Wczoraj po południu na Jeziorze Żywieckim miała miejsca dziwna i zarazem dająca wiele do myślenia akcja ratunkowa. Otóż po 15.00 zgłoszone zostało utonięcie, do jakiego miało dojść w rejonie zapory wodnej.
Na miejsce wysłani zostali w trybie alarmowym ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz policjanci dyżurujący na jeziorze. To nie koniec. Na ratunek wyruszyli też strażacy ochotnicy z Międzybrodzia Żywickiego oraz zawodowcy z jednostki ratowniczo-gaśniczej z Żywca.
Już na miejscu okazało się, że utonął nie człowiek lecz… pies. Czworonóg wyskoczył z rowerka wodnego, na którym relaksował się wraz z opiekunami. Najwyraźniej przecenił swoje siły i że nie miał na sobie kapoka zniknął pod powierzchnią wody i pogrążył się w jej odmętach. Jego poszukiwania trwały około półtorej godziny i mimo, że zaangażowane w nie były spore siły i środki nie przyniosły skutku. Jaki z tego płynie morał? Proszę sobie samemu odpowiedź…
Fot. OSP Międzybrodzie Żywieckie
Proponuję za akcję ratowniczą obciążyć właściciela.
Co za durni właściciele. Szkoda zwierzaka Powinni mieć zakaz trzymania zwierząt i zapłacić za całą akcję .
A kto za to zapłaci…?
A kto płaci za bezzasadne wzywanie pogotowia ratunkowego bo jednemu z drugim się nie chciało iść do POZtu ???