Od dwudziestu lat mieszkający w pobliżu centrum Andrychowa przedsiębiorca ma problemy z wodą. Zarzuca Zakładowi Wodociągów i Kanalizacji, że zgotował mu ten los.
Jednym z tematów niedawnej sesji Rady Miejskiej była działalność ZWiK. Z tej okazji skorzystał Adam Gołba, który opowiedział o swojej sytuacji. – W miejscu, gdzie wybudowałem dom, nie wykonano tak zwanego wymuszonego obiegu wody – mówił przedsiębiorca. – Rura, która tam dochodzi, jest ostatnia. Gromadzą się śmieci, rdza i wszystko inne. Jak podkreśla andrychowianin, początkowo przyjeżdżały ekipy ZWiK i co kwartał wypuszczały wodę przez hydrant i oczyszczały rurę. Potem to się skończyło. W 2014 roku Adam Gołba udał się do prezesa ZWiK Jana Mrzygłoda i prosił o przebudowę rurociągu. – Trzeba przebudować i udrożnić 30 metrów rurociągu – stwierdził zainteresowany mieszkaniec Andrychowa. – Pan Mrzygłód obiecał mi, że będzie to przebudowane. Potem jeszcze wielokrotnie prosiłem, interweniowałem, ale mnie zbywano. Adam Gołba przekonywał radnych, że truje się tą wodą. – Woda jest jak gnojówka. Mam to nagrane na wideo – dodał. Po paru godzinach andrychowianin raz jeszcze pojawił się na sesji i pokazał radnym film, jak wygląda woda w jego domu. Poinformował, że musi ciągle spuszczać pewne ilości wody, aby skorzystać z czystej. Zapowiedział, iż nie wpuści ekipy ZWiK, by wymieniła mu licznik, na podstawie którego rozlicza się z Zakładem. Opowiedział też o tym jak wydał zgodę na postawienie kilka lat temu przepompowni na swojej działce. Poszedł zatem ZWiK-owi na rękę, który zaoszczędził kilkaset tysięcy złotych, a ten nadal nie pomaga mu w uzyskaniu normalnej wody.
Prezes Jan Mrzygłód przyznaje, że problem istnieje od być może dwudziestu lat. Tyle tylko, że zainteresowany mieszkaniec był na miejscu nieobecny przez dłuższy czas, gdyż pracował za granicą. ZWiK podejmował próby rozwiązania problemu. Wymieniono przyłącze do domu Adama Gołby. Ponadto do feralnej rury włożono mniejszą, z innego materiału. – Problem na jakiś czas zaniknął, bo zresztą pan Gołba przestał do nas przychodzić – stwierdza prezes ZWiK. – Pojawił się ponownie w 2014 roku. Mieliśmy różne pomysły na rozwiązanie problemu, ale napotkaliśmy na opór mieszkańców. Nie chcieli się zgodzić, by rurociąg przechodził przez ich posesję. W związku z tym chcemy wodociąg przeprowadzić w granicach drogi publicznej i nie będzie to 30 metrów, a trzeba wymienić i przebudować 100 metrów rurociągu. Konieczne będzie uzyskania pozwolenia na budowę i zgodę na umieszczenie instalacji w pasie drogi powiatowej. Jak zapewnia prezes, projekt jest już gotowy. Nie wiadomo jednak, kiedy starostwo wadowickie wyda pozwolenie na budowę. Jana Mrzygłód złożył publiczne zapewnienie przed radnymi, że sprawa zostanie załatwiona w 2018 roku, najpóźniej do końca września. Będzie to kosztowna inwestycja, ale zdaniem prezesa każdy odbiorca jest ważny. Szef ZWiK zarzucił Adamowi Gołbie mówienie nie całej prawdy. Okazuje się, że wprawdzie dał on zgodę na wybudowanie przepompowni na swoim terenie, ale jego syn pobiera za to opłatę dzierżawną, rewaloryzowaną co roku według wskaźnika inflacji. Adam Gołba twierdzi z kolei, że syn chciał ten teren sprzedać za niewielka kwotę, ale prezes Mrzygłód się nie zgodził i stąd opłata. – A ja od pana nie wziąłem ani grosza – mówił do prezesa andrychowianin. Szef ZWiK stwierdził, że proponowana kwota za działkę, na której stoi przepompownia, nie była niska. Mimo tych utarczek wydaje się, że wszystko zmierza do dobrego finału.