Jemioła zabija jodły, więc leśnicy tną

Fot. Marcin Płużek

Beskidzcy leśnicy mają nowego wroga. Jemioła pasożytnicza atakuje górskie jodły. Czy z tego powodu zostaną wycięte w pień całe jodłowe drzewostany? Tak było przed kilku laty ze świerkowymi lasami zaatakowanymi przez kornika.

Niedawno miała miejsce spora wycinka w Cygańskim Lesie. Pod topór poszło tam nieco ponad 100 drzew. Oburzyło to wielu mieszkańców i turystów odwiedzających ten leśny zakątek. Władze miasta (jest to las komunalny) tłumaczyły, że było to konieczne z uwagi na bezpieczeństwo pojawiających się w lesie ludzi. – W ostatnim czasie leśnicy miejscy przeprowadzili dokładny przegląd drzewostanu części parkowej Cygańskiego Lasu i stwierdzili, że ponad sto drzew jest martwych lub obumierających, a tym samym zagrażają one życiu i zdrowiu osób korzystających z tego terenu – wyjaśniali miejscy urzędnicy.

Wiele osób – sprawa została nawet poruszona na forum Rady Miejskiej – wyrażało jednak wątpliwości, czy faktycznie chodzi o drzewa martwe i chore. Bo te, które wycinano wyglądały w większości na zdrowe. Nie były suche i martwe, jak sugerowali urzędnicy.

Miejski leśnik Krzysztof Włosiński mówi KRONICE, że większość z wyciętych drzew – blisko 80 – to właśnie jodły zaatakowane przez jemiołę. Choć jest ona ceniona w ludowej medycynie i owiana legendami, to jednak pasożytuje na innych drzewach, rosnąc na ich gałęziach i konarach. W ten sposób czerpie potrzebną dla własnego rozwoju wodę oraz substancje mineralne. Do tej pory widywana była głównie na drzewach liściastych. Okazuje się jednak, że niektóre jej odmiany zasiedlają także iglaki. Jedna z nich upodobała sobie występujące w Beskidach jodły pospolite.

Do niedawna problem nie istniał, bo ta odmiana preferuje cieplejszy klimat. Ten się jednak zmienia, więc i jemioła, wraz ze wzrostem temperatur, zaczęła coraz śmielej opanowywać nasz kraj. Lasów jodłowych w Polsce nie ma za wiele, jednak tam, gdzie jodły rosną, jemioła staje się dla leśników sporym wyzwaniem. Nie ma bowiem sposobu, aby ją zwalczać, można jedynie wycinać zainfekowane drzewa.

Tomasz Gawęda z Nadleśnictwa Bielsko tłumaczy, że w lasach w okolicach Bielska-Białej jodły nie występują zbyt licznie, więc i zagrożenie nie wydaje się zbyt wielkie. Jednak w Nadleśnictwie Sucha czy Andrychów jodłowych lasów jest znacznie więcej i tam inwazja jemioły jodłowej już od kilku lat zaczyna stanowić spory problem gospodarczy. I to właśnie w tamtej części Beskidów wycinanych jest w ostatnim czasie sporo jodeł.

Dla samego środowiska naturalnego pojawienie się jemioły nie stanowi jakiegoś większego zagrożenia. Mówiąc w uproszczeniu – przyroda sobie poradzi. Gorzej jest w przypadku lasów gospodarczych, bo jemioła niszczy leśne uprawy. Tomasz Gawęda wyjaśnia, że drzewo przez nią zaatakowane może żyć jeszcze przez wiele lat i cieszyć oko swym wyglądem, jednak cały czas postępuje proces jego degradacji i powolnego obumierania. Drewno próchnieje, co sprawia, że takie drzewo jest podatne na złamania podczas podmuchów wiatru czy obciążenia przez śnieg. Trzeba też pamiętać, że musi dźwigać ciężar coraz bardziej rozrastającej się w jego koronie jemioły. Po pewnym czasie traci także na wartości jakość pozyskiwanego z takich drzew drewna, które właściwie do niczego się już nie nadaje. Dlatego też leśnicy, chcąc uratować co się da, wolą wycinać zaatakowane jodły zanim jeszcze jemioła całkowicie je opanuje. Stąd pewnie wrażenie części osób, że w Cygańskim Lesie wycięto zdrowe drzewa.

Za rozprzestrzenianie się jemioły odpowiedzialne są ptaki, żywiące się jej nasionami. Mechanizm jest prosty: wystarczy, że ptak przysiądzie gdzieś na gałęzi i się wypróżni. Znajdujące się w jego odchodach nasiona dostają się w ten sposób na kolejne drzewo, gdzie kiełkują i tworzą nową kolonię. W przypadku jodeł (i innych iglaków) ptaki przysiadają zazwyczaj wysoko przy wierzchołku, gdzie nowa roślina, z uwagi na dostęp słońca, ma doskonałe warunki do rozwoju. Poza tym ukryta wśród zielonego przez cały rok gęstego igliwiu jemioła może być długo niewidoczna.

Rozprzestrzenianie się jemioły jodłowej stanowi kolejne poważne zagrożenie dla beskidzkich kniei. Jak wspomnieliśmy, najpierw kornik spustoszył w Beskidach świerkowe drzewostany, a dzieła dopełnili leśnicy wycinając całe połacie zagrożonych świerkowych lasów. Przesądzony wydaje się też los jesionów atakowanych przez grzyby niszczące ich system korzeniowy (pozostałe z ponad setki wyciętych w Cygańskim Lesie drzew to właśnie jesiony). Coraz większe problemy z przetrwaniem z podobnego powodu mają dęby. Zagrożone są – przez inną odmianę jemioły – także sosny, a nie ma ich w Beskidach zbyt wiele.
W Beskidach dobrze radzi sobie nadal buk, lecz ten występuje najwyżej do wysokości 1000 metrów powyżej poziomu morza. Wyżej rosną już zazwyczaj tylko drzewa iglaste i jarzębina. Te pierwsze, jak widać, nie są już bezpieczne…

Marcin Płużek

Za treści zawarte w publikacji dofinansowanej ze środków WFOŚiGW w Katowicach odpowiedzialność ponosi Redakcja