Bielsko-Biała: Piknik w asyście policji

W samo południe, tak jak zapowiadali to organizatorzy, na bielskich Błoniach rozpoczął się piknik dla tych, którzy nie uznają przymusu noszenia maseczek i podważają zasadność istnienia pandemii. Policja wylegitymowała kilkanaście osób, po czym opuściła Błonia.

Początek pikniku wyglądał dosyć kuriozalnie, bo w miejscu, gdzie organizatorzy – nieformalna grupa osób działająca głównie za pomocą mediów społecznościowych – rozłożyli sprzęt nagłaśniający i rozpalili pierwszego grilla więcej było policjantów niż uczestników imprezy. Przez kilkanaście dobrych minut trwały wiec dyskusje pomiędzy obu stronami, legitymowanie tych, którzy nie chcieli założyć maseczek, następnie policja opuściła teren.

– Dajcie znać rodzinom, znajomym, możemy tu swobodnie przebywać, bez żadnych konsekwencji, bo są to tereny zielone, gdzie nie trzeba zakładać maseczek – ogłosił po tym fakcie jeden z organizatorów. – Będą występy, pojawią się ciekawi ludzie. Oddychajmy po prostu świeżym powietrzem i cieszmy się wolnością!

Oddział prewencji wycofał się tymczasem przed główne wejście na teren Błoni i tam dalej wyłapywał osoby przemieszczające się bez maseczek. Część z nich, po ustnych upomnieniach, zakładała je, inni wdawali się z policją w dyskusje.

– Nie macie prawa nas ani legitymować, ani karać, bo działacie wbrew konstytucji – przekonywali przeciwnicy zakrywania ust i nosa. – Dlaczego wykonujecie te absurdalne rozkazy?

Policja tymczasem spokojnie tłumaczyła, że działa zgodnie z przepisami.

– Wycofaliśmy się w to miejsce, bo w poprzednim wykonaliśmy już swoje czynności – oświadczył nam oficer dowodzący oddziałem prewencji. – Ustaliliśmy osoby łamiące przepisy, bo do takiej sytuacji doszło. Błonia nie są bowiem terenem zielonym, a rekreacyjnym, gdzie obowiązuje nakaz noszenia maseczek. Szkoda, że do tego doszło, bo nasze patrole zamiast pilnować teraz porządku na ulicach miasta muszą przebywać tutaj.

Ostatecznie po około półtorej godziny policjanci opuścili teren Błoni, a piknik trwał nadal. Wśród osób, które znalazły się w pobliżu imprezy przypadkowo zdania na jej temat były, rzecz jasna, podzielone.

– Nareszcie ludziom otwierają się oczy – przekonywali jedni. – Dosyć już tych nakazów, zakazów i całego tego bajzlu maseczkowego. Trzeba w końcu zacząć żyć, jak dawniej.

– Przez takich idiotów, jak ci tutaj, długo jeszcze będziemy nosić te kagańce na twarzach – denerwowali się inni. – Codziennie więcej zakażeń, a  ci tutaj imprezki sobie robią. A później pozarażają kolejnych ludzi.