Wydarzenia Cieszyn

Cieszyn wstępuje na sądową ścieżkę. Co dalej z reklamami?

Fot. Katarzyna Lindert-Kuligowska

To nie była prosta decyzja. Podczas ostatniej Rady Miejskiej w Cieszynie rozważano, co zrobić z uchwałą krajobrazową, którą w pewnej części uchylił Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach. Klamka jednak zapadła, choć poprzedziła ją swoista bitwa na argumenty. Co czeka mieszkańców?

Przypomnijmy, że 29 listopada 2019 roku Rada Miejska w Cieszynie ustaliła zasady i warunki sytuowania obiektów małej architektury, tablic reklamowych i urządzeń reklamowych oraz ogrodzeń. Określiła ich gabaryty, standardy jakościowe oraz rodzaje materiałów budowlanych, z jakich mogą być wykonane, innymi słowy przyjęła uchwałę krajobrazową. Łatwo nie było. Dokument wzbudził nie lada emocje, o czym zresztą na bieżąco relacjonowaliśmy. To jednak nie zakończyło sprawy.

Swoistą kropkę nad „i” postawił jeden z przedsiębiorców. 14 listopada zeszłego roku wniósł bowiem skargę na uchwałę, kwestionując terminy dostosowania się do zapisów prawa. Chodziło o tablice reklamowe. Zgodnie z uchwałą rozróżniono bowiem tablice i urządzenia reklamowe na mające pozwolenie budowlane oraz te, które go nie mają. I tak, w pierwszej sytuacji właściciele mieli na ich usunięcie 120 miesięcy, czyli 10 lat (dla tablic mniejszych niż 18 m kw.) oraz 240 miesięcy, a więc 20 lat (dla tablic powyżej 18 m kw.). Natomiast, jeśli tablica reklamowa nie miała pozwolenia na budowę, musiała zniknąć w 48 miesięcy od daty wejścia w życie uchwały, czyli w ciągu 4 lat. W ocenie przedsiębiorcy z Cieszyna było to krzywdzące rozwiązanie. Jego zdaniem termin dostosowania do uchwały powinien być taki sam – bez rozróżnienia czy chodzi o tablicę na podstawie decyzji o pozwoleniu na budowę czy na podstawie zgłoszenia robót budowlanych.

25 kwietnia tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach przyznał przedsiębiorcy rację i stwierdził nieważność uchwały właśnie w aspekcie dotyczącym tablic reklamowych. Trzeba powiedzieć jedno – sędziowie nie pozostawili suchej nitki na cieszyńskiej uchwale. Wygrana to jedno. Pod względem jednak prawnym w ocenie samorządu w mieście zapanował chaos. Wszak tablice bez pozwolenia na budowę miały już z miasta zniknąć, tymczasem Cieszyn stracił prawo do przekonywania właścicieli do ich usunięcia.

– Sąd administracyjny nie orzekł uchylenia tego długiego okresu dostosowania albo tego pierwszego. Nie zrównał ich. Podjął najprostszą decyzję – wykreślamy całkowicie okresy dostosowawcze i bądź gmino w zawieszeniu prawnym – ocenił Przemysław Major, wiceburmistrz Cieszyna. Sytuacja stała się trudna, bo miasto nie może nakazać dostosowania się do uchwały. „W tym okresie – kilku miesięcy – trwały prace mające na celu egzekwowanie dostosowania nośników reklamowych do zasad uchwały krajobrazowej, które po 25 kwietnia 2024 roku nie mogą być kontynuowane. Niemożność kontynuacji prac egzekwujących dostosowanie do zapisów uchwały spowodowała nierówność pomiędzy podmiotami, które już usunęły czy dostosowały nośniki reklamowe, a tymi, które jeszcze tego nie zrobiły. W zaistniałej sytuacji wprowadzanie nowych nośników reklamowych musi być zgodne z zasadami uchwały, ale gmina nie może egzekwować likwidacji/dostosowania nośników istniejących przed wejściem w życie uchwały” – czytamy w uzasadnieniu do projektu uchwały umożliwiającej złożenie skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego w celu utrzymania obecnych zapisów uchwały.

Cieszyński radny Krzysztof Pszczółka podczas ostatnich obrad Rady Miejskiej w Cieszynie nie szczędził miastu gorzkich słów. – Myślę, że jest to jedna z ważniejszych decyzji, jakie stoją dzisiaj przed nami, ponieważ jak państwo wiedzą w interesie miasta podejmujemy tutaj decyzję. Mamy dbać o mieszkańców. Czytając uzasadnienie wyroku troszeczkę byłem przerażony. Co do intencji, skutków i efektów działania uchwały krajobrazowej nie mam wątpliwości, że były słuszne. Widzimy, że miasto wypiękniało przez te 4,5 roku. Mamy taką sytuację, że co kilka kroków nie potykamy się o „potykacz” i nie przerażają nas brzydkie, niestosowne reklamy. Ale co do zapisów tej uchwały krajobrazowej, szczerze mnie zamurowało. Mówię to także z tej perspektywy, że sam musiałem się do niej dostosować. Na nieruchomości w centrum miasta po roku należało zdjąć baner i to też zrobiłem – podkreślił i dodał, że czekał na efekty uchwały. Jak podkreślił, wjeżdżając do Cieszyna wolałby zobaczyć uroki Beskidu Śląskiego czy Mały Jaworowy niż gigantyczne reklamy, jednak właśnie one zostaną nieco dłużej. Podkreślał, że lokalni przedsiębiorcy, zmuszeni przepisami uchwały, dostosowali się do niej, natomiast większe firmy mogą wciąż reklamować się na gigantycznych banerach. Mówił wręcz o dyskryminacji tych, którzy zostawiają podatki w mieście. – Wyrok sądu jest porażający dla uchwały – podkreślał i apelował, aby ponownie przystąpić do prac związanych z uchwałą krajobrazową.

Inne zdanie miał w tej sprawie Przemysław Major, który argumentował, że jedynym rozsądnym wyjściem z obecnej sytuacji jest pójście do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Całkowicie nie zgadzam się z argumentacją pana radnego. A dlaczego? Ponieważ w zakresie dyskryminacji to jest stwierdzenie sądu, do którego sąd ma prawo, natomiast my z tym stwierdzeniem całkowicie się nie zgadzamy. Dlatego idziemy do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Po drugie, jeśli pan radny poświęciłby czas na przeanalizowanie strony internetowej miasta w zakładce „uchwała krajobrazowa” i „procedura uchwalania” wszystkich poszczególnych etapów to pan radny miałby dzisiaj wiedzę, że zróżnicowanie okresu dostosowania było efektem konsultacji społecznych z mieszkańcami i przedsiębiorcami na czwartym etapie przeprowadzania procedury formalnej. Wszystkie uwagi i wnioski w tym zakresie są w załączniku. Są tam uwagi mieszkańców, przedsiębiorców, które mówią o tym, aby zróżnicować okres dostosowawczy dla urządzeń reklamowych, które powstały na bazie pozwolenia na budowę, bo tego dotyczy spór sądowy, a urządzeń reklamowych, które nie powstały na podstawie pozwolenia na budowę tylko zgłoszenia. Na etapie uchwalenia w 2019 roku całej procedury, miasto nie miało informacji, bo takie do miasta nie trafiają, jakie urządzenia reklamowe są na podstawie zgłoszenia, czyli np. niezwiązane z gruntem – wyjaśniał Przemysław Major i dodał, że przedstawiając wnioski miasto przychyliło się do zróżnicowania urządzeń reklamowych. – To nie było niedopatrzenie, niezwrócenie uwagi przez władze miasta, to było odpowiedzenie na wnioski, jakie składali mieszkańcy i przedsiębiorcy, właściciele urządzeń reklamowych na etapie konsultacji społecznych. Po drugie, kwestia odszkodowawcza pojawiła się dopiero w połowie ubiegłego roku, jeśli dobrze pamiętam w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że zmiany w planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, które zostały wprowadzone nie uwzględniają kwestii odszkodowawczych. Innymi słowy jeśli ktoś uzyskał pozwolenie na budowę czy zgodę administracyjną na posadowienie swojego urządzenia reklamowego to zgodnie ze stanowiskiem Trybunału Konstytucyjnego ma mieć prawo odszkodowania za to. Tylko to jest „świeża” można powiedzieć decyzja. Ona w 2019 roku nie miała mocy prawnej, nie była w ogóle brana pod uwagę. Nie było rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego w tym zakresie – stwierdził Przemysław Major.

Sprawa była konsultowana z prawnikami, osobami, które pomagały w tworzeniu uchwały krajobrazowej, analizowano także inne rozstrzygnięcia w tej sprawie. – Dzisiaj sytuacja jest taka. Idziemy pierwszą ścieżką, czyli trybem wskazanym przez radnego. Zmieniamy naszą uchwałę, ale wchodzimy w tryb ustawowy w takim samym zakresie, w jakim jest uchwalanie uchwały. Zakładam, że zajmuje nam to od 10 do 12 miesięcy. I jesteśmy cały czas w zawieszeniu. Drugi tryb, czyli nie robimy nic. Czekamy na zmiany w ustawie o zagospodarowaniu i planowaniu przestrzennym, które są procedowane w Sejmie i Senacie. Czekamy, jaki będzie finalny efekt tych zmian i co się pojawi w zapisach ustawy w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w kwestii odszkodowawczej. Trzeci tryb to pójście na ścieżkę administracyjną przed Naczelnym Sądem Administracyjnym – stwierdził Przemysław Major.

Krzysztof Pszczółka jednak nie zamierzał zgodzić się na zaproponowane rozwiązane. – Chce mi pan powiedzieć, że to mieszkańcy w konsultacjach chcieli tego, że jeden podmiot będzie miał 20 lat na zdjęcie swojej reklamy, a drugi podmiot jedyne 12 miesięcy? Trochę nie chce mi się wierzyć – odbijał piłeczkę Krzysztof Pszczółka i dodał, że na niektóre reklamy trzeba będzie patrzeć w mieście aż do 2039 roku. – Wątpię, że dożyję, jak zdejmą te reklamy… 20 lat będę wjeżdżał do miasta i patrzył na reklamy. Ponadto uważam, że pilne rozpoczęcie prac i tak jest konieczne. Uważam, że procedura odwoławcza, a ona nie jest krótka, będzie trwała. Powinniśmy zacząć coś robić. W tej chwili mamy niedziałającą uchwałę krajobrazową, mamy chaos – podkreślił Krzysztof Pszczółka.

Jednak te argumenty nie przekonały radnych. Większość opowiedziała się za pójściem do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Za takim rozwiązaniem opowiedziało się aż 18 radnych, przeciw był jeden. Od głosu wstrzymało się dwóch radnych.

google_news