W „Klimczoku” nie chcą WOŚP. Afera o puszkę

Sypią się skargi na Schronisko Klimczok, którego zarządca – w odróżnieniu od innych – nie życzył sobie obecności Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Chłopiec z puszką w rękach rzekomo miał zostać wyproszony i marznąć pod drzwiami. W schronisku te uwagi traktują jako pomówienie.

W dniu Finału WOŚP odbyła się też akcja charytatywna „#KlimczokdlaCypiska”. – Wspierał nas wtedy trzynastoletni Dominik, który swój udział idealnie połączył ze wsparciem dla WOŚP – mówi Daniel Kociołek zaangażowany w to przedsięwzięcie. – Niestety i podczas tak wspaniałych inicjatyw zdarzają się nieprzyjemności. Są rzeczy i zachowania, na które nie wyrażamy zgody. Bez względu na to, jakie jest kogokolwiek stanowisko względem WOŚP, takich rzeczy się zwyczajnie, po ludzku, nie robi! Otóż, Schronisko PTTK na Klimczoku postanowiło wyprosić młodego człowieka z puszką WOŚP ze swoich progów, zabraniając mu tam samym kwestowania, zasłaniając się brakiem zgody z PTTK, a jak oficjalnie wiemy taka zgoda nie jest i nie była mu potrzebna. Młody człowiek postanowił zrezygnować z ogrzania się i wysuszenia w ciepłym schronisku. Ponadto załoga schroniska wyraziła swoje niezadowolenie z całego zmieszania na Klimczoku. Dominik postawiony w jednoznacznej sytuacji opuścił schronisko i marzł przed drzwiami. Jesteśmy w ogromnym szoku i uważamy, że oficjalna skarga do PTTK w Warszawie jest najlepszym sposobem na pokazanie, że nikt nie zgadza się na takie traktowanie drugiego człowieka! – stwierdza mężczyzna. I zwraca się do gospodarzy obiektu: – Jest nam, dorosłym, wstyd przed młodym człowiekiem za was, załogo Schroniska Klimczok. Najwidoczniej pora na zmianę dzierżawcy! Stanowczo minęliście się z powołaniem. A brak waszej dobrej woli i prywatne ideologie są kompletnie nie zgodne z tym, czym powinniście się kierować. Wasza postawa jest niegodna, nie względem WOŚP, a względem młodego człowieka, który zaufał, że będzie mógł u was, w górskim schronisku, ogrzać się i napić ciepłej herbaty. Wstyd! Nie musicie pomagać innym, ale nam w tym nie przeszkadzajcie. Dominik mimo wszystko powiedział, że warto, a to było najfajniejsze wyjście na Klimczok. A do swojej puszki uzbierał 1 090 złotych.

Szef schroniska traktuje tę wypowiedź jako pomówienie. – Nie organizujemy w schronisku WOŚP-u z prostego względu: wielu turystów (i wiemy to z rozmów z nimi) chce odpocząć od wszystkiego w mieście i dlatego idzie w góry. Szanujemy to i nie narzucamy się z rożnego rodzaju akcjami, mimo że narażamy się wtedy na jeszcze większą krytykę, ale uważamy, że w górach jest to dobra decyzja. 30 stycznia do schroniska z rana przyszło sporo osób, które słowami uznania pochwaliło to, że jest tu spokój i rozwinęło o jaki spokój chodzi – opowiada. – W pewnym momencie weszła pani z grupą osób oraz puszką i zaczęła kwestować, podchodząc do turystów oraz do obsługi. Została poinformowana, że nie życzymy sobie kwestowania na terenie schroniska. Pomimo tej informacji pani usiadła w rogu werandy i rozłożyła na stole rekwizyty związane z WOŚP, tworząc tym samym wrażenie zorganizowania w tym miejscu punktu WOŚP. To nie spodobało się turystom, którzy przyszli do nas od tego odpocząć i w gorzkich słowach krytyki wyrazili to przy ladzie wychodząc ze schroniska. W związku z tym do pani podeszła osoba z obsługi i grzecznie (i nie ma do tego żadnych zastrzeżeń, bo było to przy wszystkich) poprosiła, żeby – gdy zje sobie (własny) posiłek – podeszła, aby porozmawiać. Po kilku minutach odbyła się rozmowa, w której pani została poproszona o identyfikator oraz zgodę na kwestę w tym miejscu i – jak się okazało – nie posiadała legitymacji WOŚP, mimo że zbierała pieniądze do puszki. Została zatem pouczona, że nie może zbierać pieniędzy we własnym zakresie, bo może to zostać niemiło odebrane przez turystów i żeby tego uniknąć prosimy o niekwestowanie. Koniec! Nikt nie został ani wyrzucony, ani wyproszony. Mało tego, nikt z obsługi nie rozmawiał z żadnym dzieckiem.

Ta sprawa wywołała lawinę komentarzy. Tylko na stronie schroniska jest ich ponad pół tysiąca. Wielu wspiera gospodarzy schroniska i przekonuje, że słyną z gościnności. Jednak jeszcze więcej osób ocenia ich stanowisko jako absurdalne, wskazując, że opiekunka małoletniego wolontariusza nie miała identyfikatora ani żadnej zgody, bo nic takiego nie jest konieczne. I deklaruje omijanie tego miejsca szerokim łukiem.

– Jakbyście się nie tłumaczyli, to smród pozostanie – to jeden z komentarzy z zażartej dyskusji w „sieci”, który chyba najlepiej ją podsumowuje.