Właścicielowi posesji w Starym Bielsku szczęka opadła, gdy postanowił zrobić porządek z osobami, które podrzucają mu śmieci. Wezwał na pomoc strażników miejskich, a ci… wlepili mu mandat. Przekonują, że jak najbardziej było to zgodne z literą prawa. Mieszkaniec twierdzi natomiast, że nie było to zgodne ze zdrowym rozsądkiem i sprawiedliwością. I ma zamiar walczyć w sądzie.
Pan Grzegorz zakupił trzy nieruchomości przy ulicy Zapłocie Duże. Na jednej z posesji znajduje się dom przeznaczony do wyburzenia, który będą musieli opuścić lokatorzy. Skarży się, że z tego powodu lokatorzy robią mu na złość. Twierdzi, że do niezabezpieczonych pomieszczeń wrzucają odpady, w tym wielkogabarytowe. – Już trzy miesiące wcześniej posprzątałem całą nieruchomość, ale sytuacja się powtórzyła. Wiedziałem kto za to odpowiada i wezwałem straż miejską – opowiada.
Stówka za bałagan
Interwencję przeprowadzono 22 stycznia około południa. Jak mówi pan Grzegorz, strażnicy uznali, że skoro działka należy do niego, to on odpowiada za utrzymanie porządku. I wlepili mu stuzłotowy mandat. Strażnik miał skarżyć się przy tym, że jest mu zimno i się spieszy. – Jakby mieli klapki na oczach. Nie przekonało ich nawet to, że przyszli sąsiedzi i potwierdzili, że to inni ludzie robią śmietnik na mojej działce. Że sami widzieli, jak mi tu podrzucają gabaryty – mówi. – Nie przyjąłem mandatu, choć żona mówiła, że to przecież tylko sto złotych. Jednak nie o pieniądze tu chodzi, tylko o elementarną sprawiedliwość – dodaje. Strażnicy sporządzili więc wniosek do sądu o ukaranie właściciela działki.
Mężczyzna, przekonany, że ma do czynienia z absurdem, poszedł wyjaśnić sprawę w Komendzie Straży Miejskiej. – Tłumaczyłem zastępcy komendanta, że wezwałem strażników, aby mi pomogli, bo mam problem z podrzucaniem odpadów. Jednak ta rozmowa była jak rzucanie grochem o ścianę. Stwierdziłem, że za taką interwencję, to ja mu dziękuję. Nie rozumiem, po co ta instytucja istnieje. Jeszcze w sądzie będę musiał się męczyć, ale nie wybaczyłbym sobie przyjęcia takiego mandatu – stwierdza.
Paragrafy pozwalały
W bielskiej komendzie odnoszą się nie do sprawy poczucia sprawiedliwości, ale głównie do paragrafów. Strażnicy wskazali szereg przepisów, które pozwalały im ukarać właściciela działki, bo to on odpowiada za porządek na niej. – Przeprowadzone postępowanie wszczęte w wyniku skargi właściciela nieruchomości pozwoliło na ustalenie, że istniały pełne podstawy prawne do podjęcia czynności służbowych związanych z nałożeniem grzywny w postaci mandatu karnego kredytowanego, a strażnik czynności te przeprowadził zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa w tym zakresie – informuje Krystian Kowalczyk, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Bielsku-Białej. – Funkcjonariusz poinformował właściciela, że w obecnym stanie prawnym on również ponosi odpowiedzialność za niewłaściwe gromadzenie i pozbywanie się odpadów. Właściciel oświadczył, że rozumie, dodając, że straż miejska jest po to, by zrobić porządek z żulami, tj. lokatorami budynków, które są jego własnością. Powyższe jasno wskazuje, że właściciel nieruchomości dokonując zgłoszenia chciał zaangażować straż miejską w rozstrzygnięcie sprawy o charakterze cywilno-prawnym, która dotyczy lokatorów zamieszkujących budynek będący jego własnością – dodaje. – Funkcjonariusz prowadzący interwencję podjął czynności służbowe także wobec jednego z użytkowników przedmiotowej posesji, który również nie wywiązywał się z obowiązku zbierania i pozbywania się powstałych na terenie nieruchomości odpadów komunalnych zgodnie z przepisami ustawy, za co został ukarany grzywną – zastrzega.