Jeszcze kilkanaście lat temu Szczyrk, z przestarzałą infrastrukturą i konfliktami gestorów wyciągów narciarskich z właścicielami gruntów, był miejscem niewykorzystanych szans darowanych tej miejscowości przez naturę. Przełomem był rok 2015, kiedy to zaczęły się duże inwestycje w infrastrukturę narciarską i turystyczną. Dzisiaj jednak pojawiają się nowe problemy.
Szczyrk przyciąga coraz więcej odwiedzających, co często powoduje realne trudności w codziennym funkcjonowaniu mieszkańców. W sezonie centrum gminy wymaga sprzątania nawet dwa razy dziennie, a ścieżki turystyczne oraz szlaki – częstszej konserwacji i utrzymania. To wszystko kosztuje, a cenę za to musi ponosić samorząd, czyli mieszkańcy.
Niezdrowa konkurencja
Szczyrk od lat należy do najpopularniejszych miejscowości turystycznych w Beskidach. W sezonie zimowym przyciąga tysiące narciarzy, latem zaś miłośników górskich wędrówek, rowerowych tras enduro i rodzinnych spacerów. Z pozoru wydawałoby się, że miasto zyskuje na tym bez zastrzeżeń – pełne hotele, gwar w restauracjach i ożywione ulice. Jednak ta turystyczna koniunktura ma swoją drugą stronę, z którą mierzą się zarówno władze gminy, jak i mieszkańcy.
Popularność miasta przekłada się na rozwój lokalnych usług i większe zainteresowanie regionem, ale równocześnie stawia przed gminą wyzwania, które coraz trudniej ignorować. Przykładem niech będzie to, że w sezonie centrum Szczyrku wymaga codziennego sprzątania, co dotyczy także szlaków. Tymczasem budżet gminy jest ograniczony, a wpływy podatkowe – niewspółmierne do skali obciążenia.
Problemami Szczyrku i pozostałych gmin górskich jest najem krótkoterminowy, brak możliwości poboru opłaty miejscowej, zakaz poboru w weekendy i święta opłat parkingowych na terenach miejskich, podatek od budynków i budowli – Szczyrk w ciągu jednego roku stracił z tego powodu około 5 mln zł. Wynajem krótkoterminowy związany jest głównie z zabudową deweloperską i na interpretacji, że jest to zabudowa mieszkaniowa, a nie usługowa, traci nie tylko gmina, ale i skarb państwa. – Jest to niezdrowa konkurencja pomiędzy hotelami i pensjonatami a budynkami deweloperskimi – mówi burmistrz Antoni Byrdy.
Do tego dochodzą kwestie demograficzne. Coraz więcej mieszkańców decyduje się na wyprowadzkę, a ci, którzy zostają, nie zawsze korzystają z efektów rozwoju turystyki. Do tego dochodzi niż demograficzny – malejąca liczba stałych podatników w zestawieniu z rosnącymi potrzebami powoduje, że gmina staje przed trudnym zadaniem – jak utrzymać wysoki standard przestrzeni publicznej, nie pogarszając przy tym jakości życia lokalnej społeczności. Rozwiązaniem ma być odzyskanie opłaty miejscowej. Jej proponowana wysokość – około 2,80 zł za dobę od osoby – wydaje się symboliczna w porównaniu z faktycznymi kosztami utrzymania miasta w sezonie. Środki te mają zostać przeznaczone na częstszy wywóz śmieci, sprzątanie ulic i chodników, konserwację szlaków, a także inwestycje w infrastrukturę, która służy zarówno turystom, jak i mieszkańcom. Burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy podkreśla, że nie chodzi o dodatkowe obciążanie przyjezdnych czy „gnębienie ich opłatami”. – Nie jesteśmy pazernymi góralami – mówi wprost. – Chcemy tylko zapewnić odpowiedni standard tym, którzy tu przyjeżdżają, i jednocześnie nie przerzucać całego ciężaru finansowego na mieszkańców – dodaje.
Odzyskać opłatę miejscową
Opłata miejscowa w Szczyrku ma więc być nie tyle podatkiem, co formą solidarności – symbolem odpowiedzialności za wspólną przestrzeń. Dzięki niej Szczyrk ma szansę pozostać miejscem atrakcyjnym, zadbanym i przyjaznym zarówno dla odwiedzających, jak i dla tych, którzy na co dzień tu mieszkają. W czasie szczytu sezonu infrastruktura w Szczyrku znajduje się na granicy wydolności, a koszty utrzymania miasta rosną lawinowo. Burmistrz Antoni Byrdy potwierdza, że to właśnie skala codziennych obowiązków finansowych i logistycznych powoduje, że samorząd potrzebuje dodatkowych źródeł finansowania. – Przyjezdni chcą mieć ładnie i czysto, ale to wszystko kosztuje – podkreśla. I trudno odmówić mu racji, bo mała gmina nie dysponuje takim budżetem jak duże miasta, a koszty rosną wprost proporcjonalnie do liczby turystów.
Jak już wspomnieliśmy, szczególnym wyzwaniem okazał się rozwój platform rezerwacyjnych i popularność najmu krótkoterminowego. Z jednej strony daje on mieszkańcom dodatkowe źródło dochodu, z drugiej – generuje nierównowagę finansową. Do tego pojawiają się problemy związane z hałasem, parkowaniem czy niewłaściwym zachowaniem części odwiedzających. Burmistrz nie ukrywa, że to jeden z powodów, dla których Szczyrk coraz mocniej odczuwa potrzebę nowych regulacji. – Mieszkańcy mają coraz większe obawy, bo choć turystyka jest ważna, to nie wszyscy czerpią z niej korzyści. A koszty ponoszą wszyscy – mówi.
Zjawiskiem, które budzi szczególny niepokój, jest stopniowe wyludnianie się Szczyrku. Część osób sprzedaje swoje domy inwestorom lub wynajmuje je turystom, sama przenosząc się do sąsiednich miejscowości. Ci, którzy pozostają, często odczuwają skutki masowej turystyki. Ta nierównowaga demograficzna sprawia, że coraz mniej osób płaci w Szczyrku podatki jako stali mieszkańcy, a większość inwestorów swoje firmy ma zarejestrowane poza Szczyrkiem. Gmina ma więc mniej środków na inwestycje, choć liczba osób korzystających z lokalnej infrastruktury wcale nie maleje – przeciwnie, rośnie wraz z napływem turystów.
Można powiedzieć, że masowa turystyka zawsze niesie ze sobą zarówno korzyści, jak i wyzwania. W Szczyrku jednak coraz wyraźniej widać, że równowaga między tymi dwoma aspektami jest krucha. Symboliczna opłata może być narzędziem, które pomoże ją zachować – dla dobra mieszkańców i gości. Bo przecież jedno jest pewne: miasto, które zadba o czystość, infrastrukturę i jakość przestrzeni, będzie w przyszłości przyciągać turystów nie mniej skutecznie niż dziś.
Ostrzeżenie z Zachodu
Burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy wyjaśnia, że kiedyś gmina pobierała opłatę miejscową, jeszcze na mocy rozporządzenia ówczesnego wojewody bielskiego z 1991 roku, który wskazał takie turystyczne miejscowości w Beskidach. W wielu beskidzkich gminach nadal ona funkcjonuje. – Małe miejscowości takie jak Szczyrk mają budżety po 60 mln zł. Nie jesteśmy w stanie obsłużyć 30 tysięcy ludzi wjeżdżających do miasta. To jest fizyczną niemożliwością. Nie jesteśmy w stanie tego wydolić finansowo. Jak mamy to miasto utrzymać? – pyta burmistrz Byrdy.
Włodarz wylicza, że samo odśnieżanie miasta w zimie kosztuje 1 mln zł, w poprzednich latach Szczyrk dopłacał wraz z jednym z ośrodków do bezpłatnej zimowej komunikacji około 300 tys. zł, a dopłacanie do autobusów Komunikacji Beskidzkiej, żeby kursowały do Szczyrku, to kolejny wydatek rzędu 700 tys. zł. – Niestety, nie ma nic za darmo – wskazuje burmistrz.
Dlatego właśnie samorządowcy zdecydowali się na odzyskanie opłaty miejscowej, która ma choć trochę podreperować gminny budżet. – To w pewnym sensie rekompensata za wszystkie koszty ponoszone przez mieszkańców dotyczące utrzymania miasta – wyjaśnia Antoni Byrdy. Ponadto z turystyki korzystają głównie ludzie z zewnątrz, a rodzimi mieszkańcy nie wytrzymują konkurencji z deweloperami czy hotelami. Mieszkańcy więc pytają, jak długo mają jeszcze za pewne rzeczy płacić. – Ostrzegam przed tym, co się dzieje na Zachodzie Europy – Majorce czy Lizbonie, gdzie mieszkańcy protestują przeciwko turystom, bo z powodu rozwoju turystyki drogo jest w sklepach, działki i mieszkania także są drogie. U nas powoli dzieje się to samo – podkreśla burmistrz Byrdy.
Proponowana przez władze gminy opłata miejscowa nie jest wysoką kwotą dla kogoś, kto np. wynajmuje hotel za tysiąc złotych. Jest ona jednak potrzebna. – Gdybyśmy taką opłatę pobierali cały rok, to byłoby dodatkowe 2 miliony złotych w kasie miasta. Dla nas to poważne pieniądze. Podobnie ważne dla nas jest dokładne określenie prawnych uwarunkowań dotyczących dochodów miast górskich związanych z rodzajem podatków od urządzeń infrastruktury turystycznej. Pozwoli to lepiej planować i zarządzać finansami miasta – mówi burmistrz Byrdy. Chodzi więc przede wszystkim o utrzymanie równowagi między turystyką a komfortem życia mieszkańców, a nie o żerowanie na przyjezdnych. To logiczne i oczekiwane przez mieszkańców.