Bielsko-Biała: Plac bez budki

Taki los czeka niestety już niedługo kultową budkę z lodami i rurkami z kremem na bielskim placu Wojska Polskiego. Być może słynne lody i rurki zjemy jednak niemal w tym samym miejscu.

Władze ratusza są nieubłagane. Dla „Lodów Eskimo” w takim kształcie jak obecnie, na przebudowanym placu Wojska Polskiego miejsca nie ma. I jak się wydaje prośby, lament i błagania tych, którzy nie wyobrażają sobie placu bez słynnej budki, nie pomogą.

– Ale o co tak naprawdę chodzi? – Dziwi się wiceprezydent Bielska-Białej, Przemysław Kamiński. – O samą budkę, miejsce, czy o lody? Bo jeśli o to ostatnie, to będzie można je nadal zjeść na placu, pod warunkiem, że zgodzi się na to właścicielka „Lodów Eskimo”, której zaproponowaliśmy lokal przy placu Wojska Polskiego 4. Musi tylko podjąć ostateczną decyzję, bo wstępnie już się zgodziła na takie rozwiązanie.
Jak zapewnia Kamiński miasto zadeklarowało pomoc w przeprowadzce, a nawet aranżacji nowego miejsca.
– Teraz pani pracuje na dwunastu metrach kwadratowych, później może mieć do dyspozycji ponad czterdzieści – tłumaczy wiceprezydent. – Nie ma co robić z tego afery. Zresztą o tym, że budka nie może pozostać, zadecydował konserwator zabytków.

Okazuje się przy tym, że nawet, gdyby obiekt został porządnie odnowiony, a nawet przebudowany i zmienił swój kształt, jego istnienie w tym samym miejscu też byłoby niemożliwe.
– W miejscu, w którym budka stoi, po przebudowie zaprojektowana jest droga pożarowa – wyjaśnia Przemysław Kamiński. – Więc tak, czy inaczej, nic tam stać nie może.

Sęk jednak w tym, jeśli już mowa o projekcie przebudowy, że właśnie na etapie jego sporządzania nikt z decydentów o budce nie pomyślał. Dzisiaj przyznaje to otwarcie również nasz rozmówca.

– To prawda – mówi wiceprezydent. – Specjalnie o to nie walczyliśmy i nie ma co tego ukrywać. Bo nawet biorąc pod uwagę niewątpliwy fakt, że „Lody Eskimo” od dziesięcioleci wrosły w krajobraz placu i budzą u wielu mieszkańców zrozumiały sentyment, to czasy jednak się zmieniają i trzeba to niestety brać pod uwagę. Klimat miejsca niekoniecznie tworzyć muszą obiekty architektonicznie, co tu dużo mówić, nieładne.

Kamiński przyznaje, że jest sympatykiem i lodów i rurek z kremem. I od dziecka jadł właśnie te, kupowane w budce. Ale dla ratuszowych planów nie ma to znaczenia. Jak i to, że budka stoi na placu już od ponad półwiecza, a obecna jej właścicielka raczy bielszczan lodami i rurkami od blisko trzydziestu sześciu lat. Wygląda więc na to, że klamka już zapadła. Szkoda. Bo gdyby ratusz jednak powalczył o istnienie tego – dla wielu – kultowego już miejsca, z pewnością architekci mogliby przebudowaną budkę wkomponować jednak w nowy wizerunek placu. Przy okazji warto uświadomić sobie, ile już takich charakterystycznych dla miasta miejsc zniknęło z naszego krajobrazu.