Od 11 lat w głębi kenijskiego buszu funkcjonuje szpital, w którym Murzynki mogą rodzić w higienicznych warunkach, a dzieciom chorym na malarię podaje się antybiotyki. Cała placówka powstała i funkcjonuje dzięki uporowi jednej kobiety – felicjanki w Bielska-Białej, siostry Donaty.
Tak rozpoczyna się artykuł autorstwa Jerzego Filara “Bielszczanka w kenijskim buszu. Siostra Donata”, który ukazał się prawie 30 lat temu – 21 października 1993 roku w “Kronice Beskidzkiej” – jako korespondencja z Kenii. Poniżej ciąg dalszy.
Do szpitala trafiliśmy przypadkowo. Z trzymiesięcznego urlopu w rodzinnym Szczytnie wrócił ojciec Piotr, franciszkanin, szef katolickiej misji w miejscowości Ruiri na kenijsko-somalijskim pograniczu. Wraz z ojcem Jerzym (też franciszkanin z płn. Polski) są jedynymi białymi w całej prowincji. Dalej na wschód rozciągają się tereny kontrolowane przez gangsterów somalijskiego rebelianta gen. Aidida.
Zaprosili nas na tydzień. Podróż szybkim terenowym samochodem z Nairobi do Ruiri trwa około 5 godzin. Po 2,5 godzinach karkołomnej jazdy, w miejscowości Embu, Piotr zarządził odpoczynek i “lunch u siostry Donaty”. Skręcił w busz. Po dwóch kilometrach dotarliśmy do kompleksu białych schludnych domków. Przed furtką stała siostra Donata.
– Misję objęłam przed 11 laty. Wszystkie budynki znajdowały się wtedy w kompletnej ruinie. Zamiast kuchni, w trawie leżały trzy ogromne kamienie, między którymi miał palić się ogień. Nie było prądu, kanalizacji, pralni. To wszystko co widać obecnie, powstało tylko dzięki naszemu uporowi i pomysłowości w zdobywaniu funduszy.
W misji pracują trzy polskie siostry zakonne. Siostra Donata jest tutaj od samego początku. Szefuje całości, a dodatkowo sprawuje bezpośrednią opiekę nad szpitalem. Codziennie przyjmuje przynajmniej jeden poród. – Podstawę żywienia stanowi w tej okolicy fasola i kukurydza. Brak witamin powoduje mnóstwo wad genetycznych, w tym także zwyrodnienia stawu biodrowego. W efekcie każdy poród kończy się cesarskim cięciem.
W afrykańskich warunkach nie ma specjalizacji. Jeżeli ktoś pragnie pomagać i leczyć, musi umieć wszystko. W szpitalu funkcjonują trzy oddziały: dziecięcy, męski i kobiecy. Murzyni zapadają na typowe choroby tropikalne: malarię, amebę, infekcje. Czasami zdarzy się zarażony trądem bądź wirusem HIV. – Pomagać trzeba wszystkim, choć czasami nie za bardzo wiadomo jak.
W szpitalu brakuje środków opatrunkowych i podstawowych narzędzi chirurgicznych. Jednorazowe igły siostry odkażają w autoklawie i… stosują jeszcze po kilkadziesiąt razy. Nieco lepiej wygląda sytuacja z lekami. Podstawowych antybiotyków wystarczy na kilka najbliższych miesięcy.
– Cieszymy się, że leki w ogóle są, cały problem polega jednak na ich ewidencjonowaniu. Nie mamy komputera i nie wiemy, czego i ile mamy. Wykorzystują to zatrudnione przez nas miejscowe pielęgniarki. Wykradają leki, by później w prymitywnych szałasach otwierać swoje prywatne praktyki.
Siostry nie poprzestają tylko na leczeniu swoich podopiecznych. W miarę możliwości starają się także wpływać na mentalność społeczności Embu, prowincji uchodzącej za jedną z najbardziej prymitywnych w Kenii. Nie jest to zadanie łatwe. Wśród Murzynów nadal dominuje poligamia. W dodatku większość nie zdaje sobie sprawy, że konsekwencją aktu seksualnego może być ciąża. W efekcie prawie w każdej rodzinie rodzi się kilkanaścioro dzieci, z czego połowa i tak umiera. Nieraz ojcami zostają 80-letni starcy. Dzieci z takich związków cierpią na wrodzone wady genetyczne i jeżeli nie giną z ręki rodziców, podrzucane są na wychowanie felicjankom.
Wprowadzanie norm cywilizacyjnych nie przychodzi siostrom łatwo. Zanim pełną parą ruszyła szkoła – gdzie również uczy polska misjonarka – kilkanaście uczennic zostało zgwałconych przez swoich nauczycieli.
Leczenie w szpitalu sióstr jest płatne. Dzienny pobyt kosztuje 100 szylingów, czyli jedną dziesiątą przeciętnej kenijskiej pensji. – Odpłatne leczenie gwarantuje przynajmniej egzystencję naszego szpitala. Nie interesują się nami ani kenijskie, ani polskie ministerstwo zdrowia. Pieniądze jakie otrzymujemy z Zakonu, w większości idą na utrzymanie samej misji – mówi siostra Donata.
Pytamy o granice ludzkiego poświęcenia. – Nie lubię filozofować. Jeżeli umiecie, spróbujcie mi przynajmniej załatwić komputer, trochę środków opatrunkowych i narzędzi…
Szacunek dla poświęcenia więcej takich ludzi i świat się naprawi i zaczniemy dostrzegać drugiego człowieka bez względu na kolor skory
Reportaż ukazuje relacje i parytet w kościele – kobiety „zasuwają” w buszu a szef jeździ, pokazuje. Ni dziwnego, że siostra Donata poirytowana była pytaniem na końcu. reportażu.
Jak się bzyka to i w ciążę się zachodzi, starych dziadków wykastrować. To niby kto ma ich utrzymywać ? Biali winni, że murzyni mnożą się jak króliki ?
Świat ogromne pieniądze im dawał,ale korupcja ich zarządców jest większa niż oceany, poza tym ich plemienne wyżymanie jest na rękę rotszildów i innym gadom, więc zabawa trwa w najlepsze.
Aaaaaaaa! Przez ten rasistowski artykuł nie mogę oddychać! Aaaaaaa! To nie przez fentanyl!
Redaktorze, czy wiesz że Rada Języka Polskiego zaleca aby nie stosować słowa „Murzyn” w przestrzeni publicznej z uwagi na na negatywne konotacje tego słowa? Normalnie tekst jak w latach 80-tych.
s********j.
Tak, Murzyn …całe życie Tak mówię , z szacunkiem…bez “negatywnych konotacji” …
Murzyni???
Murzyni? Niestety, ale w ten sposób mój lud został poważnie zdysrespektowany przez uprzywilejowanych białych.
Nauczyciele gwałcili?Nie księża? Strasznie to staromodne
A u nas przez czarnych
“Murzyni’, na Boga, kto to pisał…
A jak inaczej?
Tak, trzeba dziś inaczej, mimo ze wielu nie ma pojęcia o Afryce, nie stamtąd wzory nam przenosić
Prawie 30 lat temu, jeszcze było poprawnie szczególnie o Murzynach w Afryce. Później wtrącili się Murzyni z Ameryki i się zmieniło.
A niby kto?
Tupac, Snoop dog i beeyonce
Aha, rozumiem, w Afryce nie ma narodowości, są tylko Murzyni. To pisząc o tym co się dzieje w Polsce powinniśmy pisać “biali” robią to czy tamto? “Kaukascy”? Czy jednak mówimy “Polacy”? Mam wrażenie, że marnuję czas próbując wytłumaczyć, że nie chodzi o prawność polityczną, tylko warsztat dziennikarski. Ojej, znowu będziecie dawać minusiki, bo nie rozumiecie o co chodzi. Wstrząsające…
No to jak nie Murzyn to jak …Czarny ? I co ? Znowu nie tak ?
Gdyby Bestia z Wadowic nie ględziła o tym jaka to zła jest antykoncepcja, to by HIV nie był aż tak powszechny w Afryce
I może Ciebie by nie było. Ale kto by wtedy napisal taki madry komentarz jak ty-bestio z piekla.
Dziękuję Ci, że napisałeś przynajmniej z dużej litery!
Według pojęcia prymitywnej społeczności Embu prawdopodobnie nie ma pojęcia gwałtu. uczennic..
Ciąg dalszy 30 lat temu. Siostra Donata, ojciec Piotr żyją jeszcze?
? – jeśli dzienny pobyt w szpitalu to 1/10 przeciętnej pensji – jak miejscowi mogą szpitalnie się leczyć, idą do pielęgniarek co kradną leki
Jeśli nie masz pojęci o Afryce i życia tam to się nie wypowiadaj.
Jeśli się nie ma środków do prowadzenia szpitala – nie bierze się za to.