Regionalny Zespół Pieśni i Tańca „Lipowianie” ma za sobą dwanaście miesięcy wypełnionych pracą, ale też sukcesami. Przed nim kolejny ważny rok, podczas którego świętują 20. urodziny!
Choć najważniejsze nagrody przyszły w 2018 roku, ich jaskółki pojawiły się rok wcześniej: drugie miejsce w 34. Ogólnopolskim Konkursie Tradycyjnego Tańca Ludowego w Rzeszowie, drugie miejsce podczas Międzykulturowego Festiwalu Folklorystycznego „Zagłębie i Sąsiedzi” w Dąbrowie Górniczej oraz Grand Prix podczas Wojewódzkiego Przeglądu Wiejskich Zespołów Artystycznych w Brennej.
– Razem z tą ostatnią nagrodą otrzymaliśmy nominację do Tygodnia Kultury Beskidzkiej, jednak… zrezygnowaliśmy z udziału w nim. Powodów było kilka. Nie spodziewaliśmy się, że cokolwiek w Brennej osiągniemy. Był to czas urlopów i trudno byłoby je tak poprzekładać, aby wszyscy członkowie zespołu mogli zatańczyć podczas TKB. Poza tym, pierwszy występ w ramach Tygodnia planowaliśmy dopiero za rok, aby móc lepiej się przygotować – wyjaśnia Brygida Sordyl.
Decyzja okazała się słuszna, gdyż „Lipowianie” tak wyszlifowali swoje umiejętności, że za rok – czyli minionego lata – zdobyli podczas 55. TKB Srebrne Żywieckie Serce. Była to druga nagroda w 49. Festiwalu Folkloru Górali Polskich, będącego – obok Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych – składową Tygodnia. Jednocześnie zespół został nagrodzony nominacją do jubileuszowego 50. Międzynarodowego Festiwalu Ziem Górskich w Zakopanem, podczas którego uhonorowano go wyróżnieniem.
W trakcie 55. Tygodnia „Lipowian” doceniła także „Kronika”, honorując ich pucharem dla najlepszego zespołu z Beskidów biorącego udział w Festiwalu Folkloru Górali Polskich.
Choć dla zespołu folklorystycznego zaszczyty zdobyte podczas TKB są najwyższymi wyróżnieniami, Brygida Sordyl do ważnych zalicza jeszcze jedną nagrodę zdobytą w 2018 roku: pierwsze miejsce wytańczone i wyśpiewane w Dąbrowie Górniczej na festiwalu „Zagłębie i Sąsiedzi”.
TAK TO SIĘ ZACZĘŁO
– W ciągu pięciu lat udało nam się stworzyć zespół, który sięga po najwyższe laury – podkreśla kierowniczka grupy. W ciągu pięciu, gdyż Brygida Sordyl dokładnie tyle czasu pracuje z „Lipowianami”. – W 2013 roku Rafał Matuszek, prezes nieistniejącego już Stowarzyszenia „Lipowianie”, pod którego egidą działał wtedy zespół, zaprosił mnie do współpracy. Dwa lata później stowarzyszenie zostało zlikwidowane, a prowadzenie zespołu przejęła Gminna Biblioteka Publiczna w Lipowej. Pracę z „Lipowianami” zaczynałam jako instruktor. Z czasem zostałam kierownikiem artystycznym. Na początku pomagała mi Paulina Klimczak, wieloletnia tancerka zespołu „Żywczanie”. Potem jej miejsce zajęła Paulina Skrok, wieloletnia tancerka „Wierchów” z Milówki, z którą pracujemy do dzisiaj – przybliża.
KAŻDY JAK CHCE…
Kiedy zaczęła pracę, zespół liczył zalewie 16 osób. Dzisiaj tworzy go 90 osób, podzielonych na trzy grupy: najmłodszą (dzieci do 8-9. roku życia), średnią (10-14 lat) i dorosłą (cała reszta). – W repertuarze mamy między innymi pieśni kolędowe. W ubiegłym roku nagraliśmy płytę z kolędami „Stało sie weseli”. Znalazło się na niej dziesięć utworów z terenu Żywiecczyzny. Niektóre sama zebrałam podczas badań terenowych od najstarszych mieszkańców Beskidu Żywieckiego. Następnie opracowałam je na chór dwugłosowy: dorosły i dziecięcy – i tak powstał nasz pierwszy krążek. Jeżeli chodzi o taniec, tańczymy głównie tańce górali żywieckich w autentycznej, niestylizowanej i nieopracowanej formie. Zespoły mające opracowaną choreografię tańczą wszystko jednakowo, każdy tancerz wykonuje taki sam ruch w tym samym czasie. W improwizacji natomiast tancerze wiedzą co mają zatańczyć, ale nikt nie narzuca im jak. Ani współcześnie, ani 50, 100 czy 150 lat temu nikt nie tańczył podczas zabawy identycznie. Tak dzieje się tylko w „Makarenie”. Jeśli mamy więc wiernie oddać to, co działo się kiedyś – na przykład podczas zabawy w karczmie, na weselu czy przy innej okazji – tak właśnie musimy się zachowywać. Ktoś schodzi, bo się zmachał, ktoś dochodzi, ktoś tańczy tak, ktoś inaczej – przybliża Brygida Sordyl.
To, że zespół odszedł od choreografii na rzecz występów improwizowanych, wynika z faktu, że jego członkowie mają w sobie niesamowitą naturalność, wyczucie ruchu, swobodę, a wspólne tańczenie daje im ogromną radość. Do tego „Lipowian” tworzą nie tylko mieszkańcy gminy Lipowa, ale też osoby z Wieprza, Żywca czy Żabnicy. – Ta mieszanka przekłada się na indywidualność ich tańca – uważa kierowniczka.
CO NA JUBILEUSZ?
Przed „Lipowianami” ważny jubileusz. – Trzeba będzie podsumować zarówno pracę, którą wykonaliśmy przez ostanie pięć lat, jak i całe dwadzieścia. Wysoko postawiliśmy poprzeczkę. Chcemy świętować nieco inaczej, ale jednak nie odchodząc zbyt daleko od klasycznej formuły jubileuszu: będzie koncert, będzie prezentacja tańców. Odmienność będzie polegała na tym, że w oryginalny sposób zaprezentujemy tańce z innych regionów. W jakiej formie? To już widzowie zobaczą w trakcie jubileuszu, który będziemy obchodzić podczas przyszłorocznych Dni Lipowej – zapowiada Brygida Sordyl.
Nasza rozmówczyni nie może się nachwalić współpracy z gminą i wójtem Janem Górą. – Duże ukłony w jego stronę. Od samego początku wspiera nas na każdej płaszczyźnie: dobrym słowem, materialnie i popierając wszystkie nasze działania. Jest to fantastyczne, gdyż bardzo nas odciąża, daje nowe możliwości i chęci do pracy. To dzięki niemu mamy przepiękne stroje regionalne dla dzieci. Mamy też podwójne stroje dla dorosłych: góralskie odświętne i góralskie pasterskie. W tym roku wójt „zwrócił” nam także salę, w której niegdyś ćwiczyli „Lipowianie”. Cztery lata temu została zespołowi odebrana. Teraz udało się ją, zgodnie z prawem, odzyskać. Wójt dał nam wolną rękę jeśli chodzi o urządzenie tego miejsca. Panowie z zespołu po godzinach pracy, po próbach albo przed nimi układali nowy parkiet taneczny, malowali ściany, robili oświetlenie, kleili lustra. Dzięki temu mamy przepiękną salę baletową z lustrami, zapleczem kuchennym, garderobami, łazienkami i ogrzewaniem. Za co bardzo serdecznie dziękujemy! – podkreśla kierowniczka.
Marzeniem zespołu jest skompletowanie garderoby złożonej ze strojów ludowych pochodzących z innych regionów Polski, aby móc włączyć ich folklor do repertuaru. Realizację tego marzenia ma im ułatwić jubileuszowa prezentacja tańców innych regionów. – Zatańczymy w pożyczonych strojach. Chcemy w ten sposób puścić oko do wszystkich, którzy mogą pomóc nam je skompletować. Pierwszy warunek do realizacji tego celu będzie już spełniony – będziemy umieć tańce. Bez tego nikt nam strojów nie sprezentuje – tłumaczy.
CZY MOGĘ DO TOALETY?
O swoich podopiecznych kierowniczka wypowiada się w samych superlatywach. – To dorośli ludzie, mający dzieci i wnuki. Mimo to potrafią tańczyć w naprawdę szybkim tempie. Czasami zaskakują tym nawet mnie: już gram szybko, a oni chcą jeszcze szybciej. Albo czasami ja się zapomnę i zagram zbyt szybko, a oni spokojnie ogarną tempo. Jestem pełna podziwu, że dają z siebie wszystko. Pracuję z różnymi zespołami i często widzę, że młodzież nie daje sobie rady z tempem, a oni – owszem!
Pięć lat wspólnej pracy zaowocowało nie tylko sukcesami. Nazbierało się też kilka śmiesznych sytuacji. Nasza rozmówczyni opisuje jedną z nich: – Koncert w Rzeszowie, wchodzimy na scenę. Inscenizacja zaczyna się od tego, że panie śpiewają pieśni o skubacce, czyli skubaniu pierza. Ta część programu powoli dobiega końca, piórka do oskubania się kończą, stoły są wycierane. Z oddali już słychać muzykantów, po których gospodyni przed chwilą posłała syna – bo to koniec pierzyńca i trzeba by tu wyprawić jakąś paradę. Heligonista z grupy muzykantów uznał, że zdąży jeszcze wpaść do toalety, zanim mężczyźni wejdą na scenę. Niestety, nie zdążył, a my, kobiety, jeszcze długo musiałyśmy śpiewać na tej scenie, aby go kryć. W końcu chłopcy weszli i zaczęli grać i śpiewać bez niego. Aż w końcu – w ostatnim możliwym momencie – heligonista wpadł na scenę. Od tej chwili za każdym razem pyta o pozwolenie wyjścia do toalety (śmiech).