Takiego początku ferii zimowych nie powinno życzyć się nawet wrogowi. W górach śniegu jak na lekarstwo, a temperatury w ciągu dnia są wyjątkowo wysokie (jak na styczeń), co uniemożliwia produkcję sztucznego puchu.
Co prawda w poprzednim tygodniu spadło nieco śniegu w wyższych partiach Beskidów, lecz nie poprawiło to jakoś szczególnie sytuacji na trasach narciarskich. Stąd też większość wyciągów jest nieczynnych, a jeśli już kursują, to wożą turystów. Narciarze powodów do zadowolenia nie mają, lecz nie jest tak, że w Beskidach nie można nigdzie pojeździć na nartach.
Dobre warunki panują w Hali Miziowej pod Pilskiem. Czynne są także stacje narciarskie na Soszowie i Klepki w Wiśle, a także Złoty Groń w Istebnej. Na nartach można poszusować również w Szczyrku na Białym Krzyżu i powyżej Hali Skrzyczeńskiej na Małym Skrzycznem. Problem w tym, że na działających trasach panuje potworny tłok, bo wszyscy, którzy przyjechali w Beskidy na narty gromadzą się właśnie na tych kilku stokach (na zdjęciu widok z kamery na oblegany Biały Krzyż).
Na pocieszenie synoptycy zapowiadają ochłodzenie, a nawet opady śniegu. Jeśli prognozy się sprawdzą, to w przyszłym tygodniu wszyscy narciarze powinni nadrobić zaległości…
W Szczyrku większość tras jest nieczynna, a za karnet trzeba zapłacić prawie 150 zł, tyle samo jak w przypadku kiedy są otwarte wszystkie trasy. To się nazywa uczciwość… Do tego jeden punkt gastronomiczny “Kuflonka”, “gdzie za sernik nie do zjedzenia i ochydną czekoladę trzeba zapłacić 42 zł. Porażka…
ohydna jest znacznie lepsza
Byłem na nartach z rodzinką w plecaku miałem 2.5 litra dobrego gorącego bograczu trochę chlebka kawę i olewam drogie nie do żarcia żarcie to są ceny złodziejskie kto głupi niech ich finansuje.
Narciarze to tylko część z korzystających z ferii. Nie ma śniegu, nie ferii wina.
Bez wątpienia dziennikarz w pierwszym zdaniu “popłynął”. Najgorszemu wrogowi pożyczyłbym ferii z dużo większą dolegliwością niż brak śniegu np. ze złamaną nogą.