Nie zmieniło się natomiast to, że cały czas cieszy się ogromną popularnością.
Niewielki trud
Przyczyna wydaje się prosta: Błatnia (a może Błotny, jak nazywają ten beskidzki szczyt okoliczni mieszkańcy) to niezbyt wymagająca góra i wejść może na nią nawet mało wprawny piechur. Za to nagroda ze ten niewielki trud jest wielka: wspaniałe widoki na okoliczne góry Beskidu Śląskiego. Wierzchołek Błatniej (choć to niezbyt wybitne wzniesienie) przez lata uchodził za jeden z najlepszych punktów widokowych w Beskidach (było tak do czasu aż nie wycięto beskidzkich lasów i tym samym nie oczyszczono z zasłaniających widoki drzew wielu innych górskich grzbietów). To za sprawą otaczających od dawien dawna Błatnią rozległych polan.
Samo schronisko też było i jest celem wędrówek. Budynek sam w sobie jest ciekawy i warty odwiedzenia. Ma klimat, jaki powinien cechować prawdziwe górskie schronisko. Poza tym od zawsze schronisko na Błatniej słynęło z doskonałej atmosfery oraz wyśmienitej kuchni. A czego więcej potrzeba po długiej górskiej włóczędze? Nic dziwnego, że w sezonie pojawia się w nim tylu turystów, że czasami trudno nawet dostać się środka.
Błatnia ma tylko 917 metrów wysokości. Od niepamiętnych czasów jej tereny były wykorzystywane gospodarczo. Na halach wypasano owce, pozyskiwano drewno z lasów (pod szczytem przez wiele lat istniała osada drwali), w okolicy wypalano węgiel drzewny, a nawet – w piecach hutniczych opalanych drewnem – wypalano szkło.
Polacy i Niemcy
Z czasem zaczęli się tam pojawiać turyści. Pod koniec XIX wieku turystyka górska oraz narciarska zaczęła w Beskidach zdobywać coraz większe rzesze zwolenników. W 1925 roku ówczesne niemieckie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „Naturfreunde” z Aleksandrowic (obecna dzielnica Bielska-Białej) rozpoczęło budowę na Błotnym niewielkiego drewnianego schroniska. Oddano go do użytku w następnym roku.
Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Obiekt bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię miłośników górskich wędrówek i był najczęściej odwiedzanym schroniskiem w tym rejonie Beskidów. Niewiele brakowało a tuż obok – bliżej szczytu – powstałoby jeszcze jedno schronisko. Tym razem polskie, wzniesione przez bielskie koło Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. W tamtych czasach relacje pomiędzy polskimi i niemieckimi organizacjami turystyczno-sportowymi nie były najlepsze (delikatnie rzecz ujmując), co przekładało się na niechęć do turystów odwiedzających „nieswoje” obiekty górskie. Aby wznieść na Błatniej konkurencyjne dla niemieckiego, własne schronisko turystyczne, PTT zakupiło nawet na ten cel w 1930 roku działkę pod szczytem Błatniej. Niestety schronisko nigdy nie powstało. W kasie Towarzystwa zabrakło pieniędzy. W tym czasie PTT było zaangażowane w budowę ogromnego obiektu turystycznego w Zwardoniu – Dworca Beskidzkiego.
Duże zniszczenia
W okresie okupacji schronisko na Błatniej przejęła we władanie armia niemiecka. Budynek mocno ucierpiał podczas działań wojennych zimą 1945 roku, kiedy stał się elementem systemu umocnień obronnych. Podobno został nawet częściowo rozebrany, a pozyskany budulec wykorzystano do budowy polowych fortyfikacji. Również po wojnie Błatnia i jej okolice były miejscem bardzo niespokojnym, areną walk i potyczek pomiędzy oddziałami podziemia niepodległościowego a władzą ludową.
Po wojnie zdewastowany obiekt przejęło PTT i z marszu zajęło się jego odbudową. Już w sierpniu 1945 roku schronisko na powrót zaczęło przyjmować turystów. Początkiem lat 50. ubiegłego wieku – wraz z połączeniem PTT z Polskim Towarzystwem Krajoznawczym – obiekt przeszedł we władanie powstałego w wyniku tego mariażu Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (a dokładniej jego cieszyńskiego oddziału).
Studencka chatka
Na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku obiekt przeszedł kapitalny remont połączony z rozbudową, której w dużej mierze zawdzięcza swój dzisiejszy wygląd. Po raz kolejny schronisko zmodernizowano i wyremontowano w drugiej połowie lat 60. To wtedy do budynku doprowadzono energię elektryczną, zainstalowano centralne ogrzewanie oraz wymieniono dach. Wtedy też powstała obecna – bardzo urokliwa i klimatyczna – sala jadalna. Ostatnią widoczną gołym okiem metamorfozę obiekt przeszedł w 2005 roku, kiedy z zewnętrznych ścian zdjęto elewację wykonaną z płyt azbestowych i zastąpiono ją estetycznym drewnianym obiciem.
Schronisko jest cały czas własnością PTTK. W ostatnich latach wyrosła mu konkurencja. Kilkaset metrów dalej – w kierunku Wielkiej Cisowej – powstało gospodarstwo agroturystyczne wraz z cieszącą się dużym wzięciem restauracją i miejscami noclegowymi. Trudno jednak przebić klimat prawdziwego schroniska górskiego o blisko 100-letniej historii. Niegdyś w pobliżu schroniska na Błatniej istniał jeszcze jeden obiekt turystyczny – niewielka chatka studencka. Spłonęła jednak doszczętnie w połowie lat 90. ubiegłego wieku i nie została odbudowana.
Niestety schoniska nasze są bardzo zaniedbane…przez powiat gminy.brak remontów obiektów…stołówki jak za PRLu…brak mini pokoi na wynajem.schronisko z mini pokojami powiedzmy za 100-150zł nocleg za pokój…z dobrą prostą kawiarnią nawet w formie automatów z kawą,suchym jedzeniem była by to nie lada atrakcja.obiekt z tarasem widokowym otwartym i przeszklonym zadaszonym na zimę- z fotelami a nie krzesłami.tak samo jest na Szyndzielni…na Błatniej…na innych w okolicy.czas pk.infrastuktury lata 70-80. od razu odezwą się sceptycy że to schronisko a nie pensjonat…może poprostu sprawdzcie jak jest w Alpach a chętnych u nas na zwiedzanie gór z noclegiem nie brakuje.Wtedy turysta był by cały tydzień… Czytaj więcej »