Najpierw ze smakiem zjadł czekoladkę, a dopiero potem zorientował się, że „Kasztanki”, za które zabrał się z takim apetytem mają dodatek w postaci… białych larw. Robale łaziły po czekoladkach, znajdowały się też wewnątrz produktu. Ochota na słodycze od razu mu przeszła.
Taka „przygoda” spotkała niedawno bielszczanina Tomasza Fica, który wraz z żoną Katarzyną wybrał się na spożywcze zakupy do jednego z bielskich sklepów, w którym małżonkowie nabyli niewielką porcję popularnych słodyczy. Małżonkowie od razu sprawdzili w internecie z czym mają do czynienia. Okazało się, że najprawdopodobniej są to larwy moli spożywczych, które ukochały sobie „Kasztanki” ze względu na zawartość orzechów. – Opisów takich przypadków jak nasz znaleźliśmy całe mnóstwo. Larwy podobno są tak żarłoczne, że opakowanie z folii aluminiowej lub zwykłej folii nie stanowi dla nich żadnej bariery – relacjonowała nam Katarzyna Fic.
Małżeństwo powiadomiło o wszystkim Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną w Bielsku-Białej, dołączając do zgłoszenia rachunek ze sklepu i zdjęcie czekoladek z żerującymi w nich i na nich larwami (foto). Niebawem doczekali się odpowiedzi. Z pisma datowanego na piątek, 23 lipca dowiedzieli się, że upoważnieni pracownicy sanepidu przeprowadzili w tym sklepie kontrolę „podejmując stosowne działania z urzędu”. I tyle.
Byliśmy ciekawi, co kryje się pod tym stwierdzeniem, więc zapytaliśmy w bielskiej PSSE o co chodzi? – Pobrano do badania próbki czekoladek pod kątem obecności szkodników. Na powierzchni próby stwierdzono liczne otwory, żywe larwy oraz sporadyczne oprzędy (rodzaj kokonu, w którym larwa się przepoczwarza – przyp. red.) – wyjaśniła Agnieszka Auguścik, z Sekcji Higieny Żywności, Żywienia i Przedmiotów Użytkowych.
O wynikach badania został powiadomiony państwowy powiatowy inspektor sanitarny nadzorujący teren, na którym działa zakład produkcyjny, który wypuścił feralną partię czekoladek.
Po prześledzeniu całej drogi pobranej próby do sklepu urzędnicy sanepidu stwierdzili, że duży wpływ na pojawienie się larw mogły mieć warunki przechowywania. Z tego względu placówka handlowa została obciążona kosztami badania laboratoryjnego. Decyzją prezesa sieci, do której należy sklep wycofano z obiegu całą partię tych słodyczy.
Przy okazji zapytaliśmy czy faktycznie są to mole spożywcze. – Już sam fakt, że w produkcie występują szkodniki całkowicie go dyskwalifikuje, nie mamy więc potrzeby określania ich rodzaju – odpowiedziała nam Agnieszka Auguścik. Na pytanie czy kontakt z tego rodzaju stworzeniami może mieć negatywne konsekwencje dla człowieka usłyszeliśmy, że nie.
Poprosiliśmy też o komentarz producenta „Kasztanków”, firmę Wawel.
– Jesteśmy pewni, że jakość naszych produktów jest najwyższa. Wszystkie słodycze są badane laboratoryjnie, a proces produkcji objęty jest wymaganą certyfikacją, dzięki której wyroby opuszczają fabrykę świeże i bezpieczne. Czujemy się odpowiedzialni za nie na każdym etapie drogi do Konsumenta, dlatego zawsze niezwłocznie reagujemy na każde zgłoszenie, które otrzymujemy z rynku, a w razie potrzeby korzystamy z konsultacji ze specjalistami. Stale także doskonalimy nasze opakowania i podnosimy ich bezpieczeństwo. Chcielibyśmy podkreślić, że takie incydenty są od nas niezależne i stanowią pojedyncze przypadki w skali całej działalności. Ich przyczyną są nieodpowiednie warunki przechowywania produktów poza terenem fabryki, spowodowane przez niewystarczające zabezpieczenie, zwłaszcza w magazynach i punktach sprzedaży – przeczytaliśmy w odpowiedzi.
Po wycofaniu ze sklepu produkt powinien trafić do utylizacji.
“larwy moli spożywczych, które ukochały sobie „Kasztanki” ze względu na zawartość orzechów”.
W składzie Kasztanków nie ma orzechów…
Oj tam oj tam. Ja miałam lepszą przygodę. Było to z 15 lat temu. Siostra kupiła do kawki Michałki prawdopodobnie, też z orzechami i czekoladą. Zjadłam jednego. Zabieram się po czasie za drugi i na szczęście nie wsunęłam całego do buzi tylko odgryzlam kawałek. I wtedy pomachał mi n ogonkiem tuż przed nosem taki biały robal…. Bleh. I to nie była wina firmy produkującej te oto czekoladki tylko po prostu sklepu który zbyt długo i w zwykłych warunkach przechowywał czekoladki. Pewnie zjadłam w tym pierwszym trochę białka w gratisie 😛 na szczęście żyję i chyba mam się dobrze… Tylko szkoda… Czytaj więcej »
Szanowna Pani, a w jakich niezwykłych warunak sklep, magazyn czy też hurtownia ma przechowywać czekoladki?
To rolą producenta jest zapewnić takie opakowanie aby powyższe owady nie przedostaly się do produktu, przez cały okres przydatności do spożycia, jeżeli produkt jest przechowywany w “suchym i chłodnym miejscu” (wskazania producenta), a za takie oczywiscie jest uważana półka sklepowa.
Oj tam oj tam, jaka to lepsza przygoda? Taka sama. Gdyby to była przygoda z jabłkiem, czereśnią zerwanymi w sadzie – inna sprawa. Tutaj robaki często machają ogonkiem. Trochę mniej słodkie.
Kilkukrotnie już znajdowałam białe robale ale w michałkach z Hanki że społem.. I to w dużych odstępach czasowych!
O molach w mąkach i ryżu z biedronki nie wspomnę..
A ostatnio miałam przyklejonego do chleba w folii od środka mola..który był wypiekami z chlebem..niby “bio” -tez biedra
Świeże czekoladki nie powinny mieć takiego nalotu. Ciekawe jak długo leżały w sklepie?
Podać nazwę sklepu.
Obecność białego nalotu na czekoladce świadczy o złym przechowywaniu, tj. w wysokiej temperaturze. Te robale rozwijają się właśnie w takich sprzyjających warunkach 😉
Opisana historia nie jest dla mnie osobiście dziwna .Oczywiście na przeprosiny otrzymaja Państwo paczkę słodyczy z przeprosinami. No cóż napewno nabiorą Państwo smaku. Cukierki również i u mnie trafiły do laboratorium , przeszły do myślam się niezły pakiet badań. No cóż pozostaje po dzień dzisiejszy nie smak na sama myśl.
po zjedzeniu można poczuć motyle w brzuchu A to takie miłe uczucie
Po prostu czasy się zmieniły, magazyny, sklepy, domy wszystko suche i ciepłe. Wprost idealne warunki dla mola. Mógł przenieść się z innych produktów. Potrafi się wykluc z jaj zawleczonych z produktami zbożowymi. Jedyna rada szybki obrót towarem i bieżącą komsumpcja w domu.