20 lutego w rejonie Babiej Góry ratownicy górscy udzielali pomocy turyście, który dostał w trakcie wędrówki ataku padaczki. Ze względu na bardzo trudny teren, do akcji zadysponowano śmigłowiec TOPR-u. Mężczyzna i jego towarzyszka znajdowali się bowiem na zamkniętym zimą żółtym szlaku, tak zwanej Perci Akademickiej…
Przed godziną 10.00 do ratowników dyżurnych CSR w Szczyrku dotarło zgłoszenie z CPR o ataku epilepsji u turysty na szczycie Babiej Góry. W trakcie przyjmowania zgłoszenia operator numeru 112 stracił kontakt z osobą zgłaszającą i nie udało mu się ustalić szczegółów wypadku. Wobec potencjalnego zagrożenia życia mężczyzny, do działań zadysponowano ratowników dyżurnych z Markowych Szczawin, równolegle sprawdzając możliwości wykorzystania śmigłowca.
– Z osobą zgłaszającą nie było kontaktu telefonicznego, dlatego wysłaliśmy do niej SMS z linkiem do aplikacji Siron z funkcją Locme – relacjonują ratownicy z Grupy Beskidzkiej GOPR. – Po kliknięciu w link przez zgłaszającą ratownicy otrzymali szczegółową lokalizację, która wskazała rejon “klamer” na zamkniętym żółtym szlaku (Perci Akademickiej). Dzięki temu ustalono, że przylot śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w bezpośredni rejon zdarzenia nie będzie możliwy i o zadysponowanie śmigłowca poproszono kolegów z Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W drodze na miejsce wypadku byli już dyżurni z Markowych Szczawin ze sprzętem technicznym potrzebnym do ewentualnej ewakuacji turysty, organizowano też wsparcie ratowników ochotników.
Po pewnym czasie udało się ustalić szczegóły dotyczące stanu osoby ratowanej. 38-letni mężczyzna, leczący się na padaczkę, podczas ataku doznał około 3-minutowej utraty przytomności. Znajdował się poniżej “klamer” i nie był w stanie kontynuować przejścia. Osoba zgłaszająca, kobieta, znajdowała się w terenie eksponowanym i bała się zejść do towarzysza wycieczki. Miała ponadto bardzo słaby zasięg telefonu. Turyści byli wychłodzeni.
Po około 45 minutach od zgłoszenia ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR dotarli na miejsce. W tym momencie desantowali się ze śmigłowca również ratownicy TOPR. Wspólnie udzielili mężczyźnie pomocy medycznej, a kobietę opuścili w bezpieczne miejsce. Następnie wciągnięto ich na pokład śmigłowca TOPR i przetransportowano do szpitala.
– Osoby ratowane miały sporo szczęścia, gdyż pomoc była możliwa bardzo szybko – komentują goprowcy. – Turyści byli nieprzygotowani do warunków panujących tego dnia na Babiej Górze. Znajdowali się na zamkniętym zimą szlaku, w wielu miejscach oblodzonym, bez raków lub chociaż raczków, w nieodpowiednim obuwiu, bez zapasowej, ciepłej odzieży. Temperatura o 8.00 rano wynosiła -10 stopni Celsjusza, ogłoszono też pierwszy stopień zagrożenia lawinowego. Bez możliwości zadysponowania śmigłowca TOPR akcja prawdopodobnie trwałaby kilka godzin i wymagała zaangażowania dużo większej grupy ratowników.