Wydarzenia Żywiec

W szponach cukrzycy

Jego problemy zdrowotne przyprawiają o ból głowy nawet największych twardzieli. Niewydolność nerek, brak czucia w kończynach, częściowy brak widzenia, wylew krwi do mózgu, miażdżyca, sepsa… To wszystko spotkało Cezarego Bąka z Lipowej, a były to skutki uboczne cukrzycy.

Jedyną szansą na w miarę normalne funkcjonowanie jest dla Cezarego Bąka z Lipowej przeszczep łączony nerki i trzustki. Jednak, aby do tego doszło, wcześniej lipowianin musi przejść leczenie, co niestety kosztuje… Problem z jego zdrowiem zaczął się w 1988 roku. Miał 13 lat, gdy jak grom z jasnego nieba spadła na niego wieść o wykryciu u niego cukrzycy typu pierwszego, czyli insulinozależnej, tak zwanej młodzieńczej.

– Wówczas była to jeszcze mało znana choroba, a leki na nią były niezwykle słabe, takie jak na przykład insulina wieprzowa nieoczyszczana, powodująca zrosty w miejscach iniekcji. Sprzęt był wielorazowego użytku. Szklane strzykawki i metalowe igły po każdym zastrzyku trzeba było sterylizować, czyli gotować. Poziom cukru można było oznaczać tylko w moczu, bo badanie krwi było możliwe wyłącznie w laboratorium. Po 1991 roku, gdy byłem już pod opieką poradni diabetologicznej dziecięcej w Bielsku-Białej, mogłem stamtąd wypożyczyć glukometr. Był on wielkości pudełka od butów. Podłączało się go do gniazdka raz w roku na dwa tygodnie, aby precyzyjnie ustawić dawki insuliny – mówi Cezary Bąk.

PRZESTAWAŁEM WIDZIEĆ

Podkreśla, że zawsze starał się być aktywny. Przed chorobą jeździł w klubie kolarskim, z czego niestety musiał zrezygnować. Po ukończeniu szkoły poszedł do pracy. Przepracował tylko kilka lat. Gdy ze zdrowiem się pogarszało, musiał przejść na rentę. Po jakimś czasie zadecydował o otwarciu własnej działalności gospodarczej. Prowadził ją przez 8,5 roku do chwili, gdy nerki powoli przestawały funkcjonować, a naczyńka krwionośne w oczach zaczęły pękać.

– To był dramat. Przestawałem widzieć nawet w stu procentach! Zabiegi laserowe nie przynosiły już rezultatu. W końcu trafiłem na oddział okulistyczny z oczami całkowicie zalanymi krwią, gdy już od dwóch lat nie widziałem raz na jedno, a raz na drugie oko. W końcu zaproponowano mi operację odsysania szkliwa zamąconego krwią. Nie chciałem się na to zgodzić z uwagi na złe rokowania pooperacyjne. Zastosowano zatem u mnie starszą metodę zabiegów rehabilitacyjnych, które pomogły mi odzyskać wzrok do tego stopnia, że nawet pomniejszyła mi się wada widzenia. Następne powikłanie cukrzycowe to nadciśnienie, które z kolei w 2014 roku spowodowało u mnie podpajęczynówkowy wylew krwi do pnia mózgu. Ale dzięki mojej szybkiej reakcji prędko to zdiagnozowano i trafiłem do szpitala, gdzie powoli doszedłem do siebie. Niestety, kilkakrotnie podany kontrast do tomografii spowodował niewydolność nerek – opowiada Cezary Bąk.

MUSIAŁEM SPAĆ NA SIEDZĄCO

W 2015 roku trafił do stacji dializ. Tam rozpoczął dializowanie, bez którego już nie mógł funkcjonować.

– Teraz jedyną szansą dla mnie jest przeszczep nerki, a w moim przypadku nawet przeszczep tak zwany łączony, czyli nerki i trzustki. Dzięki temu mógłbym pozbyć się również niszczącej mój organizm cukrzycy. Niestety, w tej chwili leczenie tych wszystkich powikłań jest coraz bardziej kosztowne. Majątek kosztują również leki, które musiałbym zażywać po przeszczepie, jeśli znajdzie się dawca. W dodatku w ostatnim czasie leki immunosupresyjne zdrożały nawet o kilkaset procent, bo rząd cofnął refundację, a niestety nie każdy może stosować zamienniki – podkreśla Cezary Bąk.

Wylicza, że skutkiem ubocznym cukrzycy były dla niego niewydolność nerek, neuropatia cukrzycowa i związany z tym brak czucia w kończynach, retinopatia cukrzycowa, czyli pękanie drobnych naczyń krwionośnych w oczach, wylew krwi do mózgu, nadciśnienie tętnicze czy miażdżyca.

– Przez pół roku musiałem spać na siedząco, aby nie mieć krwotoków. Wskutek dializ dwukrotnie leżałem na oddziale z podniesionym enzymem zawałowym. Przeszedłem sepsę z powodu cewnika, przez który byłem dializowany. Mam notoryczne bóle stawów, nieustanne uczucie zimna mimo wysokiej temperatury otoczenia i braku gorączki, coraz mniejsze siły fizyczne do wykonywania codziennych czynności. Co drugi dzień muszę pojawiać się na dializie. Mam także częste i mocne wahania poziomu cukru. Niestety, pracodawcy boją się mnie zatrudnić, a fakt, iż nie mogę dorobić powoduje, że maleje szansa na wyleczenie, a w konsekwencji na przeszczep łączony nerki i trzustki. Dzięki temu częściowo poprawiłoby mi się zdrowie i mógłbym w miarę normalnie funkcjonować, a w przyszłości być może chociaż w części zarabiać na własne leczenie – podkreśla Cezary Bąk, który mimo wszystkich chorób, powikłań i przeciwieństw życiowych wciąż ma nadzieję, że stan jego zdrowia może się poprawić, a on sam żyć w miarę normalnie.

Pieniądze na pomoc w leczeniu można wpłacać na konto: Cezary Bąk 90 1240 4881 1111 0010 6983 7381

 

google_news