Wydarzenia Cieszyn Żywiec

Bez pomocy sałasznictwo zaniknie!

Fot. Dorota Krehut-Raszyk

Tradycyjna hodowla owiec to jeden z elementów wyróżniających nasz region na tle kraju. Przekazywane z pokolenia na pokolenie pasterstwo ukształtowało egzystencję i kulturę mieszkańców Beskidu Śląskiego, wierzenia, obrzędy, zwyczaje. Profesja, dzięki której przez setki lat wiele rodzin mogło się utrzymać przy życiu, zanika. Aby zatrzymać ten proces, środowisko pasterskie podejmuje różnorodne działania, a jednym z ostatnich są starania o wpisanie sałasznictwa wołoskiego na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.

– Kultura pasterska jest dla nas najwyższym dobrem. To całe nasze dziedzictwo, które chcemy ocalić i przekazać przyszłym pokoleniom nawet w bardzo ograniczonym stopniu. Na spotkaniach baców, odbywających się w każdym roku w różnych regionach Polski południowej, podkreślano, że trzeba zrobić wszystko, aby sałasznictwo zachować i promować we współczesnej kulturze. Chodzi jednak nie tylko o promocję w świetle handlu produktami, ale przede wszystkim promocję reguł życia wspólnotowego i zachowania tradycyjnych profesji. Bez ukazywania całokształtu pasterskiej kultury, wypas owiec w systemie sałaszniczym będzie zanikał i utraci siłę odnawiania – mówi Józef Michałek z Istebnej, wojewoda wołoski, przedstawiciel społeczności pasterskiej na naszym terenie, który koordynuje działania zmierzające do wpisania sałasznictwa na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego.

Kultura pasterska jest dla nas najwyższym dobrem. To całe nasze dziedzictwo, które chcemy ocalić i przekazać przyszłym pokoleniom nawet w bardzo ograniczonym stopniu.

– Obecnie trwają konsultacje z wszystkimi osobami zainteresowanymi tematyką sałasznictwa wołoskiego na naszym terenie i nie tylko, głównie z bacami. Każdy może się w tej sprawie wypowiedzieć, do czego zachęcamy – wyjaśnia Józef Michałek. Wniosek, który jest sporządzany, trafi do Narodowego Instytutu Dziedzictwa.

Sałasznictwo wołoskie jest praktyką wypasu wspólnotowego zwierząt gospodarskich, w szczególności owiec, której towarzyszy bogata obrzędowość i silne poczucie tradycyjnych zachowań. To także jedna z najstarszych profesji w przestrzeni Karpat. Jej początki przypadają na czas późnego średniowiecza i wiążą się z prawem oraz osadnictwem wołoskim, jakie zakładane było na niezamieszkanych lub opustoszałych ziemiach. Obecnie w polskich Karpatach – od Beskidu Śląskiego po Bieszczady – prowadzonych jest niespełna 100 sezonowych wypasów sałaszniczych. Rozpoczynają się one wiosną, z chwilą zmieszania owiec pochodzących od różnych właścicieli, mającego miejsce najczęściej w okolicach dnia św. Wojciecha i św. Jerzego, 23 kwietnia, a kończą jesienią, około 29 września, czyli w dzień św. Michała. Na obszarach pasterskich prowadzony jest wypas z codziennym udojem owiec oraz wytwarzaniem serów i innych produktów mlecznych, m.in. bunca, bryndzy, oscypków, redy kołek, serów wołoskich – bruski, hurda, żętycy.

Współcześnie sałasznictwo funkcjonuje już w bardzo ograniczonym zakresie. O problemach, z jakimi borykają się bacowie na Śląsku Cieszyńskim, pisaliśmy niejednokrotnie. Pomimo podejmowania wielu działań, hodowcy mają kłopot z utrzymaniem stad, znalezieniem pracowników czy swoich następców. Ponadto, w sytuacji, gdy nie wytwarzają serów, opłacalność hodowli jest mniejsza. Nie bez znaczenia jest także fakt, że sałasznictwo, opierające się na pewnej odrębności kulturowej, nie ma odzwierciedlenia w oficjalnych przepisach i – co bardzo istotne – jako działalność rolnicza nie jest wprost beneficjentem unijnej polityki rolnej.

– Niemniej poprzez różne formy promocji i społecznego wsparcia udaje się podtrzymywać coroczne zawiązywanie wspólnoty sałaszniczej. Działają one, jak podkreślają bacowie, dzięki sile tradycji i ukochania zawodu bacy, jak również dzięki tradycyjnej wsi góralskiej, gdzie utrzymywane są owce, mimo braku opłacalności ich chowu. Jednak dla starszego pokolenia są one najpiękniejszym wspomnieniem z minionych lat i dlatego są jeszcze utrzymywane – zauważa Józef Michałek. Dlatego bacom zależy na wpisie sałasznictwa wołoskiego na listę dziedzictwa niematerialnej kultury.

google_news
2 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
M. Luter
M. Luter
4 lat temu

Ludzie chcą mieć rzeczy, które czynią szczęśliwszym. Volunt ista habere quae faciunt beatiorem

Miki
Miki
4 lat temu

Albo coś siè opłaca albo nie.