Wydarzenia Cieszyn

Paranienormalni specjalnie dla portalu: Ludzie potrzebują przymrużenia oka i humoru | WYWIAD

Robert Motyka / fot. Małgorzata Krawczyk

Pod koniec listopada po raz kolejny do Cieszyna wrócili Paranienormalni. Działo się tak pod pretekstem programu “2024”. Robert Motyka i Jarek Pająk chętnie i z uśmiechem, który jest ich nieodzownym znakiem szczególnym, rozmawiali z red. Mariolą Morcinkovą.

Kiedyś, jeden z kabareciarzy powiedział mi, że to właśnie przedstawiciele tego zawodu są największymi ponurakami w życiu prywatnym.

Robert Motyka: W związku z tym, że pracujemy z publicznością, wciąż jesteśmy ciekawi nowych rzeczy i poniekąd zobowiązujemy się, by również w życiu prywatnym być radosnymi, pełnymi energii ludźmi. Tu nie ma czasu na smutki.
Jarek Pająk: Nawet jeśli pojawia się coś, co powoduje, że jesteśmy smutni, musimy szybko o tym zapomnieć i wyjść na scenę. Zdecydowanie, ponurakami nie jesteśmy. (śmiech) Jednak, to wszystko zależy od człowieka. Nawet elektryk, może być wesoły. (śmiech)

Ja już na pierwszy rzut oka widzę, że bije od Was pozytywna energia. (śmiech) Chyba nawet nie moglibyście inaczej. Panowie, tak było zawsze, czy jak wiele rzeczy w życiu, przyszło z czasem?

Robert Motyka: Tej pozytywnej energii, już w momencie, kiedy stawialiśmy swoje pierwsze kroki, było na tyle dużo, że pojawił się pomysł, by robić kabaret i tą energią się dzielić. Zawsze byliśmy wesołkami, chętnymi do tego, by robić jakąś hecę i spotykać się z ludźmi. Myślę, że ta początkowo mała kulka energii i śmiechu toczy się efektem kuli śnieżnej. Po dwudziestu latach jesteśmy pod tym względem elektryczni. (śmiech)
Jarek Pająk: Dobrze na siebie oddziaływujemy, a to owocuje twórczością, jaką mamy. Ktoś zrobi coś fajnego, ktoś pociągnie to dalej, a jeszcze ktoś podrzuci zupełnie nowy pomysł. Tak to działa. Uzupełniamy się.

Widać też, że umiecie się cieszyć z małych rzeczy. Co, oprócz dzisiejszej wizyty w Cieszynie z programem “2024”, ucieszyło Was ostatnio?

Robert Motyka: Cieszy nas to, że wciąż mamy pomysły na nowe skecze, że od nowego roku ruszamy z premierowym programem, ale też to, że potrafimy się regularnie spotykać na próbach i wciąż mamy ogromną chęć tworzenia nowych rzeczy. Fajnym było też granie przez dwa lata z rzędu Polskiej Nocy Kabaretowej, ale ze względu na program premierowy, w tym temacie robimy sobie rok przerwy. Cały czas pracujemy też nad mini-serialem internetowym “Chirurdzy”.
Jarek Pająk: Wspaniałym wydarzeniem były też Letnie Spotkania Kabaretowe, podczas których graliśmy i zbieraliśmy pieniądze dla dzieci.

Nie jest to ani Wasza pierwsza wizyta w Cieszynie, ani w okolicy. Jak wraca się w te strony?

Robert Motyka: Ja mam do tych stron ogromny sentyment, ponieważ kilka lat mieszkałem w Bielsku-Białej, a to przecież rzut beretem. Tutejszy teatr jest piękny. Uruchamiają się we mnie wspomnienia, związane z realizacją telewizyjną z okazji naszego 10-lecia. Przyjemnie się tutaj wraca. Publiczność wytwarza znakomitą energię.
Jarek Pająk: Jestem zakochany w tym teatrze. Byliśmy tutaj ostatni raz bodajże dwa lata temu. To był mój występ życia. (śmiech). Zdjęcie, które zrobiłem sobie tutaj na tle widowni, mam do dzisiaj.

Jaka była droga od pomysłu do realizacji programu “2024”?

Jarek Pająk: Skecze, które gramy w ramach programu “2024”, w większości powstały na festiwal “Ryjek”, który co roku odbywa się w Rybniku. Wzięliśmy udział w tym konkursie i okazało się, że nasze skecze były tak dobre, że znalazły się w tym materiale. Potem przyszedł czas na warszawską premierę. Kilka skeczy jeszcze doszlifowaliśmy i tak powstał program, który wciąż ma nowe warianty. Skecze, które były na początku, teraz wyglądają już zupełnie inaczej. Postaciami, które do tego programu powstały, bawimy się z publicznością. Nowością jest to, że w tych skeczach pojawia się kolega Rafał.
Robert Motyka: Mamy nowe postaci, wrócił doktor Prozak, jest Jarek, który jest protoplastą Jasia Fasoli. (śmiech) Gra nam się wspaniale i jest nam smutno, że za chwilę ten program przejdzie do historii.
Jarek Pająk: Strój Araba, w którym pojawiam się na scenie, został kupiony w Dubaju.

Robert Motyka i Jarek Pająk / fot. Małgorzata Krawczyk

Co najbardziej zaskoczyło bądź zdzwiwiło Panów, jeśli chodzi o wydarzenia z tego roku?

Robert Motyka: Mnie najbardziej zdzwił, ale też zastanowił, poziom polskiej piłki nożnej. Jednak, mimo wszystko, zawsze, kiedy reprezentanci z orzełkiem na piersi wychodzą na murawę, kibicujemy.

Wspomniany już doktor Prozak jest chyba jedną z najbardziej lubianych postaci wśród wszystkich, które na przestrzeni lat zostały wykreowane przez Was. Panie Robercie, jak Pan to robi? (śmiech)

Robert Motyka: Doktor Prozak to część składowa skeczy, ponieważ musi spotkać się z jakąś ciekawą postacią. To psychiatra, który zajmuje się, powiedzmy sobie szczerze, dziwnymi przypadkami. Przychodzą do niego ludzie z pokręconymi historiami. Im ciekawszy przypadek trafia do niego na kozetkę, tym skecz jest lepszy. (śmiech) Tu pacjentem jest Jarek, który przychodzi i ma taką przypadłość, że w stresującej sytuacji odpowiada pytaniem na pytanie. Doktor Prozak też jest w pewnym stopniu naruszony. (śmiech)

W programie jest miejsce na wiele surrelistycznych wątków. Panowie, wskażcie swój ulubiony. (śmiech)
Robert Motyka: Lubimy ten moment, w którym okazuje się, że nie tylko jego pacjent ma problemy, ale też doktor Prozak, choć jego kłopoty uwydatniają się dopiero, kiedy ich drogi się przecinają. To daje miejsce na improwizację.

No właśnie. Ile jest tutaj miejsca na improwizację?

Robert Motyka: Dużo. Improwizujemy w różnych momentach, nawet, kiedy nie przypuszczamy, że to właśnie tam jest miejsce na improwizację. Dużo jest sytuacji, które zaskakują nas na scenie. Skecz “Morderca” jest odbiciem teatralnym z wątkiem humorystycznym. Zawodowy morderca przez przypadek myli adresy, wchodząc do mieszkania nie tego człowieka, którego ma zlikwidować. Piją razem kawę. Wszystkiemu towarzyszy muzyka i ciekawa puenta.

Plusem nie tylko tego programu, ale wszystkich Waszych kabaretowych spektakli jest to, że nie poruszacie tematów związanych chociażby z polityką i kościołem, dzięki czemu widz, jak sami mówcie, może czuć się bezpiecznie i nie jest obrażony. Z tego, co wiem, tak działacie od zawsze, to prawda?

Robert Motyka: Tak było od początku. Jest to co prawda kuszący temat, ale pozostajemy wierni naszemu postanowieniu, że nie poruszamy tematów dotyczących polityki, religii i seksu.
Jarek Pająk: Polityka nigdy nie towarzyszyła nam w skeczach.

Gdybyście mieli Panowie zamknąć pracę nad programem “2024” w jednym słowie lub zdaniu, jakie mogłoby paść?

Robert Motyka: Szaleństwo.
Jarek Pająk: Nie będę oryginalny i powiem to, co co Robert. Szaleństwo. (śmiech)

Panie Robercie, Pan jest nie tylko kabareciarzem i współzałożycielem kabaretu Paranienormalni, ale też komikiem i prezenterem radiowym. Jak tak to wszystko pogodzić?

Robert Motyka: Jestem kabareciarzem z krwi i kości, który wątki stand-upu wplata do naszego programu. Tę nutę uruchomił we mnie Jarek, dzięki niemu mogę to robić. Uwierzyłem, że potrafię. Najważniejszy jest kabaret. Wszystko inne, co pojawia się gdzieś pobocznie jest wspaniałe i w sumie splata się w jedno. To wszystko trzeba pogodzić, bo jeszcze w tym wszystkim jest rodzina, a rodzina jest najważniejsza. Wspólnie z kolegami staramy się łapać balans i nie zatracić się w tym.

Czego nie dał Panu kabaret, a dała mu praca w radiu?

Robert Motyka: Radio, to przede wszystkim teatr wyobraźni. Będąc prezenterem radiowym, jestem jedną postacią, a kabaret to przede wszystkim zespół. Jestem ekstrawertykiem, więc potrzebuję wokół siebie ludzi z pozytywną energią. Tacy są Jarek i Rafał. Ta praca daje inny rodzaj radości, ale w dopełnieniu z radiem tworzy całość.

Humor też jest przydatny na antenie, prawda? (śmiech)
Robert Motyka: Tak, żyjemy w trudnych czasach. Ludzie potrzebują przymrużenia oka i humoru.
Jarek Pająk: Zanim tu przyjechaliśmy, o godz. 6.00 rano wrzuciliśmy do sieci kolejny odcinek “Chirurgów”. Piszą do nas ludzie, którzy przyznają, że dzięki nam, tuż po przebudzeniu, pokładają się ze śmiechu. To najlepsza recenzja.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

google_news