Bielscy radni jednogłośnie przyjęli w lutym uchwałę zakazującą sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych na terenie dzielnicy Górne Przedmieście. Miało to ukrócić pijackie burdy na terenie osiedla bloków mieszkalnych. Czy coś to dało? – Niewiele – przyznają mieszkańcy. Skutek jest tylko taki, że jedyny na osiedlu całodobowy sklep spożywczy nie jest już sklepem całodobowym.
O wprowadzenie nocnej prohibicji od wielu lat zabiegała Rada Osiedla Górne Przedmieście. Mieszkańcy skarżyli się od dawna na biesiadujących nocami wśród bloków meneli. Nie dość, że zachowywali się głośno, to jeszcze bywali agresywni w stosunku do tych, którzy ośmielili się ich upominać. Zostawiali też po sobie potworny bałagan. Śmieci, rozbite szkło, walające się wszędzie puszki i butelki – tak wyglądał osiedlowy pejzaż.
Doszło do tego, że z całego osiedla usunięto ławeczki, aby nieproszeni goście nie mieli gdzie biesiadować. Na niewiele się to jednak zdało. Skutek tej decyzji odczuli jednak wyłącznie sami mieszkańcy. Brak ławek to spory problem – zwłaszcza dla osób starszych – chcących wyjść przed blok i usiąść na świeżym powietrzu. Dla pijaków nie stanowiło to problemu. Szybko znaleźli dla siebie inne lokalizacje. Jedną – na tyłach altany śmieciowej położonej między blokami, drugą – na niewielkim placu zabaw.
Sposoby na policję i kamery
Górne Przedmieście od wschodu graniczy bezpośrednio z zabytkową bielską starówką. Jest to jedna z najstarszych historycznych bielskich dzielnic. Niegdyś zajmowała znacznie większy obszar niż obecnie. Jej zachodni kraniec wyznacza teraz (mniej więcej) ulica Browarna, a od północy i południa ograniczają ją ulice Piastowska i Cieszyńska. Cały ten obszar jest mocno zurbanizowany, a stara zabytkowa zabudowa przeplata się z budynkami nowymi.
Służby porządkowe najwyraźniej nie radziły sobie z problemem nocnych pijaczków. Na nic zdały się też ustawione na terenie osiedla kamery miejskiego monitoringu. Późną jesienią ubiegłego roku – gdy trwały jeszcze konsultacje społeczne w sprawie wprowadzenia nocnego zakazu – mieszkańcy mówili wprost, że mimo iż policja i straż miejska bywają tu stosunkowo często, całe pijane towarzystwo niespecjalnie się tym przejmuje. Nie ma już więc nawet sensu dzwonić z interwencją, bo gdy po jakimś czasie pojawia się patrol, pijani jegomoście szybko znikają. Gdy funkcjonariusze odjeżdżają, towarzystwo ponownie się pojawia i zabawa trwa w najlepsze. Osoby te wiedzą też dobrze, jaki obszar obejmuje monitoring i skutecznie unikają obiektywów kamer. Dlatego gromadzą się w zaciszu altany śmieciowej czy na położnym nieco w dolince placu zabaw.
Burdy przed całodobowym
Za całe zło, jakiego doświadczali ze strony meneli mieszkańcy osiedla, obwiniono działający przy pobliskiej ulicy Cieszyńskiej całodobowy sklep spożywczy handlujący alkoholem. Niegdyś w okolicy działało więcej takich sklepów, lecz do teraz ostały się tylko dwa. Przy czym jeden zamykał się już wtedy o północy i to nie on – jak sugerowali pomysłodawcy nocnej prohibicji – stanowił problem. Za nocne burdy miał odpowiadać drugi ze sklepów, w którym alkohol można było kupić o każdej porze dnia i nocy. O tym, że był to niegdyś rejon niebezpieczny i nocą można było przed sklepem nawet oberwać, przyznawali sami bywalcy nocnych libacji.
Już jesienią ubiegłego roku sprzedawczyni z „całodobowego” twierdziła jednak, że jeszcze trzy, cztery lata temu przed sklepem i w jego okolicach faktycznie dochodziło prawie co noc do pijackich burd. Zdarzały się głośne kłótnie i awantury. Jednak później zrobiło się spokojniej. Nikt już nie rozrabiał, a i klientów chcących kupić alkohol pojawiało się późną nocą w jej sklepie znacznie mniej. Ekspedientka sugerowała, że wielu z tych, którzy wtedy rozrabiali, od dłuższego czasu już tu nie przychodzi. – Może pomarli, a może gdzieś się wynieśli – spekulowała. Natomiast chętnie – wynikało z jej wypowiedzi – z dobrodziejstwa nocnego sklepu „pod domem” korzystali mieszkańcy osiedla, wpadając po drobne zakupy, w tym także po papierosy czy alkohol – lecz nie po to, by pić go na ulicy.
Coś z mrocznego klimatu tego miejsca musiało jednak pozostać, bo nawet w późniejszym okresie sklep działał nocami nadal w trybie „specjalnym”. Do środka wejść się nie dało, a towary sprzedawane były przez zabezpieczone kratami okienko w drzwiach wejściowych.
Po alkohol trochę dalej
Mimo zapewnień, iż sytuacja się poprawiła, Rada Osiedla oraz znaczna część mieszkańców dążyła jednak do tego, by wprowadzić nocny zakaz sprzedaży alkoholu. Upatrywali w tym jedynego sposobu na ukrócenie pijackich nocnych rozrób. Jednak i oni zwracali uwagę, że popijaw pod chmurką nie organizują wyłącznie osoby bezdomne czy przybysze pojawiający się na Górnym Przedmieściu wyłącznie dlatego, że można tam było późną nocą kupić alkohol. Wielu z tych, którzy nocami imprezowali pod altaną śmieciową czy na placu zabaw, to sami mieszkańcy ulicy Cieszyńskiej i jej okolic. Były wśród nich zarówno osoby młodsze, jak i starsze.
Czy zakaz sprzedaży alkoholu coś zmienił? – Nic a nic – przyznaje mężczyzna w średnim wieku krzątający się przy samochodzie zaparkowanych w centrum osiedla. Dodaje, że wiele zależy od pogody, lecz imprezy pijackie jak były organizowane pod oknami bloków, tak nadal są. – Tylko po alkohol, gdy go zabraknie, biesiadnicy mają teraz dalej – przyznaje. Potwierdza to młoda kobieta pilnująca dziecka na placu zabaw. – Nic się nie zmieniło – odpowiada, pytana o nocne pijackie libacje. Wtóruje jej starsza kobieta spacerująca z psem. Jej zdaniem, zakaz niewiele pomógł, bo jeśli ktoś chce się napić, zawsze gdzieś alkohol znajdzie.
Sklep w nocy już nie działa
Stojąca za sklepową ladą sprzedawczyni nie kryje, że skutek decyzji Rady Miejskiej jest tylko taki, że sklep w nocy już nie działa. – Nie ma co ukrywać, że największy obrót mieliśmy nocami właśnie z alkoholu. Gdy nie możemy go sprzedawać po dwudziestej trzeciej, nie ma sensu, by sklep był czynny późną nocą, bo na siebie nie zarobi – mówi.
Dlatego placówka jest zamykana o północy i otwierana ponownie o piątej rano (w weekendy o szóstej), gdy ludzie wychodzą do pracy. W czasie gdy osiedlowy sklepik jest zamknięty, alkohol można bez trudu kupić na nieodległej stacji benzynowej, usytuowanej na rogu Michałowicza i Partyzantów, czynnej 24 godziny na dobę. Zakaz jego sprzedaży obowiązuje póki co w Bielsku-Białej tylko na terenie tego jednego osiedla. Uprawnienie do wprowadzania takich ograniczeń daje lokalnym samorządom ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Artykuł 12 tejże ustawy mówi, że rada gminy może podjąć uchwałę w zakresie ograniczenia w godzinach nocnych sprzedaży napojów alkoholowych przeznaczonych do spożycia poza miejscem sprzedaży między godziną 22.00 a 6.00 na terenie całej gminy lub wskazanych jednostek pomocniczych (dzielnic, osiedli). W przypadku Górnego Przedmieścia bielscy radni – na wniosek Rady Osiedla – skorzystali właśnie z tej możliwości, choć wprowadzili prohibicję nie w pełnym wymiarze. Obwiązuje dopiero od godziny 23.00.
Czy podobny los czeka w przyszłości również inne niewielkie całodobowe sklepy działające w mieście? Nie da się tego wykluczyć, lecz trzeba mieć na względzie, iż ich rolę mogą bardzo szybko przejąć pokątni handlarze alkoholem. Rynek nie lubi próżni i skoro na coś jest popyt, ktoś szybko go zaspokoi.
Nie można też zapominać, że w całej sprawie nie chodzi przecież o to, aby zakazywać handlu i likwidować sklepy całodobowe, lecz o to, by zdyscyplinować niewielką grupkę drobnych pijaczków zakłócających innym ciszę nocną. Czyżby straż miejska i policja faktycznie nie były w stanie sobie z nimi poradzić?
Pamiętam jak oglądałam tam mieszkania w okolicy, piękny słoneczny dzień, popołudnie, a meneli pełno, od razu wiedziałam, że patologiczne osiedle. Jak większość zresztą, smutna prawda
A co być widziała gdybyś oglądała mieszkania po 23?
A co niby mają znaczyć te zdjęcia śmietnika który w ogóle stoi w innym miejscu..?
Nie można nakazać zakazu sprzedaży alkoholu w naszym mieście czy w kraju gdzie jest tylko 5 % abstynentów . Nie jesteśmy krajem muzułmańskim gdzie pije się tylko mleko soki i wodę.
Zakaz nocnej sprzedaży
No wiadomo,każdy wie o co chodzi.
Przecież wyraźnie jest napisane w artykule o co chodzi. Nie chodzi o zakaz sprzedaży w ogóle w B-B. Ten zakaz sprzedaży w nocy jest słuszny, ale już nie będę dalej tłumaczył.
Nie sprzedawać pijakom i debilom będzie ok ale to oni napędzają interes gdzie jest policja i SM.
Odbierają ludziach swobodę wyboru, nie czuje się wolnym człowiekiem w tym kraju. Jakim prawem ktoś z dnia na dzień zakazuje sprzedaży alkoholu? A bielszczanie albo przyklaskuja albo siedzą cicho… A dlatego górne przedmieście bo na starym browarze buduję się deweloper i to on postanowił, a downy z urzędu przegłosowali, za jakąś tam opłatą. Pod “zydem” nic się nie dzieje i nigdy nie działo, wiem bo mieszkam nie daleko. Żule czasem pytali o drobne czy peto, ale zawsze grzecznie i tyle. Od jakiegoś czasu dzień w dzień psy albo strażaki wiejskie gnebia bezdomnych i przeganiaja lub wywożą, bo deweloper czyści dzielnice… Czytaj więcej »
Szwecja sobie poradziła.
Zrobić tak jak we Wrocławiu. Jak Radni jednej z dzielnic zabronili sprzedaży alkoholu po 23, sklep całodobowy który sprzedawał tam alkohol wywiesił na drzwiach listę radnych którzy głosowali za tą ustawą wraz z ich numerami telefonów. Wszelakie zakazy nakazy i utrudnienia dla Polaków przynoszą skutek wręcz odwrotny.Co z tego że zamknięto sklep nocny, jak w pobliżu jest stacja benzynowa. Radni powinni kandydować do nagrody ale Darwina.
Jest przykład Krakowa w dobrą stronę, też radni uchwalili.
Zdecydowane tak dla prohibicji na terenie całego miasta!!
Stuknij się w pusty dzban.
Poczytaj w jaki sposób funkcjonuje prohibicja w Księstwie Niderlandów zanim po raz kolejny się wygłupisz.
Ja mieszkam w Polsce i interesuje mnie Polskie prawo. W pierwszym komentarzu nie wspominałeś nic o ksiestwie. Także nie rozumiem twojej odpowiedzi.. . W 2030 chcą wprowadzić zakaz sprzedaży papierosów i wyrobów tytoniowych. Powoli odbierają nam prawo wyboru..
A ja jestem z Marsa 😅 Niestety ale to nie hiszpan,włoch,niemiec,belg czy czech leży pijany na ulicach polskich i zachodnich miast.W porównaniu do zgniłego zachodu polskie prawo jest dużo mniej restrykcyjne i oby tak zostałoZakaz sprzedaży można skonstruować w taki sposób by nie ucierpieli normalni ludzie.I nie ma się co kłócić i obrażać,krzyczeć o odbieraniu praw ponieważ alkohol wpisuje się w definicje narkotyku,a jego nadużywanie jest przedewszystkim tragedią.
Polskie prawo jest chore! I jest na to mnustwo przykładów. Jak wspomniałeś już o narkotykach to dlaczego nie wezmą się za cukier? Zakazać sprzedaży cukru, jego uzależnienie jest porównywalne do heroiny a ludzie faszerują nim swoje dzieci. W sumie cukier jest nawet w chlebie.
Co się ograniczasz.W całej Polsce,Europie,na całym świecie a będzie wspaniałe.
Tak?A dlaczego przez garstkę idiotów mają cierpieć normalni ludzie?Dlaczego mają to oglądać i słuchać dzieci?
Piwerko albo drinka można wypić w domu,zapas na wieczór można zrobić w ciągu dnia,to się nie zepsuje.
Żyjemy w pięknym kraju,ale mentalnie jest to jeszcze ciemny las.Przykre.
Prawo i Sprawiedliwość nawet tu nie działa , ale na kobiety i ludzi o innych poglądach to bata mają.
Raczej na lewicowy rozum.
Kolejny POeb co wszędzie musi politykę wmieszać…
Mają na nich bata bo są bezbronni.
A co robi SM łazi koło ratusza i zakłada blokady dlaczego nieroby nie wyjdą na miasto w ten rejon,dlaczego nie sprawdzają kupującego pijanego wódkę szybko by zlikwidowali melinę nie sklep