Nowy egzaminator nadzorujący w bielskim WORDzie sprawił, że po paru miesiącach część zwykłych egzaminatorów popada ponoć w depresję, związek zawodowy chce zwolnienia przełożonego, do akcji wkracza prokuratura, a na konflikcie zaczynają cierpieć sami kursanci.
Egzaminator Sławomir Procner w WORD pracuje już od ponad trzynastu lat i mówi, że to, co się od paru miesięcy wyprawia w jego firmie, przechodzi ludzkie pojęcie.
– Tego wcześniej nigdy nie było – mówi. – Doszło do tego, że kursant, który zdał prawomocnie egzamin nagle dowiaduje się, że jednak go nie zdał! Bo tak egzamin ocenił po fakcie egzaminator nadzorujący!
Jak w podstawówce
W WORD pracuje dziewiętnastu egzaminatorów. Czuwa nad nimi tzw. egzaminator nadzorujący. Jest on też czymś w rodzaju łącznika pomiędzy egzaminatorami, a dyrekcją firmy. Ma też za zadanie wysłuchiwać wszelkich uwag kursantów, co do przebiegu egzaminów. To właśnie pod adresem obecnego egzaminatora nadzorującego, Bogdana Tokarza padają ze strony kilku egzaminatorów, w tym wspomnianego Sławomira Procnera, najcięższe zarzuty.
– Kompletnie nie da się z nim pracować – twierdzi Procner. – Jest nieuprzejmy, arogancki, obraża nas swoim zachowaniem, na dodatek nadużywa swoich uprawnień.
Bogdan Tokarz w charakterze egzaminatora nadzorującego zjawił się w bielskim WORDzie nieoczekiwanie w lutym tego roku. Powołał go na tę funkcję obecny dyrektor placówki, Mariusz Ogłoziński.
– Z dnia na dzień – żali się Procner. – W jeden dzień funkcję tę sprawował nasz kolega, następnego dnia dowiedział się, że na jego miejsce przyszedł właśnie ktoś inny.
Procner twierdzi, że oczywiście nie to stało się zarzewiem konfliktu z nowym nadzorcą ich pracy. Chociaż ładniej wyglądałoby, gdyby dyrekcja ogłosiła konkurs na to stanowisko. Ale stało się, jak się stało, więc egzaminatorzy przyjęli decyzję w pokorze.
– Ale już w pierwszych dniach okazało się, że ten człowiek nie potrafi zupełnie pracować z ludźmi – przekonuje pan Sławek. – Zaczął od tego, że na rozpoczęcie dnia pracy kazał nam usiąść w ławkach i sprawdzał obecność oczekując odpowiedzi „jestem”. Poczuliśmy się, jak w pierwszej klasie podstawówki.
Urażona godność
Sprawdzanie w szkolny sposób obecności dorosłych chłopów to jednak przysłowiowy pikuś. To jeszcze egzaminatorzy mogli znieść. W końcu ludzie różne mają upodobania. Dla Procnera Tokarz od razu zresztą jawił się jako człowiek o nadmiernych – jak mówi – ambicjach i przekonaniu o własnej wyższości z racji sprawowanej funkcji. Gorzej, że w końcu doszło do tego, że nowy nadzorujący – jak dalej przekonuje pan Sławek – zaczął wobec kilku egzaminatorów naruszać ich godność. Urażona część egzaminatorów wytrzymała do czerwca tego roku, po czym napisała oficjalne pismo skierowane do dyrektora jednostki z żądaniem odwołania Bogdana Tokarza z zajmowanej funkcji.
Dwanaście powodów
W piśmie tym wyszczególniono dwanaście zarzutów. W tym te o naruszaniu godności podległych nadzorcy egzaminatorów i podważających ich kompetencje. Na przykład poprzez publiczne stwierdzenia, że – jak ujęto to w piśmie – „chyba należy wysłać egzaminatorów na kurs, czy egzamin sprawdzający”, „mamy tutaj przedszkole i uczymy się pisać”, „trzeba zrobić egzaminatorom jakąś kartkówkę”.
– To są w gruncie rzeczy błahe sprawy, ale one sprawiły, że część z nas zaczęła popadać w depresję – twierdzi Procner. – Bo w takich warunkach nie da się spokojnie pracować, a przecież my egzaminujemy ludzi, którzy oczekują profesjonalizmu i spokoju zwłaszcza.
Odzywki nadzorcy w konfrontacji z resztą zarzutów, to małe piwo. Pismo zarzuca Bogdanowi Tokarzowi również nieprawidłowe przeprowadzanie egzaminów, nieuprawnione wtrącanie się w ich pracę, a także wykorzystywanie służbowego pojazdu do celów prywatnych.
Zainteresowany prokurator
– Na pismo to, sygnowane zresztą oddziałem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników WORD, pomimo upływu miesiąca, nie otrzymaliśmy od dyrektora oficjalnej odpowiedzi – twierdzi Sławomir Procner. – Zamiast tego usłyszeliśmy, że od tego jest egzaminator nadzorujący, żeby nas kontrolować, więc dyrektor nie widzi powodów do jego zwolnienia.
To, co nie wzruszyło dyrekcji WORD-u zainteresowało jednak bielską prokuraturę, która 28 czerwca tego roku wszczęła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez egzaminatora nadzorującego.
– Nie odpuścimy – zapewnia Procner. – Tym bardziej, że przez tego człowieka doszło do unieważnienia pozytywnie zdanego egzaminu państwowego przez kursanta, co jest jakimś kuriozum w skali kraju.
Zdał i nie zdał
Rzecz dotyczy samego Procnera, bo chodzi o egzamin, który on przeprowadzał i zaliczył kursantowi jako zdany.
– Procedura jest taka, że po takich egzaminach WORD może przez dwadzieścia jeden dni przechowywać zgodnie z przepisami RODO taśmy z nagranym przebiegiem egzaminu – tłumaczy nasz rozmówca. – Taśmę więc przejrzał egzaminator nadzorujący i bez wysłuchania moich uwag i tłumaczeń wniósł do urzędu marszałkowskiego, który nadzoruje WORD, pismo z wnioskiem o unieważnienie egzaminu, bo rzekomo kursant na egzaminie wykonał zły manewr, a ja go nie podważyłem.
W urzędzie marszałkowskim, który zresztą obsadza stanowiska w każdym WORD-zie, przyznano rację Bogdanowi Tokarzowi i egzamin unieważniono.
– Odwołałem się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, bo to nie kursant źle się zachował, tylko ja, kiedy odruchowo nacisnąłem hamulec w związku z zaistniałą wtedy sytuacją. Jeśli już, to można było mnie ukarać, a nie zmieniać wynik egzaminu.
To zresztą, jak zauważa Procner, sugeruje, że przeprowadzając egzamin, pomimo błędu kursanta zaliczył go on jako pozytywny, bo najwyraźniej musiał mieć z tego jakąś korzyść.
– Tak to właśnie wygląda – przekonuje pan Sławek. – A jeśli tak, to egzaminator nadzorujący miał obowiązek zgłosić sprawę do prokuratora, a nie do urzędu.
Grafik bez sensu
Gdyby w tym miejscu zakończyć tę historię wypadałoby uznać, że Bogdan Tokarz to nadzorca z piekła rodem. Ale jak każda tego typu sprawa ma ona i drugi koniec kija. W tym przypadku trzyma go dyrektor bielskiego WORD, Mariusz Ogłoziński. Pytany przez nas o to, czy nie przeszkadza mu opisany konflikt, dyrektor najpierw mówi, że jego zdaniem nie jest to żaden konflikt, a jedynie nieuzasadnione, w części zmanipulowane i przesadzone pretensje kilku egzaminatorów, bo pojawił się ktoś, kto rzetelnie kontroluje pracę wszystkich egzaminatorów.
– Niektórych egzaminatorów najwyraźniej irytuje to, że są teraz kontrolowani – mówi Ogłoziński. – Wcześniej sporządzany był roczny plan kontroli egzaminatorów, według którego każdy egzaminator był kontrolowany raz na kwartał. Obecnie są to dwie kontrole w ciągu miesiąca.
Dyrektor Ogłoziński broni więc swojego egzaminatora nadzorującego przekonując, że wszystko, co robi nastawione jest na to, aby udoskonalić pracę ośrodka i samych egzaminatorów z korzyścią, rzecz jasna, głównie dla osób zdających egzaminy.
– Jesteśmy dla naszych klientów, osób przystępujących do egzaminów – przekonuje. – Na część egzaminatorów były i są skargi, a egzaminator nadzorujący przeprowadzając kontrole egzaminów zwraca uwagę na nieprawidłowe wykonywanie obowiązków służbowych przez egzaminatorów, stąd obecne niesnaski.
Kto może spać spokojnie
Najwięcej do powiedzenia we własnej sprawie powinien jednak mieć sam Bogdan Tokarz. W końcu to on jest oskarżany o całe zło. I pan Bogdan nie szczędzi nam szczegółów swojej pracy, czego nie sposób tu w całości przytoczyć. Na początek zapewnia, że jest pracownikiem wykonującym rzetelnie swoją pracę w oparciu o przepisy i regulamin.
– Jeśli egzaminator równie rzetelnie przeprowadza egzamin, to i on może spać spokojnie i nie musi się martwić, co będzie, gdy przejrzę nagranie z egzaminu albo formularze po jego zakończeniu – mówi. – A kiedy tu przyszedłem od razu się zorientowałem, że mój poprzednik nie korzystał z takiego prawa, więc kiedy nagle zacząłem kontrolować egzaminy i wytykać błędy, niektórym się to nie spodobało. I zaczęły się pretensje.
To również nawiązanie do sprawy unieważnienia przez urząd marszałkowski dwóch w sumie egzaminów, w tym jednego przeprowadzonego przez Sławomira Procnera.
– Nie jest to żadne kuriozum, jakby chciał pan Procner – twierdzi pan Bogdan. A wynika z procedur. Jeśli widzę, że egzaminujący nie uwzględnia rażącego błędu osoby zdającej egzamin i ustala wynik pozytywny, to muszę zareagować składając poprzez dyrektora wniosek do urzędu o weryfikację egzaminu. Dla wszystkich zdających muszą obowiązywać jednolite kryteria oceny określone rozporządzeniem niezależnie od tego, kto egzamin przeprowadza.
Bogdan Tokarz tłumaczy więc, że ma taką specyfikę pracy, że może być nielubiany. Tyle, że krew burzy, jak mówi, zaledwie pięciu egzaminatorom z jednego związku zawodowego spośród dwudziestu w sumie. Nie ma też żadnych obaw przed prokuratorskim śledztwem tłumacząc to tym, że pojazd służbowy użył za zgodą dyrektora WORD, kiedy jego własny samochód uległ awarii, a on musiał zdążyć przed godziną siódmą rano do pracy z Mikołowa, w którym na co dzień mieszka.
– Wykorzystanie pojazdu służbowego odbyło się zgodnie z prawem – zapewnia. – Na wspomniane przejazdy wyjątkowo została wydana zgoda w celu zapewnienia ciągłości pracy i realizacji zaplanowanych egzaminów. Nadzorcą z piekła rodem zatem się nie czuję. To wszystko jest po prostu wyolbrzymione. Takie widły z igły. A wystarczyłoby trochę samokrytyki i zrozumienia, że wszyscy w naszej firmie jesteśmy dla kursantów. I to oni mają się czuć rzetelnie i profesjonalnie obsłużeni.
Końca sporu tymczasem nie widać. To źle, bo nie służy on ani samemu wizerunkowi WORD-u, a tym bardziej kursantom, których egzaminują w tej sytuacji osoby być może nieco zestresowane. I dotyczy to zarówno egzaminatorów, jak i ich nadzorcy.
Wywalić wszystkich niby egzaminatorów to jest najsłabsze ogniwo WORD i będzie normalnie
skoro tylko 10% obecnych kierowców będzie mieć prawko to po co mają rekrutować nowych?
Ja na temat WORDu od dawna mam swoje zdanie wymienić wszystko i będzie ok tam się zalicza jak ma humor niby ordynarny egzaminator i ile ma dziś zdać aby wpływała kasa za następne egzaminy.Tylko nowi znawcy a nie stare mściwe pany.
Przypomina mi się metodyka mobbingowa szefa produkcji w Obozie Pracy (czyt. Hutchinson) lata 2001-2004. Za poprzedniego dyrektora WORDu nie było żadnych problemów – dziwne….
Tzw. byli resortowi nie tolerują niezależnej kurateli.
Eee , to ja w moim “psychiatryku” mam lepszy cyrk
Ja to bym 80% młodym dziewczynom cofnoł praw jazdy . W Skoczowie nie raz a już kilkanaście razy dojeżdżają do ronda i nie patrzą czy ktoś jest na rondzie tylko jadą jak uprzywilejowane.
ja to bym tym młodym dziewczynom zabrał młodość i po problemie, nie tylko na rondzie w Skoczowie.
Szkodnik z Mikolowa, blizej nie bylo? Kolesiostwo.
Tak to właśnie odbywa się w większości polskich firm. Jest wszystko w porządku, fajna atmosfera , dobrze chodzi się do pracy , aż tu nagle zjawia się jeden osobnik, który to wszystko kładzie w gruzach. Dlatego też dopinguje egzaminatorów, żeby użyli wszystkich sposobów, by w ich miejscu pracy wróciła normalność.
To nie pierwszy konflikt tego typu w Bielsku między obsadzonym przez władze nadzorcą a pracoenikami
Dlaczego dyrektorzy kluczowych instytucji nie mogą być wybierani przez pracowników tylko muszą być z partyjnego nadania?
no dobrze, a nie pomyślicie nawet ze człowiekowi sie może w domu nie układa?
Może żona może mu nic nie pozwala, kapcie mu kaze równo przy łóżku ustawiać bo jak nie to wp….ol.
To jak taki Pan ma być pòźniej serdeczny dla świata.
Pisowiec na taczki z nim
..ale może być i tak że wesołe źycie sobie tam egzaminatorowie wiedli i teraz boli ze ich jakiś były frontowiec(?) wziął kròtko za du.ę.
Jak tam zdawałem C+E i resztę abecadła, to za pierwszym razem wszystko.
Egzaminatorzy tez byli inteligentni i na poziomie więc widzieli z kim mają do czynienia.
No ale ja – to JA.
Wiadomo że wièkszość przystępujących do egzaminu, to… itp,
pisać dalej?
aby prowadzić auto nie trzeba wielkiej inteligencji. W innym przypadku kierowca musiałby zarabiać na poziomie np. menadżera.
dziś zdanie on-sight o czymś świadczy, natomiast managerowanie o inteligencji już niekoniecznie
?
MiłegoDnia!
że też nie pomyślałem i nie dałem przykładu HerrFahrer :). A miałem jak na tacy.
? Aszsz proszę się nie przejmować!
Następnym razem ?
Jasna sprawa, będę miał na względzie, z tyłu głowy choć nie wiem czy dobrze i nie lepiej z przodu.
Z pewnością z kasty Noumana, nie do ruszenia PO-KO.
lepiej: Tuska
hahaha. dupa piecze egzaminatorów, którzy myślą, że są nieomylni i starają się uwalić kogo tylko się da. W końcu ktoś się zabrał za tych darmozjadów
“gadasz w świat”, tu jest mowa, że egzaminatorzy bronią zdania egzaminu przez kursanta.
Ma rację, pokaż mi trollu egzaminatora który jest przychylny kursantowi, ale o czym ja tu z tobą piszę jak ty prawo jazdy nie masz?
mam, na taczki, podszywacz.
nadzorujący musi nieźle zarabiać, że mu się opłaca dojeżdżać z Mikołowa
To tylko 35 km drogą szybkiego ruchu, niejeden dalej ma.
Podszywacz, gdzie masz dzisiaj drogi szybkiego ruchu? – korek na korku. Może jesteś zorientowany ile zarabia nadzorujący, przekażesz w komentarzu od siebie mądrość i dopiero będzie wartościowy wpis. A tak, wyszedł jak zwykle komunał.
Do budy trollu i tam kąsaj ?
to nie kąsanie, to zwracanie uwagi na głupie komentarze, za które mi wstyd jako właściciel nicka Hermenegilda.
Ty właściciel nicka??? Chyba nicka osiołek lub konsta coś tam, ha ha ha.
wstyd jednak zostaje, szkoda, że i nie w tym miejscu co trzeba.
wiem, trudno napisać Konstantynopolitańczykówna po zawodówce wieczorowej
Przecież problem z bielskim Wordem istnieje nie od dziś, mało skarg było na pana T. i na panią o pseudonimie artystycznym Biała Dama? A to wierzchołek góry lodowej w tym udzielnym księstewku. Mądrzejsi zawsze woleli zdawać w Tychach.
Dokładnie.
Nie tak “dokładnie” podszywacz bo ile pod wodą – nie widać i co to za dokładność.
Jakim prawem ma kontrolować jeśli tylko jest nadzorującym. To egzaminatorzy kontrolują kursantów i wcale nie są takimi zwykłymi egzaminatorami. A gdzie koleżeństwo w pracy?
Jak mają sędziowie i prokuratorzy nie kłócić się między sobą? A NIK to już w ogóle kłębowisko wszelakich konfliktów.