Michał Kałuża z Bielska-Białej ma zaledwie dwadzieścia lat, a już na swoim koncie niebagatelne osiągnięcia. Jego kariera w Rekordzie potoczyła się w tempie pociągu TGV. Jest etatowym bramkarzem zespołu z Cygańskiego Lasu w Futsal Ekstraklasie oraz reprezentacji Polski. Wszyscy mówią do niego Misiek. Kiedy słyszy Michał, myśli, że coś przeskrobał…
Na bramkę za karę
Swoją przygodę z piłką nożną zaczynał chyba jak każdy. Tata wysłał go na zajęcia przy Startowej, kiedy był w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Były to treningi raz w tygodniu. – Na początku, jak każdy, zamierzałem strzelać bramki. Nie chciałem bronić, a między słupki stawało się niejako za karę – mówi z uśmiechem. To, że znalazł się między słupkami, było dziełem przypadku. Na zajęciach brakowało golkiperów, więc stanął na jednym z treningów. – Zdecydowałem, że pójdę w tym kierunku. W wieku trampkarza mówiono mi, że mam predyspozycje, żeby zostać dobrym bramkarzem. Ocierałem się już wtedy o kadrę Śląska. Jednak piłki nożnej nie traktowałem poważnie. Było to dla mnie hobby, a na treningi chodziłem, kiedy miałem na to ochotę. Później zaczęto mi z każdej strony powtarzać, że mam talent a dziadek z uśmiechem zachęcał mnie tak jak w reklamie – „ale ty się Misiek rzucaj” – wspomina „biało-zielonych.
Pierwsze poważne decyzje i niejako związanie swojej przyszłości z piłką nastąpiło podczas wyboru szkoły ponadgimnazjalnej. Mógł udać się do zwykłego liceum lub sportowego Rekordu. – Wtedy wziąłem się za piłkę na poważnie. Więc tak naprawdę kariera rozkręciła się w ostatnich czterech, pięciu latach – tłumaczy.
Z początku grał jeszcze na zielonej trawce. Jednak w zimowej przerwie od rozgrywek na dużym boisku, treningi i turnieje przenosiły się do hali. Tak właśnie Michała zauważył ówczesny trener golkiperów, a obecnie kierownik zespołu Rekordu w Futsal Ekstraklasie, Krzysztof Burnecki. Organizował on odbywające się raz w tygodniu treningi dla młodych bramkarzy w hali. Wreszcie Michał odebrał telefon, żeby stawić się na zajęcia, na których zespół Rekordu przygotowywał się do pamiętnego turnieju Ligi Mistrzów w Bielsku-Białej. – Musiałem zastąpić na treningach Bartka Nawrata, który był powołany na zgrupowanie reprezentacji – wspomina.
Kiedy zauważono jego talent, szybko pojawiła się propozycja, żeby przychodził częściej i nie tracił kontaktu z zespołem Futsal Ekstraklasy. – Na moje szczęście, a na Bartka Nawrata nieszczęście, przydarzyła się jego kontuzja. Musiałem go zastąpić. Miała to być kwestia jednego czy dwóch meczów, a przeciągnęło się do trzech miesięcy. Wykorzystałem to i później zaproponowano mi już profesjonalny kontrakt. Na początku był stres, bo to przecież ogromny przeskok. Debiutowałem w spotkaniu w Zduńskiej Woli. Nie był to mecz dużej stawki, ale dla mnie ogromne wydarzenie, bo mnóstwo kibiców, telewizja – wspomina.
Michał miał się od kogo uczyć, bo obstawa bramki Rekordu była wtedy piorunująca. Był Krystian Brzenk i Bartłomiej Nawrat, dwaj reprezentanci kraju. – Rywalizację mam cały czas na najwyższym poziomie i cały czas jest się od kogo uczyć. Jest to zdrowa rywalizacja, wzajemnie się wspieramy i motywujemy do cięższej pracy. Czasami nawet wspólnie z Bartkiem spotykamy się poza treningami zespołu i sami szlifujemy czy poprawiamy pewne elementy, które szwankują lub mogą być jeszcze lepsze. Jest dużo wyrzeczeń. Przychodzi weekend, chciałoby się wyjść ze znajomymi, ale jest wyjazd na kadrę czy mecz ligowy. Wiadomo, że mecz ma pierwszeństwo i zawsze robię wszystko, żeby wypaść w nim jak najlepiej – tłumaczy.
Pełne półki
Choć Michał ma dopiero dwadzieścia lat, to zdobył już mnóstwo pucharów, medali, dyplomów i wyróżnień. – Półki są pełne. Właśnie jestem przed remontem mojego pokoju w domu i jest zagwozdka. Wszystko było obmyślane, ale zapomnieliśmy o tych wszystkich pucharach, a szkoda byłoby je schować gdzieś do szafy czy rzucić w kąt – mówi.
Najważniejszymi osiągnięciami w niedługiej karierze Michała było zdobycie z zespołem Rekordu mistrzostwa Polski, Pucharu Polski i Superpucharu Polski. – Na krajowym podwórku udało się osiągnąć wszystko. Ponadto zdobyłem złoty krążek w każdej młodzieżowej kategorii mistrzostw Polski w futsalu – dodaje.
W zeszłym roku był nominowany do tytułu sportowca roku w Bielsku-Białej. Ostatecznie zgarnął małego Harnasia. Może poszczycić się także tytułami najlepszego bramkarza Futsal Ekstraklasy oraz młodzieżowca w sezonie 2017/2018. – Nie jest jednak tak, że wszystko zdobyłem i już nic nie muszę robić. Chcę cały czas być jeszcze lepszym i się rozwijać – komentuje.
Jakby tego wszystkiego było mało, Michał został ostatnio nominowany do nagrody-tytułu Umbro Futsal Award. Znalazł się gronie dziesięciu najlepszych bramkarzy z całego świata! Już sama nominacja była ogromnym wyróżnieniem. Wśród dziesiątki walczących o tytuł znalazły się takie bramkarskie sławy jak m.in. Higuita (Kazachstan), Stefano Mammarella (Włochy), Miodrag Aksentijević (Serbia) i Jesus Herrero (Hiszpania). – Dalej to do mnie nie dociera. Cieszę się, że ktoś mnie zauważył i dorzucił do tej „śmietanki” światowych bramkarzy. Jest to niesamowity kop do dalszej pracy i najmilszy moment całej mojej dotychczasowej kariery.
Z orzełkiem na piersi
Aktualnie ma na swoim koncie już 35 występów w narodowej reprezentacji. Jego okres „biało-czerwonego” młodzieżowca był bardzo krótki, bo został szybko zauważony przez trenera Korczyńskiego. W dorosłej reprezentacji występuje od dwóch lat. – Są to stałe powołania i raczej czuję się pewnie w kadrze. Super, że trener darzy mnie takim zaufaniem i staram się to utrzymać. Tym bardziej, że 2019 rok zapowiada się świetnie pod względem spotkań. Zagramy w eliminacjach do mistrzostw świata, niestety znów trafiliśmy na Hiszpanię (śmiech).
Będzie powtórka!
Michał mocno wierzy, a właściwie jest przekonany, że Rekord powtórzy zeszłoroczny sukces i po raz kolejny sięgnie po mistrzostwo Polski. – Zespół jest jeszcze bardziej doświadczony. Sparingi w Barcelonie czy tegoroczna edycja Ligi Mistrzów pokazały nam jak podchodzić do meczu i nigdy nie odpuszczać. Superpuchar już zdobyliśmy. W lidze też dobrze się układa.
Propozycje były, są i…
Jak mówi nam Michał z uśmiechem na ustach, propozycje przejść do innych klubów „były, są i oby były”. Ma jeszcze ważny kontrakt z Rekordem przez półtora roku i na razie stara się o tym nie myśleć. – Z każdym sukcesem, apetyt rośnie. Trzeba się dobrze pokazać w sparingach reprezentacji z Rosją czy Brazylią oraz w eliminacjach, bo jednak więcej oczu patrzy na zmagania reprezentacji – mówi. Jego marzeniem są występy w Hiszpanii. – Jest to zupełnie inny świat, inny poziom i inaczej jest tam traktowany sam futsal. Gdyby miała nastąpić jakaś zmiana w moim sportowym życiu, to w grę wchodzi tylko zagranica – dodaje.
Jest przykładem
Niektórzy trenerzy grup młodzieżowych zapraszają Michała na treningi z maluchami. Jest podawany jako przykład, co można osiągnąć, nawet w momencie, kiedy piłki od początku nie traktuje się poważnie. – Dziś to jest moje utrzymanie, moja praca. Gdyby nie piłka… nie wiem co bym w życiu robił. Nawet się chyba nad tym nie zastanawiałem. Nie mam takiej drugiej rzeczy, która tak by mnie cieszyła i do której tak by mnie ciągnęło – przyznaje.
Parkiet to jednak nie murawa. Te wszystkie rzuty, wślizgi – nie odczuwa się tego i nie ma to wpływu na zdrowie? – Zawsze się śmieję, że to wszystko pewnie wyjdzie na stare lata i szybko skończę w balkoniku. Stawy mogą cierpieć, ale na razie – odpukać – kontuzje omijają mnie szerokim łukiem. Ciało się już chyba przyzwyczaiło, choć nie twierdzę, że czasami coś nie zaboli i nie zapiecze – kończy.