Żywiecka policja przedstawiła okoliczności towarzyszące pewnej dramatycznej akcji ratunkowej, jaka miała miejsce kilka dni temu na Jeziorze Żywieckim. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Z relacji funkcjonariuszy wynika, że tego dnia, tuż po 22.00 dyżurny z Komisariatu Policji numer IV w Bielsku-Białej, przekazał swojemu żywieckiemu odpowiednikowi informację, iż na plaży w Międzybrodziu Bialskim znajduje się dziwnie zachowujący się mężczyzna. Na miejsce skierowano patrol. Wysłani nad jezioro funkcjonariusze (sierżant Bartłomiej Matuszyk oraz starszy posterunkowy Artur Kamiński) nie natknęli się na wskazanej plaży na opisywanego mężczyznę. Gdy jednak oświetlili taflę jeziora latarkami zauważyli, iż jakiś człowiek dryfuje na wodzie w odległości około 30 metrów od brzegu. Powiadomili o tym dyżurnego, który skierował na miejsce straż pożarną oraz pogotowie. Policjanci widząc, że sytuacja jest dramatyczna i wymaga natychmiastowej reakcji, nie czekając na „wsparcie”, weszli do wody i zaczęli płynąc w kierunku mężczyzny. Cały czas utrzymywali też z nim kontakt głosowy, krzycząc i wołając do niego.
Niestety silny prąd zaczął znosić mężczyznę w głąb jeziora i mundurowi nie byli w stanie do niego dopłynąć (na dodatek woda była lodowata). Zawrócili więc do brzegu cały czas utrzymując kontakt wzrokowy i głosowy z dryfującym na wodzie. – Mężczyzna chwilami nie odpowiadał na wołania policjantów, jednak ciągłe okrzyki w jego kierunku przynosiły rezultaty i odzew z jego strony – opisują dramatyzm sytuacji mundurowi. W tym czasie na miejsce przyjechali strażacy ochotnicy z Międzybrodzia Bialskiego z łodzią ratunkową i wyciągnęli na brzeg niedoszłego topielca. Okazał się nim 31-letni mieszkaniec śląska. Z objawami hipotermii trafił do szpitala. Z opisu zdarzenia wynika, iż mężczyzna był najprawdopodobniej w stanie głębokiej psychicznej depresji. Szybka akcja policji i służb ratunkowych uratowała mu życie.