Wydarzenia Bielsko-Biała

Andrychów walczy o wodę. Leśnicy chcą wyciąć las. Jest obawa o wyschnięcie źródła

Fot. Wikipedia – rezerwat Madohora

Leśnicy chcą wyciąć położony na stokach Łamanej Skały (szczyt w Beskidzie Małym) las, stanowiący naturalną ochronę źródlisk rzeki Wieprzówki oraz kilku innych okolicznych potoków.

„Wierzymy, że możliwości uzgodnienia kompromisu godzącego interesy Lasów Państwowych i zwolenników powiększenia rezerwatu z uwagi na ustalenia opinii hydrologicznych nie zostały jeszcze wyczerpane. Dlatego prosimy o wstrzymanie zabiegów gospodarczych, co pozwoli podmiotom ubiegającym się o stworzenie obszaru chronionego na dokończenie procesu przygotowywania opinii i wniosków” – to fragment apelu, z jakim władze Andrychowa, ekolodzy oraz naukowcy zwrócili się ostatnio do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Gra toczy się o wysoką stawkę – o to, czy w kranach mieszkańców Andrychowa i kilku okolicznych miejscowości nie zabraknie wody.

Apel jak krzyk rozpaczy

Do tej pory – przyznaje Radosław Ślusarczyk, prezes stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot z Wilkowic – leśnicy byli głusi na sugestie i opinie środowisk, które stoją za tym apelem. Tymczasem chodzi o ochronę interesu publicznego. Pod apelem podpisali się nie tylko ekolodzy, lecz także osobistości ze świata nauki, jak hydrogeolog prof. Mariusz Czop z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, dr Jerzy Parusel, specjalista z dziedziny leśnictwa i siedlisk przyrodniczych i dyrektor Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska. Pod apelem podpisał się też wiceburmistrz Andrychowa Wojciech Polak, szefowie działających na terenie tej gminy dwóch spółek wodociągowych oraz przedstawiciel Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego.

W czym rzecz? Leśnicy chcą wyciąć położony na stokach Łamanej Skały (szczyt w Beskidzie Małym) las, stanowiący naturalną ochronę źródlisk rzeki Wieprzówki oraz kilku innych okolicznych potoków. Tymczasem to właśnie z tej rzeki pochodzi woda dostarczana wodociągami mieszkańcom regionu. Funkcjonują na niej ujęcia zaopatrujące w wodę wiele tysięcy gospodarstw domowych, głównie w Andrychowie oraz Rzykach. Już teraz wody w rzece zaczyna okresowo brakować. Mieszkańcy narażeni są na jej poważne niedobory. Najgorsza sytuacja wystąpiła pod tym względem w 2012 roku, kiedy w wyniku suszy wyschła większość lokalnych cieków wodnych. Aż strach pomyśleć co się stanie, gdy las zniknie w miejscu, gdzie rzeka bierze swój początek.

I właśnie przed tym czarnym scenariuszem ostrzegają teraz naukowcy. Chodzi o naturalną retencję. Las zatrzymuje wodę deszczową. Dzięki niemu woda powoli „wsiąka” w grunt i gromadzi się w naturalnych podziemnych zbiornikach, które zasilają tryskające z ziemi źródła. Gdy nie ma lasu, woda bardzo szybko spływa po zboczu i od razu wpada do strumieni, powodując ich gwałtowny przybór. Gdy ulewa ustaje, poziom wody w potokach szybko spada. W takiej sytuacji deszczówka nie uzupełnia jednak podziemnych zbiorników i źródła wysychają. Jednym słowem – las zatrzymuje wodę i oddaje ją powoli. Bez niego górskie rzeki mają charakter okresowy (woda płynie w nich tylko po deszczach czy roztopach), a takie cieki nie są w stanie zaopatrywać w sposób optymalny i stabilny okolicznych mieszkańców w wodę.

„Liczne publikacje naukowe potwierdzają, że pozyskanie drewna, również w sytuacji kiedy nie jest ono prowadzone za pomocą zrębów zupełnych, wpływa negatywnie na stosunki wodne, zwiększając zarówno ryzyko okresowych powodzi, jak i niedoborów wody. Jest to skutkiem zarówno wycinania drzew, jak również naruszania stosunków wodnych na gruncie wskutek wykonywania dróg i szlaków zrywkowych powstających, aby te drzewa wywieźć z lasu” – czytamy w innym fragmencie apelu skierowanego do leśników.

Można powiedzieć, że to krzyk rozpaczy, bo już w 2019 roku, widząc jak strategiczną sprawą dla Andrychowa jest ochrona źródlisk rzeki Wieprzówki, tamtejszy samorząd zwrócił się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie o poszerzenie Rezerwatu Madohora o sąsiadujący z nim obszar, na którym rzeka bierze swój początek. Propozycja dotyczyła powiększenia rezerwatu o dodatkowych niespełna 30 hektarów lasu.

Ponad 70 hektarów

Obejmujący partie szczytowe oraz zbocza Łamanej Skały rezerwat Madohora utworzono w 1960 roku staraniem profesora botaniki leśnej oraz ekologii lasu na wydziale leśnictwa Akademii Rolniczej w Krakowie (obecnie Uniwersytet Rolniczy) Stefana Myczkowskiego. Ochroną objęte są tu cenne przyrodniczo stare świerkowe oraz bukowe drzewostany oraz inne liczne gatunki zagrożonych wyginięciem roślin i porostów, w tym nawet takie wpisane na „Czerwoną listę mchów zagrożonych w Polsce”. Rezerwat słynie też ze swoich wychodni skalnych, których wysokość dochodzi nawet do kilkunastu metrów. Obecnie teren rezerwatu obejmuje obszar ponad 70 hektarów, a w przeszłości był większy. Gdy go utworzono liczył 114 hektarów powierzchni, ale w późniejszych latach areał ten zmniejszono o ponad 40 hektarów.

– Obecna propozycja powiększenia to właściwie przywrócenie pierwotnej wielkości obszaru chronionego – tłumaczy Radosław Ślusarczyk, dodając jednak, że proponowany obszar, który miałby wejść w skład rezerwatu, nie pokrywa się w 100 procentach z terenami, które niegdyś tej ochrony zostały pozbawione. RDOŚ pozytywnie odniósł się do propozycji władz Andrychowa. Ekolodzy z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot przyznają, że nie tylko poparł wniosek, ale zaproponował nawet objęcie ochroną jeszcze większego obszaru niż ten, który zasugerowali andrychowianie. W sumie rezerwat miałby powiększyć się o prawie 40 dodatkowych hektarów. Problem w tym, że do dzisiaj (minęły już cztery lata) nie zapadły w tej sprawie żadne wiążące decyzje. RDOŚ – tłumaczy Radosław Ślusarczyk – nie znalazł do tej pory pieniędzy na przeprowadzenie procedury związanej z powołaniem rezerwatu do życia (opracowania naukowe, badania, analizy itp.).

„Obecna postawa RDOŚ jest rozczarowująca” – czytamy na stronie stowarzyszenia z Wilkowic. Prace nad poszerzeniem rezerwatu utknęły w martwym punkcie. – Lasy Państwowe nie zmieniły planów wycinek na tym obszarze – tłumaczy Ślusarczyk. Tymczasem teren „przyszłego” rezerwatu do czasu aż nie zostanie objęty ochroną jest zwykłym lasem gospodarczym, gdzie prowadzona jest normalna gospodarka leśna, czyli pozyskiwane jest tam drewno. Może się więc okazać, że zanim rezerwat zostanie powiększony (jeśli w ogóle do tego dojdzie), leśnicy zdążą już wyciąć rosnące tam drzewa i pozbawić źródła Wieprzówki ochrony. Ewentualna decyzja RDOŚ w tej sprawie będzie więc spóźniona i okaże się przysłowiową musztardą po obiedzie. Stąd też apel do leśników, aby wstrzymali się z wyrębem. To, że wystosowano go właśnie teraz nie było kwestią przypadku.
Ekolodzy wyjaśniają, że kilka tygodni temu na obszarze, o który toczy się bój, rozpoczęto budowę leśnej „stokówki” – co może sugerować, że jest to przygotowanie do prac zrębowych (takie drogi służą do wywożenia drewna z lasu). Władze Andrychowa są tak zdeterminowane, aby ocalić ten ważny dla funkcjonowania miasta teren, iż skłonne są nawet zamienić się z Lasami Państwowymi gruntem. W zamian za las chroniący źródliska, chcą oddać leśnikom 30 hektarów należącego do miasta innego terenu.

Na razie leśnicy nie odnieśli się do tej propozycji ani też nie ustosunkowali się oficjalnie do wystosowanego do nich apelu o wstrzymanie wycinki. – Nabrali wody w usta i zachowują się cały czas tak, jakby sprawa ich w ogóle nie dotyczyła – podsumowuje Radosław Ślusarczyk. Sprawa nie jest jeszcze przegrana. Wszyscy zainteresowani ochroną źródlisk Wieprzówki mają nadzieję iż leśnicy wezmą w końcu pod uwagę ich apele i do czasu, aż teren nie zostanie objęty ochroną, drzewa nie zostaną wycięte. – Stawką jest woda dla Andrychowa. Trzeba bezwzględnie zwiększyć obszar ochronny dla zlewni Wieprzówki i Targaniczanki. To jest podstawowe źródło wody dla Andrychowa i okolic. Nie ma alternatywnych źródeł – przekonywał profesor Czop podczas niedawnego spotkania w andrychowskim ratuszu.

google_news
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trs
trs
1 rok temu

To co Ziobryści i PiS rękoma Lasów Państwowych, upolitycznionych jak nigdy robią z polską przyrodą to grzech i po prostu przestępstwo. Bestialsko zniszczyli przerażająco duży procent lasów i puszczy pospieszną wycinką (Puszcza Karpacka -okaleczona wyjątkowo dotkliwie, wiele lasów w Małopolsce, Notecka Bukowa, Białą, Kurpiowska, Białowieska, Knyszyńska, ostatnio Piska -to jak zdewastowali puszczę Piską /od powiatu szczycieńskiego, przez piski szlak Krutyni to nieludzkie barbarzyństwo. Jak szachownica, ogromne połacie wycięte, narzucane gałęzie, konary, grzybów coraz mniej, zwierzęta uciekają. Wycinają nawet w lesie ochronnym (!) Niszczą nam narodowe dobro. Kiedy lokalni mieszkańcy przestaną być ślepi? Kiedy stracą do końca życia najcenniejsze boro czyli… Czytaj więcej »

mieciu1950
mieciu1950
1 rok temu

wytnijcie wszystko, czas umierać

Krystian
Krystian
1 rok temu

A niedawno jeden z bielskich leśników zarzekał się, że las to nie tylko hodowla desek.

And
And
1 rok temu

Co mają Katowice do lasów w Małopolsce?

gtx
gtx
1 rok temu
Reply to  And

Tak zrównoważenie podzielona jest Polska. Np mieszkaniec Żywca to Ślązak., Od 23 lat ale Ślązak nie jak przez setki lat był góralem. Da się? Da. W Polsce na mapie są województwa, powiaty, gminy a sądy mamy rejonowe. Pokażcie mi na mapie jakiś rejon?? 16 województw a kody pocztowe jak za komuny, numeracja telefoniczna to samo, Równie lasy państwowe czy koła łowieckie z podziałem jak za komuny. Czyli komuna wiecznie żywa i nic się nie zmieniło.

o czym mowa
o czym mowa
1 rok temu
Reply to  gtx

Rejonizacja urzędnicza, dlaczego na mapie mają być zaznaczone rejony, Górale nie są Ślązakami, nikt nie odebrał im góralskości. Z rejestracjami samochodowymi jest dobrze czy też komuna? Nic się nie zmieniło?

Aaa
Aaa
1 rok temu
Reply to  And

Andrychów to dyrekcja lasów państwowych w Katowicach