Władzom Babiogórskiego Parku Narodowego można tylko winszować anielskiej cierpliwości. I tego, że zamiast wysyłać strażników z bloczkami mandatów, z głupotą starają się walczyć poprzez łopatologiczną edukację. Tym razem proszą, by nie usuwać tyczek szlakowych, od których zimą może zależeć ludzkie życie.
Dyrekcja Babiogórskiego Parku Narodowego wystosowała apel o pozostawienie w spokoju dopiero co ustawionych tyczek szlakowych, które są kluczowe dla bezpieczeństwa turystów w zimie.
– Nie minęło zbyt wiele czasu, bo zaledwie tydzień, gdy Babiogórski Park Narodowy uzupełnił brakujące tyczki kierunkowe na szlakach graniowych. Tyczki zostały osadzone w kamiennych kopcach oraz dodatkowo zakotwione poprzeczną deską. Siła wiatru nie jest w stanie ich przewrócić, jedynie siła mięśni ludzkich. Jeszcze raz zwracamy się z prośbą o nieusuwanie tyczek z kamiennych kopców. Zbliża się zima i tyczki są jedynym wyznacznikiem szlaku, więc dla dobra turystów i ich bezpieczeństwa prosimy o pozostawienie ich w kamiennych kopcach – czytamy w komunikacie BgPN.
– Szanujmy wspólną przestrzeń i dbajmy o bezpieczeństwo na szlakach. To, co dla jednych może być drobną przeszkodą, innym może uratować życie w trudnych warunkach zimowych. Dziękujemy za zrozumienie i wsparcie! – w pojednawczym tonie piszą władze parku w liście otwartym do turystów.
Skończyły się czasy, gdy góry przemierzali głównie wytrawni turyści, którzy kierowali się zdrowym rozsądkiem. W Beskidach nawet park narodowy oraz rezerwaty bywają traktowane przez turystów jak parki rozrywki. Dziś do rzeszy dorosłych ludzi trzeba się więc zwracać niczym do małych dzieci niemal w każdej – wydawałoby się, że oczywistej – sprawie.
Dopiero co szefostwo BgPN prosiło turystów, o to, by nie szli za internetową modą i nie zmieniali krajobrazu szczytu Babiej Góry. Zaroiło się tam bowiem od kopczyków, które turyści usypują ze zbieranych wokół kamieni, naruszając tym naturalne siedliska roślin i zwierząt.
To niejedyne problemy, bowiem turyści chodzą też pod prąd jednokierunkową i stromą Percią Akademików, a bywają i tacy, którzy do parku narodowego ciągną psy. Ekstremalnym przypadkiem głupoty i chamstwa, braku poszanowania dla przyrody i innych turystów, jest poruszanie się w Beskidach pojazdami silnikowymi i spuszczanie psów ze smyczy. Zimą ratownicy górscy mogą się spodziewać kolejnych śmiałków, którzy w samych gaciach, bez przygotowania, będą wspinać się na szczyty.
Żelazne nerwy i pobłażliwość dla bezmyślności są więc w cenie…