Ma 21 lat, kształci się i boksuje. Ostro trenuje, bo wie, że tylko ciężką pracą można osiągnąć sportowe szczyty. – To prawdziwy talent, taki diament, który jeszcze trzeba oszlifować. Już obecnie reprezentuje taki poziom, że na sparingi zaprasza go Mariusz Wach, czołowy polski pięściarz zawodowy – mówi o swoim podopiecznym trener Łukasz Brudny z cieszyńskiego Klubu Bokserskiego „Puncher”.
Piotr Łącz mieszka w Mazańcowicach. Z cieszyńskim klubem związał się w nieoczekiwanych okolicznościach. Los zrządził, że cieszynianin Łukasz Brudny stanął w jego narożniku w zastępstwie klubowego szkoleniowca. Było to w marcu minionego roku na Mistrzostwach Śląska w Jaworznie. – Postanowiliśmy kontynuować współpracę. Trener zachęcił mnie, żebym zaczął przyjeżdżać na treningi do Cieszyna. Przyjąłem to jako dobry omen dla rozwoju mojej kariery – mówi młody zawodnik. – Przekonałem się, że klub w Cieszynie ma teraz bardzo dobre warunki do trenowania: nowa sala z ringiem, fajna grupa zawodników, bardzo dobra atmosfera, młody trener podchodzący do zajęć z pasją, czym zaraża innych. Udział w zajęciach jest prawdziwą przyjemnością. Widać sens tego co robimy, a przede wszystkim nasze umiejętności podnoszą się. Ja i koledzy zrobiliśmy duży progres. Pot wylewany na treningach nie idzie na marne. To dopinguje do stałej pracy nad sobą – podkreśla.
Przygodę z boksem Piotr zaczął dla zabawy. Miał 13 lat, kiedy poszedł na jeden z treningów do SKB Beskid Dragon Bielsko-Biała. Pierwszym trenerem był Kazimierz Werchowicz. Wtedy jeszcze, rzecz jasna, nie startował w zawodach. W ringu pierwszy raz stanął, mając 17 lat i okazało się, że ma predyspozycje do boksowania na dobrym poziomie. – Boks to magiczny sport. Są blaski i cienie tej dyscypliny, ponieważ często jest kojarzony z typowym mordobiciem. Olimpijska odmiana, którą uprawiamy w cieszyńskim klubie, to kontynuacja starej dobrej szkoły boksu, z której Polska przecież przed laty słynęła. Boks, podobnie, jak inne sportowe dyscypliny, uczy wyrzeczeń, cierpliwości, świadomego rezygnowania z rozrywkowego stylu życia, na rzecz samodyscypliny, zachowania diety – zaznacza wschodząca gwiazda polskiego pięściarstwa. Jest zdania, że spróbować każdy może. Warto przejść fazę przygotowania ogólnorozwojowego, później przymierzyć rękawice, popracować nad techniką.
W życiu sportowca bywa niekiedy tak, że plany lubi pokrzyżować kontuzja. Niestety, Piotra Łącza spotkało to podczas jesiennych Mistrzostw Polski Młodzieżowców, które toczyły się w Ciechocinku. Wielka szkoda, bo akurat zbiegło się to z propozycją trenera kadry narodowej, który widział cieszyńskiego boksera w swojej grupie. – Ucieszyłem się ogromnie, bo moim celem jest zakwalifikowanie się na turnieje przedolimpijskie, co można wywalczyć, jedynie biorąc udział w zgrupowaniach kadrowiczów. Trener zaznaczył, że dla niego liczy się całokształt pracy i zaangażowanie na obozach, czyli systematyczny w nich udział. Tymczasem właśnie podczas mistrzostw wygrałem dwie pierwsze walki, ale trzecią w ćwierćfinale musiałem poddać, bo doznałem naderwania mięśnia w prawej ręce. Szkoda, gdyż byłem przygotowany na walkę o tytuł mistrza kraju, po ciężko i solidnie przepracowanych wakacjach. To zabolało podwójnie – mówi z nieukrywaną odrobiną żalu zawodnik Punchera.
Na pocieszenie pozostał brązowy medal z mistrzostw kraju zdobyty w kategorii powyżej 91 kg. Kontuzja jednak wykluczyła zawodnika na kilka miesięcy z treningów, wybiła z rytmu przygotowań. – Na szczęście wracam powoli do zajęć. Fizjoterapeuta zapewnia, że w styczniu będę mógł podjąć pełne treningi. To bardzo ważne, ponieważ trener kadry narodowej dopytuje, co z moim zdrowiem, chce mnie widzieć na pierwszym zgrupowaniu zaplanowanym na 3 stycznia. Już ćwiczę. Mam również pomoc psychologiczną, która jest nieodzowna, żeby wrócić do całkowitej sprawności. Zaraz po naderwaniu mięśnia byłem załamany. Myślałem: tyle przygotowań na nic, szansa na kadrę i walkę o start olimpijski może przejść mi koło nosa. Długi czas siedziały te myśli z tyłu głowy – przyznaje medalista Mistrzostw Polski.
W takiej sytuacji dla sportowca jakże ważna – a wręcz bezcenna – jest właśnie pomoc psychologa, o którą postarał się trener Łukasz Brudny. – Teraz już wiem, że co się odwlecze to nie uciecze. Wierzę mocno w swoje umiejętności, rozpocznę nowy rok z mocnym przekonaniem, że będę reprezentował Polskę na letnich igrzyskach. Czuję wielki głód boksowania. Ja to uwielbiam. Wchodzę na ring zawsze z pełnym zaangażowaniem. A najbardziej cieszy dobre słowo od trenera czy od kibiców: stary, dobra robota – mówi ambitny sportowiec.
Szansę reprezentowania Polski otrzyma dwóch zawodników wyłonionych w wewnętrznych eliminacjach. O nazwiskach zdecyduje trener kadry. Pierwszy turniej eliminacji olimpijskich odbędzie się w marcu w Anglii, a drugi w maju we Francji. W sumie Stary Kontynent będzie reprezentowało tylko sześciu specjalistów od „szermierki na pięści”.
„Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” – motto o tej treści widnieje w sali treningowej KB Puncher przy ulicy Stawowej w Cieszynie. – Ufam trenerowi, że potrafi mnie przygotować do tych najważniejszych występów, a ja dam z siebie wszystko. Faworyt – to słowo często słyszę. Nie chcę obiecywać gruszek na wierzbie. Pojechać na olimpiadę to moje wielkie marzenie, a zdobyć dla Cieszyna olimpijski krążek – lepiej nie mówić… – puentuje zawodnik.
Pięściarza jeśli już. Bokser to rasa psa.