Wydarzenia Bielsko-Biała

Bystra: Spór o parkowanie przy ulicy Fałata

Podczas wizji lokalnej Tadeusz Januchta (w środku) był sam przeciw wszystkim. Wójt Janusz Zemanek (obok w garniturze) dowodził, że żadnego problemu nie ma. Fot. Marcin Kałuski

Nie wszystkim podoba się, że nad Białką w Bystrej parking jest zawalony pojazdami, które nie mieszczą się na terenie warsztatu samochodowego. Wedle wszelkich instytucji, nie ma się jednak do czego przyczepić.

Problem dotyczy ulicy Fałata. Nieopodal zakładu „Bystrzanka” mieści się warsztat, na terenie którego nie ma miejsca na wszystkie samochody właściciela i klientów. Część umieszczono na wynajmowanym parkingu pobliskiej firmy. Reszta stoi przy drodze, przy rzecznej skarpie, co kole w oczy niektórych mieszkańców.

14 sierpnia w tym miejscu odbyła się wizja lokalna z udziałem wójta Wilkowic Janusza Zemanka oraz przedstawicieli Zarządu Dróg Powiatowych w Bielsku-Białej. Niezadowolonych mieszkańców reprezentował Tadeusz Januchta, znany naszym czytelnikom, gdyż był wieloletnim naczelnikiem wydziału ochrony środowiska w bielskim ratuszu. Twardo stoi na stanowisku, że miejsca parkingowe przy drodze powiatowej mają służyć przede wszystkim turystom, a nie prywatnemu przedsiębiorcy. Jak wylicza, codziennie warsztat pozostawia przy drodze przynajmniej kilkanaście samochodów, w tym lawetę blokującą zejście schodami do koryta Białki. Zwrócił uwagę, że przed planowanym terminem wizji lokalnej nagle z tego miejsca niemal wszystkie samochody zniknęły…

Ojciec właściciela warsztatu uważa, że problem jest wydumany. Wskazuje, że przy rzece stawiane są samochody, których stan w żaden sposób nie zagraża bezpieczeństwu i rzece. – Nikomu to nie przeszkadza, tylko panu Januchcie – uważa. Wójt Janusz Zemanek stanął po stronie właściciela warsztatu. Ocenił, że większość samochodów musi należeć do turystów. I pytał, gdzie w takim razie właściciel lawety ma ją stawiać. – U siebie! – odparł Tadeusz Januchta. Nie zgodził się przy tym, aby okupujące potok pojazdy należały do turystów. – Przecież stoją tu nawet w nocy, a czasem długie tygodnie – wskazywał.

Mieszkaniec uważa, że parking zawłaszczył sobie właściciel prywatnego warsztatu. A samochody usunął tylko przed wizją lokalną. Fot. Tadeusz Januchta

Przedstawicielki Zarządu Dróg Powiatowych oceniły, że nie mamy do czynienia z naruszaniem przepisów przez właściciela warsztatu. Poparli je wójt i strażnicy gminni. Ci ostatni przyznali, że od około dwóch lat przyjmują zgłoszenia dotyczące rzekomo nielegalnego parkowania w tym miejscu.

Wójt oskarżył Tadeusza Januchtę o to, że bez potrzeby angażuje kolejne służby i organy do tego, by prowadzić sąsiedzką wojenkę. Ten ostrzegł wójta, że zbierze sąsiadów i udowodni, że nie tylko jemu zależy na usunięciu samochodów z warsztatu. A mieszkańcy podpiszą się pod wnioskiem o zwołanie referendum nad… odwołaniem wójta.

Spór o parkujące samochody jest znany Jackowi Bożkowi z wilkowickiego Klubu Gaja. – Nikt przedsiębiorcy nie zabrania od czasu do czasu zostawiać tu samochodów, ale trzeba pamiętać, że to nie prywatny parking, tylko wspólna przestrzeń publiczna. Powinien służyć przede wszystkim turystom. Dużo się napracowaliśmy nad tym, by wybudowano schody prowadzące do potoku, bo powinien być łatwo dostępny dla wszystkich – komentuje.

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
wilkowiczanin
wilkowiczanin
5 lat temu

Chcieliście Zemanka to macie jeszcze zobaczycie co ten pseudodoktor potrafi