Kacper Sztuka od kilku lat uważany jest za jedną z największych nadziei polskiego motorsportu. 17-letni kierowca z Cieszyna po raz pierwszy do pojazdu wyścigowego wsiadł w wieku 4 lat. Dzięki wsparciu rodziny oraz sponsorów Kacper piął się po kolejnych szczeblach kategorii juniorskich w gokartach, aby otrzymać promocję do startu we włoskiej Formule 4.
Szybki progres, dobre wyniki oraz wzrastające wsparcie finansowe sprawiają, że o Kacprze coraz częściej mówi się jako o potencjalnym następcy Roberta Kubicy w Formule 1. Zaś sam zainteresowany na dotarcie do najbardziej elitarnej klasy wyścigowej daje sobie 5 lat. Nadzieja motosportu z naszego regionu opowiada red. Krzysztofowi Londzinowi o pierwszych krokach za kierownicą, nabieraniu doświadczenia oraz o tym, jakimi prawami rządzą się wyścigi rangi Formuły 1 i jakie wymagania należy spełnić, by móc w nich rywalizować.
– Jak do tego doszło, że już jako czterolatek wsiadłeś do gokarta?
– To trochę zabawna historia. Urodziłem się w szpitalu w Bielsku-Białej na tym samym oddziale co Tymek Kucharczyk, który teraz ściga się w brytyjskiej Formule 3. Mój ojciec i tata Tymka się znali, bo obaj też byli kierowcami rajdowymi. Kiedy mieliśmy 4 lata, tata Tymka nalegał, żebyśmy pojechali na gokarty do Tychów. Pamiętam, że bałem się dźwięku odpalanego silnika, ale była z nami jeszcze moja siostra, która nie miała takich oporów. Powiedziałem sobie, że nie mogę być gorszy i też się przejechałem, a potem tak mi się spodobało, że już nikt nie musiał mnie namawiać.
– Twój tata ścigał się w rajdach samochodowych i domyślam się, że to nie przypadek, że poszedłeś w jego ślady. Czy ojciec od początku wróżył Ci karierę kierowcy?
– Nie, to nie było tak, że mój tata chciał, żebym poszedł w jego ślady. Zdawał sobie sprawę, że rajdy samochodowe to nie jest bezpieczny sport. Natomiast kiedy zauważył, że gokarty sprawiają mi radość, postanowił mnie w tym wspierać.
– Obserwując ścieżkę Twojej kariery od początku, można zauważyć, że bardzo szybko zacząłeś pojawiać się na zawodach we Włoszech. Domyślam się, że wymagało to bardzo dużego poświęcenia ze strony rodziców, abyś mógł już w wieku 9 lat startować tak daleko od Polski.
– To prawda. Gdy miałem 5 lat, rozpocząłem ściganie w dziecięcych gokartach w Czechach, ponieważ mieszkając w Cieszynie, mieliśmy bliżej na zawody do Czech niż do Polski. Tam poznaliśmy ludzi, którzy wytłumaczyli nam, że jeśli marzymy o ściganiu w Formule 1, najlepiej będzie, jeśli będziemy jeździć we Włoszech. Był taki sezon, że w sumie aż 20 razy w roku jechaliśmy z tatą samochodem z Cieszyna do Włoch. Tata robił jednak wszystko, bym miał jak najlepsze warunki do rozwoju.
– Dlaczego jazda gokartem jest tak ważna dla kierowcy marzącego o Formule 1?
– Etap jazdy w gokartach jest bardzo potrzebny, jeśli ktoś myśli o rywalizacji w Formule, bo tu kierowca uczy się jazdy wśród innych samochodów. Gokarty często się ze sobą stykają na torze, bo jest dużo przepychanek. Tor gokartowy jest bardzo kręty, więc szybko trzeba podejmować decyzje. To niezwykle cenne doświadczenie na przyszłość.
– Pod koniec Twoich występów w gokartach startowałeś w zawodach rangi mistrzostw Europy, a potem przyszły pierwsze testy we włoskiej Formule 4.
– W 2020 roku brałem udział w testach w bolidzie, aby w kolejnym roku móc rozpocząć ściganie w Formule 4. W tej klasie wyścigowej do głosu zaczynają dochodzić już pieniądze, dlatego byliśmy w stanie podpisać kontrakt tylko z najsłabszym zespołem w stawce AS Motor Sport. W barwach tej ekipy nie byłem w stanie odnosić sukcesów, ale udało mi się kilka razy zająć lokatę w pobliżu czołowej dziesiątki zawodów, co było dużym osiągnięciem, patrząc na to, jak słabym autem jeździłem. Po sezonie 2021 grupa US Racing, zdecydowanie lepsza ekipa zaczęła się mną interesować i nawiązaliśmy współpracę.
– Sezon 2022 ukończyłeś na 6. miejscu w klasyfikacji generalnej F4 i odniosłeś 2 zwycięstwa. W trwającym sezonie walczysz o triumf w łącznej punktacji, a w przyszłym roku myślisz już o startach w wyższej kategorii, czyli Formule 3. Od czego to będzie zależało?
– Przede wszystkim od budżetu. To nie jest tak, że kierowca, który wygra włoską Formułę 4 otrzymuje awans do Formuły 3. Umiejętności i wyniki na pewno mają znaczenie, ale na pierwszym miejscu liczą się pieniądze. Aby móc jeździć w Formule 4, musiałem zgromadzić budżet wielkości 600 tys. euro. Przed startem sezonu 2023 mieliśmy kłopoty z dopięciem budżetu, ale z pomocą przyszła nam akademia ORLEN Teamu, która została moim sponsorem. Jednak, aby móc otrzymać przepustkę do F3, będę musiał zgromadzić kwotę 1 mln 500 tys. euro. Dzieje się tak, ponieważ kierowcy są źródłem dochodu dla zespołów.
– Jak wygląda typowy trening kierowcy wyścigowego poza samochodem?
– Kładziemy nacisk na trening refleksu i takiego myślenia połączonego z wysiłkiem, po to, aby w trakcie dużego wysiłku podczas zawodów być w stanie podejmować racjonalne decyzje. Dlatego wykonujemy ćwiczenia takie jak np. tzw. lampki, które musimy gasić na czas, rzucanie piłek i ich odbijanie, czyli trening pobudzający mózg. Kierowcy generalnie muszą być szczupli, aby móc zwinnie operować kierownicą.
– Karierze kierowcy rajdowego poświęcasz całe swoje życie, a jednocześnie chcesz skończyć szkołę i napisać maturę. Jak wygląda zatem u ciebie łączenie nauki ze sportem?
– Byłem uczniem I LO im. Antoniego Osuchowskiego, ale w połowie trzeciej klasy przeszedłem na nauczanie domowe. Obecnie wygląda to tak, że online zdaję egzaminy ustnie i pisemnie z całego roku. Mam korepetycje ze wszystkich przedmiotów i sam przygotowuję się do matury.
– Otwarcie mówisz, że Twoim celem jest start w Formule 1. Jak myślisz, ile czasu potrzebujesz, aby ten cel zrealizować?
– Przez najbliższe 2 sezony mam zamiar ścigać się w Formule 3, a potem przez kolejne 2 lata w Formule 2. Jeśli wszystko pójdzie dobrze z planem, to za 5 lat wejdę do świata Formuły 1.