O prawo jazdy starał się od 15 lat. Do egzaminu przystępował przynajmniej 20 razy, ale sam już nie może się tego doliczyć. Gdy się udało, aż popłakał się z radości. – Co za ulga. Bez „prawka” w dzisiejszym świecie jest ekstremalnie trudno funkcjonować – opowiada świeżo upieczony kierowca. Podobną gehennę w walce o upragniony dokument przechodzi wielu innych mieszkańców. Co sprawia, że nie radzą sobie na egzaminach?
Dla jednych to bułka z masłem, bo motoryzacja to ich pasja i wiedzą, że muszą zdać egzamin na prawo jazdy, a przede wszystkim są pewni, że go zdadzą. Inni „prawka” po prostu potrzebują i nawet jeśli dla nich jazda samochodem to żadna przyjemność, tylko przemieszczanie się z punktu A do punktu B, to do egzaminu przygotowują się zawzięcie, by mieć to jak najszybciej za sobą. Nie brakuje jednak i takich przyszłych kierowców, dla których uzyskanie uprawnień to istna droga przez mękę.
Media donoszą o rekordzistach pod względem ilości podejść do egzaminu na prawo jazdy. W Polsce jest parę osób, które na egzaminie stawiały się ponad sto razy! I nie odpuszczają…
34-letni mieszkaniec Bielska-Białej o prawo jazdy starał się od 15 lat. Nie potrafi dokładnie powiedzieć, ile razy przystępował do egzaminu, ale przynajmniej dwadzieścia. Odbył w tym czasie trzy lub cztery pełne kursy. – Zacząłem o tym myśleć jeszcze zanim byłem pełnoletni. Tata obiecał mi, że dostanę samochód od razu po zdaniu na prawo jazdy. Mijały lata, on zmieniał samochody, które mogły być moje, a u mnie było po staremu – opowiada. Bielszczanin przez lata się przeprowadzał i zaliczył kilka ośrodków ruchu drogowego, w których próbował swoich sił. – Muszę przyznać, że przyczyną porażek był przede wszystkim brak konsekwencji, czy – jak kto woli – lenistwo. Bo po kolejnych porażkach na rok czy dwa potrafiłem przerwać szkolenie. Gdy już przystępowałem do egzaminu, to zżerał mnie stres. Niby byłem przygotowany, ale jakby się mózg wyłączał. Najpierw jeden błąd, potem drugi – i po egzaminie. Myliły mi się znaki albo gubiłem się na skrzyżowaniach… Może dwa razy trafił mi się zbyt drobiazgowy egzaminator, ale nie mogę na nich zrzucać winy – stwierdza mieszkaniec.
Brak prawa jazdy dla 34-latka przełożył się na trudne codzienne funkcjonowanie. Jako osoba aktywna, która często się przeprowadza i dużo pracuje, musiał się nieźle nagimnastykować. – Na autobusy, pociągi i taksówki wydałem majątek. Traciłem mnóstwo czasu i musiałem liczyć na bliskich i znajomych. Bez prawa jazdy jest jak bez ręki… – ocenia.
Co ciekawe, bielszczanin jakiś czas jeździł po drogach, ale skuterem. I czasem były to długie trasy. – Radziłem sobie, ale jazda skuterem w deszczu, w nocy, po ruchliwych drogach, gdy tiry mijały mnie o parę centymetrów, nie należała do przyjemności – wspomina.
Znajomy polecił mu, by udał się do Beaty Góry, prowadzącej w Bielsku-Białej Babską Auto Szkołę. Zrazu niechętnie, w końcu umówił się na dodatkowe jazdy. – To niepodrabialna osoba. Jeździliśmy osiem godzin. Wszystko mi pięknie i konkretnie wytłumaczyła, czego nie potrafili mężczyźni. Poczułem się o wiele pewniej i na egzamin poszedłem z nastawieniem, że w końcu go zdam – opowiada. I rzeczywiście, na początku lutego zdał egzamin z sukcesem w bielskim WORDzie. – Pani Beata mówiła, że jak będę miał szczęście, to może trafię na jedyną kobietę-egzaminatora. I tak się stało. Do egzaminu podszedłem skupiony i w poczuciu, że nic wielkiego się nie stanie, jeśli znowu mi nie pójdzie, bo przecież tyle razy nie wychodziło. Ale poszło! Może chodzi o to, że mężczyzna bardziej się wstydzi popełnić błąd przy kobiecie – żartuje.
– Gdy zdałem, poczułem wielką ulgę. Aż łzy mi popłynęły z radości. Czekałem na rozmowę z tatą, który dotrzymał tej starej obietnicy i podaruje mi auto. Bardzo mi to ułatwi codzienne życie i poruszanie się między miastami. Wiem, że jestem początkującym kierowcą i będę jeździł ostrożnie, starając się nabierać doświadczenia. Będę jeździł z uśmiechem na twarzy, choćby mi znajomi całe auto obkleili zielonymi listkami – śmieje się kierowca.
Z sukcesu mężczyzny cieszy się Beata Góra, która go szkoliła tuż przed egzaminem. – Są mężczyźni, którzy – choć bardzo inteligentni i wykształceni – do samochodu jakoś nie mają serca. Warto próbować coś zmieniać, w tym przypadku szczęście przyniosły kobiety. Ale też go naciskałam, byśmy ustalili konkretny plan – po odbytych jazdach od razu sprawdzili umiejętności na egzaminie. Jeśli pojawi się jakiś problem, to na spokojnie trzeba znaleźć rozwiązanie. Bo to jest tak, że tacy kursanci zazwyczaj potrafią jeździć, ale nie potrafią zdać egzaminu. Nie wolno się poddawać – mówi szefowa „Babskiej”.
Z czego wynika to, że kursanci czasem długimi latami nie potrafią zdobyć prawa jazdy? – Bywa, że to kwestia braku konsekwencji lub nieradzenia sobie ze stresem. Ale bywają i tacy, którzy są bardzo pewni siebie, uważają, że wszystko wiedzą, a mimo to nie potrafią zdać – wskazuje Beata Góra. Zauważa jednak, że są i takie osoby, które nie radzą sobie za kierownicą z najprostszymi sprawami. Takim można by radzić, aby poddali się specjalistycznemu badaniu , jakie okresowo przechodzą instruktorzy. Bowiem może być i tak, że ktoś po prostu w ogóle – dla bezpieczeństwa swojego i innych – nie powinien wsiadać za kółko.
W WORDzie zauważają, że przystępujących do egzaminu najczęściej zjada stres, choć każdy przypadek jest indywidualny. Zalecają sumienną naukę, a także odwiedzenie WORD-u przed egzaminem, by zobaczyć, że to nic strasznego.
Roman Szybiak z bielskiej policji podkreśla, że każdy – nawet po zdaniu prawa jazdy – powinien starać się podnosić swoje umiejętności. – Zmienia się infrastruktura drogowa, zmieniają się przepisy – ze wszystkim trzeba być na bieżąco. Jeśli świeżo upieczony kierowca nie czuje się pewny za kierownicą, może wykupić jazdę z instruktorem. Warto też to zrobić po dłuższej przerwie od prowadzenia – radzi. Apeluje też do wszystkich kierowców, by do tych początkujących podchodzili ze zrozumieniem. – Jeśli początkujący popełni błąd, to krzyczenie na niego i trąbienie tylko pogorszy sytuację. Pomagajmy sobie nawzajem na drodze.
http://www.mustang.hpro.pl polecam rewelacja zero stresu!
Babska Szkoła Jazdy z Bielska Białej rzeczywiście jest bardzo dobra.. Profesjonalne podejście i nauczanie. Co najważniejsze – skuteczne! A atmosfera podczas nauki – komfortowa. Polecam !!! Pozdrowienia dla Pani Beaty i Kasi
W BEZCZELNEJ DYKTATURZE KOBIET PRAWKA SIE NIE DA ZROBIĆ!!! albo postkomusze niewolasy oddają prawka rozdawane w amii ludowej, szkołach i festynach rolniczych i ZDAJĄ Na OBECNYCH ZASADACH – ALBO PRAWO JAZDY W polSYFie NIE OBOWIĄZUJE I JEŻDŻĘ BEZ!!!
Na rower nie musisz mieć…. Hulajnogą też możesz…. ??
Mogę również jeździć bez świstka polskiego REŻIMU 😀
Będziesz płacił kasiorke…..
34 letni mieszkaniec B-B nie jest dobrym przykładem aby poświęcać Mu (i pani Beacie Górze) ponad pół artykułu.
Jaka szkoła nauki jazdy jest dobea w Żywcu lub okolicy? Właśnie się wybieram.
Pani Weronika i Piotr Sapeta Węgierska Górka Polecam?
Przecież to jest artykuł sponsorowany. Dlaczego nie ma o tym informacji? To jest zwykła manipulacja czytelnikiem.
Ja zdałem za drugim razem.Mimo wszystko gratuluję.Proponuję spojrzeć na to z innej strony trochę: niektórzy zdają szybko i za młodu.I wielu z nich już dawno zdążyło stracić prawko i czasem zdrowie, niektórzy nawet dożywotnio.. Także jeździć ostrożnie i cieszyć się jazdą 🙂