Współczesne malarstwo często jest niezrozumiałe, budzi sprzeczne emocje, czasem nawet odstręcza. Ale obrazy brzeźniczanki Małgorzaty Wójtowicz-Cichoń nie zaliczają się do tej kategorii. Są prawdziwym balsamem dla oczu i ducha tych, którzy w sztuce szukają dekoracyjności i odwzorowania piękniejszych aspektów rzeczywistości.
Pochodząca z Krakowa, lecz mieszkająca w Brzeźnicy Małgorzata Wójtowicz-Cichoń od dziecka miała dwie pasje – jedną było malowanie i rysowanie, drugą zwierzęta. Gdy nadszedł czas wyboru kierunku studiów, za namową rodziców zdecydowała się na zootechnikę. Nigdy jednak nie porzuciła pędzli i sztalug, a od dziewięciu lat poświęca im większość wolnego czasu. – Ostatnio znacznie mniej niż bym chciała, ponieważ mam teraz tatę w domu i muszę się między innymi zajmować gotowaniem, czego wręcz nie cierpię. Zresztą głodny artysta czasami lepiej maluje niż najedzony – śmieje się malarka. – Sztuka przynosi mi ukojenie. Jeśli mam jakiś problem, przy sztalugach kompletnie o nim zapominam. To takie panaceum na wszelkie moje smutki. Małgorzata Wójtowicz-Cichoń najchętniej maluje konie, często w scenach batalistycznych, a także pejzaże. Na przekrojowej wystawie jej prac w Galerii Polsko-Słowackiej w Brzeźnicy można też zobaczyć portrety i martwe natury. Ekspozycja będzie prezentowana do końca stycznia.
Autorką fotoreportażu jest Edyta Łepkowska.