Wydarzenia Wadowice

Kossowa: Śmierdzący problem

Silny fetor nie daje żyć mieszkańcom Chrząstowic i części Kossowej. Odkąd zrobiło się gorąco, problem się nasilił, ponieważ odór pojawia się częściej i jest bardziej intensywny, a na domiar złego uniemożliwia otwieranie okien wieczorami, przez co temperatura w domach staje się nieznośnie wysoka. Jako źródło smrodu ludzie wskazują fermę drobiu w Kossowej.

155 osób podpisało petycję do wójta gminy Brzeźnica o interwencję w sprawie nieprzyjemnego zapachu, który ostatnio często unosi się wokół domów w Chrząstowicach i dolnej części Kossowej, zwłaszcza wieczorami. W poprzednich latach podobny odór też dawał się we znaki mieszkańcom, ale – jak twierdzą – sytuacja trochę się uspokoiła po kontrolach przeprowadzonych w pobliskiej hodowli drobiu. Wprawdzie inspekcje nie wykazały uchybień, które mogłyby skutkować nadmiernym fetorem, jednak ludzie są przekonani, iż dały do myślenia właścicielowi i skłoniły go do większej dbałości o ich zmysł powonienia. Ale tylko na jakiś czas, bo smród powrócił około trzech miesięcy temu i to ze zdwojoną mocą.

– Choć mieszkam w linii prostej przeszło kilometr od kurników, wieczorem często nie mogę otworzyć okien z powodu tego smrodliwego zapachu. Zresztą w nawet bardziej oddalonych miejscach bywa on równie intensywny. A przecież nie każda hodowla drobiu jest tak uciążliwa dla mieszkańców. Rozmawiałem z ludźmi, którzy mieszkają w pobliżu kurników w Półwsi i tam nie ma takiego problemu, jak u nas. Ale ich właścicielem jest mieszkaniec sąsiednich Łączan, natomiast ferma w Kossowej należy do człowieka z Katowic, któremu widocznie nie zależy na dobrych stosunkach z lokalną ludnością – denerwuje się sołtys Chrząstowic Bronisław Kapusta. Odór dokucza też czasami mieszkańcom części Nowych Dworów i Brzeźnicy. Od kierunku wiatru zależy, gdzie jest najbardziej odczuwalny.

Petycja nie pozostała bez odzewu. Z Urzędu Gminy w Brzeźnicy pisma z prośbą o przeprowadzenie kontroli w hodowli drobiu zostały wysłane do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Krakowie oraz Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wadowicach. Przedstawiciele obu instytucji już wzięły fermę pod lupę. – Nie stwierdziliśmy żadnych nieprawidłowości. Jeśli chodzi o fetor, to podczas naszej wizyty nie było tam innego zapachu niż taki, który jest nieunikniony w hodowli drobiu. Fermy mają to siebie, że niezbyt pięknie pachną. Ale my nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy coś śmierdzi bardziej, czy mniej. Mogliśmy tylko sprawdzić, czy właściciel spełnia wszystkie obowiązujące wymagania weterynaryjne, co też uczyniliśmy – mówi Danuta Gaudyn z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wadowicach.

Kontrola WIOŚ wykazała natomiast kilka uchybień. Okazało się, że właściciel kurników nie zadbał o prowadzenie okresowych pomiarów emisji hałasu do środowiska, brak mu pozwolenia wodnoprawnego na odprowadzanie deszczówki, nie sporządził sprawozdania na temat rodzajów i ilości generowanych przez fermę odpadów oraz sposobu gospodarowania nimi, a także paru innych wymaganych zestawień. W konsekwencji został pouczony o swoich obowiązkach i ukarany dwoma mandatami w łącznej wysokości 700 zł. Inspektorzy nie mogli jednak zbadać, czy fetor z hodowli drobiu przekracza dopuszczalne normy, bo takie na razie w Polsce nie istnieją. Narzędziem prawnym do walki ze smrodem ma być dopiero ustawa o przeciwdziałaniu uciążliwości zapachowej, popularnie zwana antyodorową, która już od lat czeka na wdrożenie.

Własną „kontrolę” przeprowadził również sołtys Kossowej Marek Janus, który udał się do fermy i rozmawiał z jej pracownikami. – Wytłumaczyli mi, że co półtora miesiąca, gdy kończy się cykl produkcyjny, kurniki opróżniane są z nawozu. Kiedy ściółka z odchodami jest wybierana i ładowana na samochody, odór siłą rzeczy się rozprzestrzeniania – relacjonuje. Właściciel hodowli drobiu Maciej Świniarski przyznaje jednak, że fetor może się roznosić także w inne dni. – Zainwestowaliśmy w wentylatory, które wyrzucają powietrze ponad czterdzieści metrów powyżej poziomu dachów, a tam już stałe prądy powinny je na tyle rozprowadzić po atmosferze, by zapach nie był uciążliwy. Ale w letnie wieczory często występuje niż atmosferyczny, który sprawia, że masy powietrza są spychane w dół. To prawa fizyki, których nie jestem w stanie pokonać. Dlatego zdarzają się sytuacje, że zapach jest odczuwalny. Choć nie sądzę aby w Chrząstowicach był aż tak intensywny, jak twierdzą mieszkańcy, skoro odległość w linii prostej wynosi około dwóch kilometrów. Nie wspominając już o tym, że wiatr wieje zazwyczaj ze wschodu na zachód lub odwrotnie, a tamte zabudowania są zlokalizowane na północ od fermy – mówi.

Zapewnia jednak, że robi, co może, by zminimalizować ewentualne uciążliwości. Dba o to, by ściółka w kurnikach była sucha, a także kupuje specjalny środek do jej posypywania, który neutralizuje amoniak powstający w wyniku aktywności mikroorganizmów rozkładających odchody. Zaś w cieplejszych porach roku umieszcza w każdym z czterech budynków fermy o tysiąc kurczaków mniej niż w zimie. – Mam jeszcze jeden pomysł, jak ograniczyć rozprzestrzenianie zapachu, ale na razie mnie nie stać, by go zrealizować. To zalesienie terenu między fermą a torami kolejowymi, aby stworzyć rodzaj naturalnej bariery – dodaje Maciej Świniarski.

My odwiedziliśmy hodowlę w jeden z najbardziej upalnych dni czerwca, około południa. Fetor nie był wówczas szczególnie intensywny i utrzymywał się tylko w najbliższym sąsiedztwie kurników. W odległości stu czy dwustu metrów już go właściwie nie było czuć. Ale wrażliwość na zapachy jest cechą indywidualną każdego człowieka. To, co dla jednych jest wręcz obezwładniającym odorem, dla innych może być tylko lekko drażniącym smrodkiem. 

google_news