Wydarzenia Cieszyn Czechowice-Dziedzice

Zamontowano elektryczną barierę przy tamie Jeziora Goczałkowickiego. Na kogo takie „zasieki”?

Długo pozostawała w sferze marzeń zarządzających zbiornikiem Goczałkowickim. Po wielu latach starań, wielu pismach w końcu  się udało. Przy tamie niedawno zamontowano barierę elektryczną, która ma odstraszać ryby przed podpływaniem do miejsca zrzutu wody z jeziora do Wisły.

– Zbiornik Goczałkowicki jest zbiornikiem zaporowym pozbawionym przepławek. W przypadku takiego typu zbiornika dla ryb gwałtowne zrzuty wód związane z sytuacjami zagrożenia – wody powodziowe czy awarie technologiczne, a także zwykłe przepływy związane z utrzymanie nienaruszalnego stanu rzek prowadzą do spływu osobników dorosłych jak również narybku. Pozbywaliśmy się szczególnie cennych gatunkowo ryb takich jak sandacz, szczupak, węgorz, a brak możliwości ich powrotu do miejsc bytowania i rozrodu przedkładał się na ubożenie ichtiofauny w zbiorniku – mówi Łukasz Pszczeliński, kierownik Rybaczówki Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowego w Łące.

Ponadto podczas gwałtownych zrzutów wody większość ryb ginęła uderzając w urządzenia hydrotechniczne, tak zwane zęby czy betonowe ścinany zapory. – Część ryb, która przeżyła, a była oszołomiona niestety była celem kłusowników, jak również zjadana przez ptaki czy zwierzęta rybożerne.

Rozwiązaniem tych wszystkich problemów ma być zastosowanie Elektronicznego Systemu Odstraszania Ryb (ESOR). Urządzenie to wykorzystuje niejednorodne impulsy elektryczne, które mają na celu zatrzymać i odstraszać ryby, przy jednoczesnym nie stanowieniu zagrożenia dla ich zdrowia i bezpieczeństwa. Oddziałują na układ nerwowo-mięśniowy na poziomie informacyjnym. Ryba odczuwa nieprzyjemne oddziaływanie pola elektrycznego, a chcąc uciec z obszaru jego oddziaływania, zmienia kierunek ruchu. Wykorzystuje się tu naturalną skłonność ryb do kierowania się w stronę dodatniego bieguna. Zwierzę najpierw ma kontakt z elektrodami dodatnimi, a następnie ujemnymi.

– Bariera jest zbudowana z szeregu elektrod zanurzonych prostopadle do prądu wody, podłączonych do generatorów impulsów i źródła energii ponad wodą. W momencie wygenerowania prądu, napięcie jest doprowadzane do dwóch elektrod. W efekcie wytwarzane jest pole elektryczne, które jest równoległe do prądu wody. Ryby wpływając w pole stają się częścią obwodu elektrycznego i odczuwają prąd płynący wzdłuż ich ciała. Zbliżając się, uczucie to wzrasta. Większość ryb w tej sytuacji zmienia kierunek ruchu i odpływa z dala od bariery. W przypadku, gdy ryba tego nie zrobi i będzie płynąć dalej, utraci ona poczucie orientacji i ustawi się prostopadle do prądu i zostanie zniesiona z prądem wody – dodaje.

Początkowo stosowano bariery elektryczne bazujące na prądzie przemiennym, jednakże nie stanowiło to bezpiecznej alternatywy dla ryb, ze względu na możliwość odniesienia obrażeń, a nawet śmierci. Sytuacja zmieniła się, gdy zaczęto stosować prąd stały oraz pulsujący prąd stały (zwany również tętniącym), które znacząco obniżyły niebezpieczeństwo dla ryb.

– Bariery elektryczne cieszą się popularnością, a przy odpowiednio dobranych impulsach pod kątem częstotliwości i napięcia, stają się również bardziej skuteczne niż innego rodzaju bariery. W przeciwieństwie do barier fizycznych, bariery niefizyczne takie jak elektryczne, są nie tylko trwalsze, ale również tańsze w utrzymaniu i stanowią małe zagrożenie dla środowiska – tłumaczy Łukasz Pszczeliński.

Wprowadzenie takiego systemu ma wpłynąć na poprawę ilości ryb w wodach zbiornika i zachowanie bytujących w nim gatunków w stanie nienaruszonym potrzebnym do utrzymania populacji na odpowiednim poziomie. W szczególności chodzi tu o ryby drapieżne, których wielkość populacji przekłada się na utrzymanie wielkości poziomu ryb karpiowatych, co z kolei ma wpływ na jakość i czystość wód zbiornika.

„Uciekało” tysiące sztuk

Straty spowodowane zrzutem wody przez spływ wylęgu i narybku mogą być ogromne. – Przy długotrwałym zrzucie wody straty można szacować w tysiącach sztuk, a może nawet dojść do całkowitego zrzutu zarybienia – dodaje kierownik. Warto dodać tutaj, że co roku wody jeziora Goczałkowickiego zarybiane są pół milionem sztuk sandacza, 260 tysiącami szczupaków oraz ponad 34 tysiącami węgorzy.

– Podczas jesienno-zimowych zrzutów wody dochodzi do strat ryb już podrośniętych i dorosłych, które mają w tym okresie swoje zimowiska w najgłębszych miejscach blisko zapory. Każde takie otwarcie zrzutu powoduje straty w tysiącach sztuk narybków wszystkich gatunków żyjący w jeziorze. Może też dojść do takich sytuacji, że długotrwałe zrzuty powodują straty w zarybieniu i naturalnym tarle, a odbudowa może trwać co najmniej 6 lat – mówi. – W 2013 roku poddano badaniom sandacze amerykańskie, pochodzące ze sztucznego zbiornika Rathbun Lake z amerykańskiego stanu Iowa. Szacowano, że nawet 30 procent sandaczy wydostawało się ze zbiornika w ciągu roku, co wiązało się z dużymi stratami ekonomicznymi. Badanie przeprowadzono na terenie lokalnej wylęgarni i jednym z celów było sprawdzenie wpływu różnego rodzaju barier na powstrzymywanie ucieczek sandaczy. Wykazano, że bariery elektryczne odniosły największy sukces, obniżając ucieczki ryb do 80 procent – kończy.

FOT. GPW

google_news