Po środowej porażce z Zagórzanką kibice Naroża nie mieli podstaw, by oczekiwać od swoich ulubieńców wygranej z dużo wyżej notowanym Nadwiślaninem. Tymczasem początek spotkania był więcej niż obiecujący, ale –jak mawiał klasyk- nieważne jak się zaczyna, ale jak się kończy.
Podopieczni Andrzeja Sermaka (z powodów rodzinnych zabrakło go na ławce) nie tylko mogli, ale wręcz powinni objąć prowadzenie już w pierwszej akcji meczu. Piotr Kadraś mając metr do bramki nie zdołał jednak trafić w piłkę. Miejscowi dopięli swego nieco później. Do piłki dogranej przez Arkadiusza Bachula dopadł Grzegorz Ferek i niespodzianka zaczęła wisieć w powietrzu. Szybko jednak spadła bo goście jeszcze przed przerwą nie tylko odrobili straty, ale i wyszli na prowadzenie. – Mogło być 4:4, a nawet 5:5. Tyle tylko, że styl nas już nie interesuje. Wolimy brzydko, ale wygrać – mówili w przerwie kibice Naroża. Liczyli przy tym, że ich ulubieńcy po zmianie stron poprawią skuteczność. No i… przeliczyli się, bo celowniki wyregulowali, ale rywale. A biorąc pod uwagę wygraną Halniaka z Dębem Paszkówka i Zatorzanki z Tempem Białka (duża niespodzianka) to ekipa Naroża znalazła się na prostej prowadzącej ku A-klasie. Wiele wskazuje na to, że o ligowy byt walczyć będzie właśnie z Halniakiem, choć może zdarzyć się i tak, że oba zespoły zostaną zdegradowane. To już zależy od rozstrzygnięć w III i IV lidze.
Naroże Juszczyn – Nadwiślanin Gromiec 1:7 (1:2)
Naroże: Fidelus, R. Drobny, M. Drobny, Krystian Kwaśniewski, Kamil Kwaśniewski (55’ Romaniak), Bachul (70’ Kryjak), M. Ferek, G. Ferek, Kuszyk, Kaczmarczyk, Kardaś (65’ Pietrzak, 70’ Murzyn)
Autorem fotoreportażu jest Wojciech Ciomborowski