5 czerwca w Warszawie zapadł prawomocny wyrok Naczelnego Sądu Lekarskiego w sprawie 68-letniego Krzysztofa S. – lekarza, który w 2020 roku w Gilowicach był sprawcą strasznego wypadku: śmierć poniosła kobieta w ciąży i jej 3-letnia córka…
Do tragicznego wypadku doszło 22 października 2020 roku w Gilowicach na Żywiecczyźnie. 68-letni lekarz Krzysztof S. jechał do pracy w Suchej Beskidzkiej. Na ul. Zakopiańskiej stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w drzewo i potrącił 36-letnią Małgorzatę Rodak, będącą wówczas w ciąży, a także jej 3-letnią córkę Laurę.
Do wypadku doszło na oczach męża i ojca Andrzeja Rodaka. – Sprawca nawet do nich nie podszedł. Zbierał części samochodu, dzwonił do pracy przekazać, że nie dojedzie i do syna, żeby zorganizował lawetę. To był lekarz, a nie udzielił pomocy, nie wezwał służb ratunkowych… Zabił i zostawił – wspomina tamte wydarzenia pan Andrzej.
Poszkodowanymi najpierw zajęli się świadkowie. Wkrótce na miejscu lądował śmigłowiec LPR. Mimo reanimacji życia kobiety nie udało się uratować. Córeczka zmarła kilka dni później w szpitalu.
Sprawą zajęła się prokuratura. W czasie śledztwa lekarz kilkukrotnie zmieniał zeznania. W chwili wypadku był trzeźwy, ale jechał z niedozwoloną prędkością. Sąd Rejonowy w Żywcu wiosną 2022 roku wydał wyrok – 2,5 roku więzienia, zakaz prowadzenia pojazdów na 6 lat i po 30 tys. zł nawiązki na rzecz męża Małgorzaty Rodak i jej młodszej córki.
Andrzej Rodak, który występował w roli oskarżyciela posiłkowego, nie zgadzał się z wyrokiem. Wnioskował o maksymalną karę – 8 lat więzienia i łącznie 400 tys. zł nawiązki. Z kolei obrona domagała się uniewinniania, wskazując, że Krzysztof S. choruje na cukrzycę i do wypadku miało dojść w wyniku zasłabnięcia. Do sprawy złożono aż trzy apelacje.
29 listopada 2022 roku Sąd Okręgowy w Bielsku-Białej podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji. Nie zgodził się na zaostrzenie wyroku, opierając się m.in na nieposzlakowanej opinii lekarza oraz mając na uwadze fakt, że nie był karany. Sędzia uznał, że orzeczenie kary maksymalnej nie byłoby uzasadnione, jednakże szkodliwość społeczna czynu i jego wyjątkowo tragiczny skutek nie pozwoliły również na orzeczenie wyroku w dolnej granicy, pozwalającej na wykonanie kary w warunkach dozoru elektronicznego. Zdaniem sądu, kara 2 lat i 6 miesięcy bezwarunkowego pozbawienia wolności była sprawiedliwa i nie było podstaw do uwzględnienia którejkolwiek z apelacji. Jak zauważył sąd, choć wypadek był nieumyślny, przepisy drogowe naruszone zostały umyślnie, choć nie w sposób rażący. Sąd zgodził się później na odroczenie kary. Lekarz nie odsiedział całego wyroku, w lutym 2025 roku, po 18 miesiącach, opuścił więzienie.
Lekarze ponoszą jednak także odpowiedzialność zawodową. Okręgowy Sąd Lekarski w Bielsku-Białej zajął się sprawą w grudniu 2024 roku. Lekarze uznali, że Krzysztof S. naruszył swoim zachowaniem kodeks etyki lekarskiej. Ukarali go jednak wyłącznie naganą. Andrzej Rodak nie umiał się z tym pogodzić. Za sprawą jego determinacji postępowanie trafiło do Naczelnego Sądu Lekarskiego w Warszawie. Popierał go okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej, który przypomniał w odwołaniu od wyroku bielskiego sądu lekarskiego, że 68-latek po wypadku wyszedł z samochodu, ale nie podjął żadnych działań mających na celu ustalenie stanu osób poszkodowanych, nie podjął działań ratunkowych i nie powiadomił służb ratunkowych, medycznych ani policji.
W tej sytuacji sąd Naczelnej Izby Lekarskiej zmienił pierwsze orzeczenie. Zamiast nagany, lekarzowi wymierzono karę 18 miesięcy zawieszenia prawa do wykonywania zawodu. Jak na polskie warunki to surowa kara, takie wyroki zapadają bardzo rzadko. Kara oznacza całkowity zakaz pracy w zawodzie, zarówno w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, jak i prywatnej praktyki.
– Dla obcego człowieka, który nie zna się na prawie, taka kara wydaje się surowa. Trzeba zaznaczyć, że sprawcę skazało jego środowisko, zatem należało brać pod uwagę pewnego rodzaju przychylność. Pod tym względem wyrok jest surowy. Uprawnień lekarskich całkowicie nie dało się odebrać. Z mojej wiedzy wynika, że od 35 lat uprawnienia w Polsce straciło tylko dwudziestu lekarzy i to za bardzo poważne błędy medyczne. Ja jednak czuję niedosyt – mówi Andrzej Rodak.
O to, czy wyrok Naczelnego Sądu Lekarskiego jest zdaniem środowiska adekwatny do przewinienia i dlaczego najpierw orzeczono wyłącznie naganę, zapytaliśmy w Beskidzkiej Izbie Lekarskiej. – Nie mamy w zwyczaju komentować wyroków niezależnego sądu. Sędziowie na pewno pochylili się nad sprawą, rzetelnie zbadali akta i wydali w ich ocenie sprawiedliwy wyrok. Nie nam oceniać, czy kara jest odpowiednio surowa. Z pewnością półtora roku zawieszenia jest karą dotkliwą – mówi dr Klaudiusz Komor, wiceprezes BIL.