Dawni lokatorzy kamienicy przy Mickiewicza 29 stracili mnóstwo zdrowia walcząc o swoje mieszkania. Ta walka nie zakończyła się ich sukcesem.
Lokatorzy drążą
– Mieszkaliśmy przy Mickiewicza przez wiele lat, dostaliśmy przydział. Kamienicą zarządzało Zrzeszenie Właścicieli Nieruchomości. Z jego przedstawicielami nie można się było dogadać. Więc w pewnym momencie zaczęliśmy wraz z innymi lokatorami rozmawiać, interesować się i drążyć sprawę: dlaczego właściwie naszą kamienicą zarządza zrzeszenie? Kto tak naprawdę pobiera czynsz? Gdzie trafiają te pieniądze? – opowiada beskidzkiej24.pl jeden z ówczesnych lokatorów.
Formalnie sprawa wyglądała bowiem tak: kamienica była jedną z tych, do których po wojnie nie zgłosił się właściciel. Przedwojenną właścicielką była Berta Ringer. Nie było z nią żadnego kontaktu. Przez długi czas gospodarzem kamienicy był jeden z mieszkańców. – Trzeba przyznać, że ten pan był w porządku, dbał o kamienicę – wspomina nasz rozmówca.
Potem rządy w kamienicy przejęło Zrzeszenie Właścicieli Nieruchomości, przemianowane z czasem na Beskidzkie Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości (BSWN). Po zatrzymaniu jego szefa, oskarżonego o bezprawne przejmowanie pożydowskich kamienic, nowe władze odcięły się od przeszłości, ale nadal – zdaniem mieszkańców i urzędników – niewiele robiły, by szukać ewentualnych spadkobierców i tym samym wyjaśniać, jaki jest stan prawny kamienic.
Właścicielka i student
Po aresztowaniu kierownika zrzeszenia mieszkańcy kamienicy przy Mickiewicza 29 liczyli, że ich sytuacja wreszcie się wyjaśni. – Niestety, okazało się, że się przeliczyliśmy, nic się nie zmieniło, z władzami stowarzyszenia też nie było rozmowy – opowiada nasz rozmówca. Dlatego lokatorzy zwrócili się do sądu o zmianę zarządcy. Ale do sądu zwróciło się także stowarzyszenie, by objąć oficjalnym zarządem kilka bielskich kamienic, między innymi tej przy Mickiewicza.
W sądzie BSWN zaprezentowało odręczne oświadczenie Berty Ringer, czyli przedwojennej właścicielki nieruchomości. Wynikało z niego, że kobieta ustanowiła swoim pełnomocnikiem w kamienicy pewnego studenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, zamieszkałego w Andrychowie. Ów student z kolei, kiedy w 1950 roku przeniósł się do Izraela, uczynił swoim pełnomocnikiem właśnie jednego z lokatorów kamienicy – właśnie tego, którego nasz rozmówca wspomina jako poczciwego gospodarza.
Fatalne warunki
Do tego momentu wszystko by się zgadzało. Ale w latach 70. minionego wieku dotychczasowy gospodarz oddał zarząd nad budynkiem zrzeszeniu. Czemu? To właśnie największa zagadka tej historii. Kiedy mieszkańcy usiłowali to ustalić, mężczyzna już nie żył. Sprawa o zarząd utkwiła więc w sądzie, ale kamienicą nadal zarządzało stowarzyszenie. Nasz rozmówca przypomina fatalne warunki panujące w mieszkaniach: zimno, grzyb na suficie, spróchniałe okna. Jedna ze starszych i schorowanych mieszkanek, która podpisywała wszystkie pisma i skargi do zarządcy odnośnie remontów, w końcu dostała informację od stowarzyszenia, że ma opróżnić zajmowany lokal! W piśmie nie znalazło się słowo uzasadnienia. Mieszkańcy skierowali sprawę do prokuratury.
Liczyli też na pomoc miasta. W końcu w przypadku opisywanej przez nas niedawno Młyńskiej 7 to właśnie urzędnicy odnaleźli spadkobierczynię. Nasz rozmówca uważa, że w przypadku kamienicy, w której mieszkał, urzędnicy zlekceważyli prośby mieszkańców. Pytamy w ratuszu o kamienicę przy Mickiewicza 29. Odpowiedź jest bardzo lakoniczna: „Gmina Bielsko-Biała jak również Skarb Państwa nie są i nie były nigdy wcześniej właścicielem ani współwłaścicielem tej nieruchomości. Nieruchomość nigdy też nie pozostawała w posiadaniu Skarbu Państwa ani Gminy Bielsko-Biała” – czytamy. A nasz rozmówca już od dawna przy Mickiewicza nie mieszka. – Dałem sobie spokój, to mnie kosztowało zbyt dużo. Straciłem naprawdę sporo zdrowia i nerwów – mówi z goryczą. Inni ówcześni lokatorzy, najbardziej zaangażowani w tamtą walkę, albo już nie żyją, albo też zmienili adresy.
Dzisiaj kamienica ma nowych właścicieli, nowych lokatorów i nikt tu nie żyje przeszłością.