Społecznicy są wściekli i mówią o katastrofie ekologicznej, a według leśników nic się nie stało i wszystko wróci do normy. Fakty są takie, że trudno dziś poznać górny odcinek potoku Olszówka na zboczu Szyndzielni, bo zamienił się koryto pokryte błotem i kamieniami.
Rzecznik prasowy Nadleśnictwa Bielsko mówi portalowi bielsko.biala.pl, że do zdarzenia doszło 13 i 14 lutego. – Zanieczyszczenie potoku substancją mineralną zmywaną ze szlaku zrywkowego miało miejsce w wyniku bardzo niekorzystnych warunków atmosferycznych – intensywnych opadów deszczu w połączeniu z mocnym topnieniem znacznej pokrywy śnieżnej w wyższych partiach gór. To wszystko spowodowało uruchomienie substancji mineralnych ze szlaku zrywkowego i w miejscu gdzie ów szlak przechodzi brodem przez potok cała ta substancja dostała się do jego koryta – wyjaśnia Tomasz Gawęda.
Inaczej widzą to społecznicy. Wskazują, że to obszar Natury 2000, a koryto potoku zniszczono, zasypując je masami ziemno-skalnymi, na odcinku ok. 300 metrów. Zdaniem Jacka Zachary, pochodzą one z gruntu, który odspoił się podczas budowy pobliskiej drogi leśnej.
„Według społeczników, rozmiar strat w korycie potoku pozwala przypuszczać, że zasypanie koryta potoku odbyło się nielegalnie. Ich zdaniem doszło do pozbycia się odpadu w potoku Olszówka” – czytamy na bielsko.biala.pl.
– Nadleśnictwo, gdy tylko powzięło informacje o zaistniałej sytuacji, dokonało interwencji polegającej na wstrzymaniu wszelkich prac oraz założeniu na potoku naturalnych przegród filtrujących dla zatrzymania wymywanego materiału skalnego – informuje rzecznik prasowy Nadleśnictwa Bielsko. – Nie jest prawdą, co było nam zarzucane, że w korycie potoku prowadzone były jakiekolwiek prace. Zjawisko nanoszenia materiału mineralnego na brzegi potoków jest naturalne. Powoduje nawet w niektórych przypadkach powstanie specyficznego siedliska przyrodniczego nazywanego górskim lasem łęgowym. W tym przypadku rozmiar tego naniesienia jest naprawdę niewielki, a już wiosną przyroda zapewne „zabliźni” tę naturalną zmianę w siedlisku, podobnie jak w lasach wysokogórskich – dodaje.
Sprawę wyjaśnia Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach.
I o co ta afera? Przecież potok płynie przez te skały, po każdej większej ulewie wymywa ten sam materiał skalny. Co innego, gdyby ktoś wlał tam rozpuszczalnik albo ropę. Niech się lepiej zabiorą za crossowców rozjeżdżających lasy i tych, co wywożą do nich śmieci.
Ten grunt co się odspoił to odpad co trzeba zawieźć do PSZOK? Ja takie nigdy nie woziłam.
Takich potokòw są dziesiątki w Rycerce i innych wsiach i nikt z tego afery nie robi
To nie znaczy, że to jest ok.
A co mamy powiedzieć o szalejących motocyklistach na Goleszowskich górkach, w lasach, gdzie są unikalne źródła tufowe lub w rezerwacie w Cisownicy. I nic sobie nie robią z nowootwartego posterunku policji z pompą otwieranego niedawno.
Zgadzam się w stu procentach. Za tych szkodników powinni się wreszcie zabrać. Dzięgielowie i Lesznej Górnej to samo, potrafią rozjeździć dno potoku, będącego miejscem rozrodu płazów koło kamieniołomu. Zapewne to ci sami szkodnicy. Wiem, że nieładnie jest hejtować, ale ilekroć słyszę motocykl w lesie, to życzę takiemu baranowi, żeby rozwalił sobie pusty łeb o jakąś gałąź.
To tylko kolejny dowód na to kto jest największym szkodnikiem w lesie
Chyba ja
Co wam tam beton przeszkadza przyjdzie deweloper to będzie miał przygotowane