Od 2008 roku w całej Polsce, a także poza jej granicami sadzone są Dęby Pamięci. Każde z tych drzew upamiętnia jedną z ofiar zbrodni katyńskiej. Jest ich już prawie 4800, ale docelowo ma być 21 857 – tyle, ilu Polaków Sowieci zamordowali w Katyniu, Twerze, Charkowie i Bykowni. Jeden taki dąb od dzisiaj rośnie też w Makowie Podhalańskim.
Drzewo posadzono dla uczczenia pochodzącego z tego miasta aspiranta Policji Państwowej Ludwika Chudzika, zabitego strzałem w tył głowy przez funkcjonariusza NKWD wiosną 1940 roku w Twerze. W chwili śmierci miał 43 lata i osierocił dwójkę dzieci. Dziś syn i córka pamiętają go tylko z opowieści mamy. – Zawsze wspominała go jako człowieka kochającego życie, niezwykle towarzyskiego i wysportowanego. Jeździł na nartach, był ratownikiem wodnym, wspaniale strzelał. Podobno był z nas bardzo dumny. Latami na niego czekaliśmy. Pamiętam, jak po wojnie niezliczoną ilość razy klękaliśmy z bratem na krzesłach przed oknem, wypatrując jego powrotu. Wprawdzie nie wiedzieliśmy, jak tata wygląda, ale byliśmy pewni, że intuicyjnie go rozpoznamy. Prawdę o jego śmierci poznaliśmy chyba dopiero w dwutysięcznym roku. Ja i brat, bo mama tego nie doczekała – powiedziała nam córka Ludwika Chudzika, Halina Zakrzewska.
Dąb poświęcony jej ojcu został posadzony przy Zespole Szkół w Makowie. Przed nim stanął kamień z tablicą pamiątkową, pod którą – po jej uroczystym odsłonięciu – kilka delegacji złożyło kwiaty. Odbył się też apel pamięci zakończony salwą oddaną przez kompanię honorową Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. W dalszym ciągu uroczystości zebrani obejrzeli przygotowaną przez uczniów Szkoły Podstawowej wystawę „Bohaterom Katynia 1940-2018” oraz wysłuchali koncertu z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Wystąpił krakowski bard Paweł Orkisz z pieśniami z albumu „Nie zginęła póki my”. Obchody przygotowało Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Makowskiej, przy współudziale burmistrza Makowa Paweł Sala i z pomocą suskiej policji.