Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Żywiec

Nie jesteśmy Ślązakami!

Polacy, w tym i wydawałoby się światłe, wysoko postawione osoby czy dziennikarze ogólnopolskich mediów, często identyfikują nasz złożony region jako część Śląska. Co gorsza, tak też zaczynają nas traktować sami Ślązacy. O tym, że nie możemy dać się stłamsić Śląskowi, w rozmowie z Marcinem Kałuskim przekonuje Dorota Surowiak (na zdjęciu), przewodnicząca Towarzystwa Ziemi Bestwińskiej, która społecznie prowadzi edukację regionalną.

– W jaki sposób utożsamianie województwa ze Śląskiem nam zagraża?

– Nazwa „województwo śląskie” nie została przemyślana. Przecież ponad połowa ziem w województwie nie należy do regionu śląskiego. To bardzo szkodliwy skrót myślowy. Niestety, identyfikowanie naszych ziem ze Śląskiem to nie tylko przypadłość ogólnopolskich mediów. Ze zgrozą stwierdzam, że coraz więcej młodych mieszkańców myśli, że rzeczywiście mieszka na Śląsku. Szacuję, że w pokoleniu czterdziestolatków myśli tak nawet 70 procent! To nie dziwi, gdy słyszymy, że nasze miasta, jeziora czy góry są… śląskie. Ostatnio słyszałam nawet o śląskiej kwaśnicy. Jeśli chcę zajmować się edukacją regionalną, to w naszym województwie mogę otrzymać materiały dotyczące tylko kultury śląskiej. Ostatnio dochodzi nawet do tego, że takie instytucje jak muzea wypuszczają publikacje z nazewnictwem, które nie odpowiada prawdzie historycznej. Dzisiaj na czoło wysuwają się kwestie finansowe. Pieniądze idą przede wszystkim na metropolię i zdaje się, że ta sytuacja będzie się pogłębiać. W Katowicach mówi się o nas jako „Zielonym Śląsku”, traktując nasze ziemie jako swoje miejsce wypoczynku.

Ślązacy walczą o autonomię, używając przy tym agresywnej retoryki, ale nie interesuje ich, że mieszkańcy naszego regionu nie czują się Ślązakami, tylko Polakami. Niektórzy z nich wyklinają nawet tych mieszkańców Śląska, którzy czują się Polakami. Jesteśmy świadkami ekspansji, która przywodzi na myśl tą niemiecką. Zresztą, swego czasu Niemcy uważali się za nadludzi, a Ślązacy według siebie byli zaraz za nimi, Polaków traktując jako ludzi z zaścianka.

– Walki o zachowanie odrębności nie ułatwia to, że Podbeskidzie jest zróżnicowane.

– Moja gmina, Bestwina, tak jak ziemie na wschód od Białej, należą do Małopolski Zachodniej. Po drugiej stronie rzeki mamy silnie wyodrębniony Śląsk Cieszyński. Do tego regionu zalicza się nie tylko Cieszyn, ale przecież też Jasienica, a nawet sąsiadujące z Bestwiną Czechowice-Dziedzice. Jest i Żywiecczyzna z góralami, którym jeszcze dalej do Śląska. Nawet historia miejscowości powiatu bielskiego jest niezwykle różnorodna, ale z tą śląską ma jeszcze mniej wspólnego.

Mieszkańcy powinni zainteresować się tym, gdzie mieszkają i jaka jest historia tych ziem. Na Śląsku mówi się o powstaniach śląskich, które w małym stopniu nas dotyczą. A nie mówi się na przykład o wysiedleniach, co tak boleśnie doświadczyło mieszkańców okolicznych miejscowości, w tym Bestwiny.

– Jak do tego doszło, że nawet pani ziemia bestwińska jest zagrożona śląską ekspansją?

– Zmiany zaszły bardzo daleko, choć zaczęło się od tego, że nawet Habsburgowie określali Bestwinę i Czaniec jako swoje najstarsze dobra na terenie Małopolski. Nasze ziemie były barykadą przed obcą ekspansją. W 1905 roku w Janowicach powstał „Sokół”, by dać odpór agresywnej kulturze niemieckiej płynącej z Hałcnowa. W latach dwudziestych XX wieku – w tym samym celu – rozpoczęto starania o wybudowanie w Bestwinie Domu Ludowego. Jeszcze dla moich rodziców i dziadków Śląsk w codziennym życiu nie istniał, bo mieliśmy Kraków, Oświęcim, Wadowice, Andrychów, Kęty i Białą, i w tych miejscowościach załatwiało się wszystkie codzienne sprawy. Wszystkie organizacje były formalnie połączone z Krakowem. Nagle, bez pytania, zostaliśmy wrzuceni do województwa katowickiego. Dla ludzi to był szok, że nagle musieli jeździć do Katowic czy – co ja jeszcze pamiętam – do Rybnika, by załatwić sprawę przed ZUS-owską komisją lekarską.

To, że zapomnieliśmy o swojej tożsamości, jest w dużym stopniu też naszą winą. Czujność uśpił czas komunizmu, gdy nie przywiązywano wagi do tych spraw.

– Co można zrobić, by nie znaleźć się na marginesie?

– Jako działacze organizacji regionalnych już teraz walczymy o zmianę nazwy województwa na śląsko-małopolskie. Staramy się trafiać do polityków i samorządowców, choć to trudne, skoro część z nich reprezentuje nas, a mieszka na Śląsku i dba tylko o interesy swojego regionu. Na szczeblu samorządu za wzór można postawić wójta Jasienicy, który mówi swoim gościom, że wita ich w miejscowości Śląska Cieszyńskiego. Włodarze powinni być inicjatorami wydarzeń kulturalnych, spotkań z historykami, etnografami, czy nawet zwykłych imprez, które przybliżą mieszkańcom to, skąd się wywodzą.

Bestwinie najlepiej byłoby w województwie małopolskim, ale – gdyby to było realne – to nowe województwo bielsko-bialskie też byłoby dobrym wyjściem.

– Jednak zawsze powtarza pani, że najważniejsza jest edukacja.

– Tak, i to nie tylko uczniów, ale i całego społeczeństwa, razem z samorządowcami. Nauczyciele zaś powinni mieć możliwość uczestniczenia w warsztatach metodycznych przygotowujących do prowadzenia edukacji regionalnej. Jednak nie takiej, która jest proponowana przez Regionalny Ośrodek Metodyczno-Edukacyjny „Metis” w Katowicach, kładący nacisk tylko na Górny Śląsk.

Edukacja regionalna powinna być finansowana przez samorządy. Niektóre gminy na Górnym Śląsku to czynią, bo wiedzą, że budowanie świadomej tożsamości regionalnej prowadzi do zaangażowania społecznego. Dlatego jednym z wniosków Kapituły tegorocznego Powiatowego Zjazdu Towarzystw Regionalnych było doprowadzenie do zmian w podręczniku do edukacji w szkołach pt. „Eduś”. Chodzi o jego poprawienie i uzupełnienie informacjami dotyczącymi powiatów bielskiego, cieszyńskiego i żywieckiego. Kolejna nowa inicjatywa dotyczy postawienia tablic historycznych informujących o tym, gdzie była historyczna granica Małopolski i Śląska Cieszyńskiego, a także Górnego Śląska.

Jeżeli będziemy wiedzieli, kim jesteśmy, łatwiej będzie nam walczyć o swoje interesy. Nasz region jest niezwykle różnorodny, a przez to ma bardzo dużo do zaoferowania. Wykorzystajmy to, bo inaczej zostaniemy zwykłą przybudówką, „Nowym Śląskiem”.

google_news