Ile można czekać, aby urzędnicy coś wreszcie zdecydowali z ciągle zalewaną kamienicą? W Czechowicach-Dziedzicach już trzynaście bitych lat! Tyle właśnie lokatorzy budynku przy ulicy Łukasiewicza proszą o to, aby ktoś się wreszcie zlitował, bo pięknie odnowiona z zewnątrz kamienica w środku zżerana jest przez grzyby.
– Mieszkam tu już trzynaście lat i od tego czasu po każdym deszczu w naszych piwnicach można ryby hodować – mówi z przekąsem pani Ania, lokatorka z kamienicy przy
Łukasiewicza. – Cały ten fundament zjada jeden wielki grzyb.
Z zewnątrz kamienica robi wrażenie, to fakt. Widać, że niedawno była gruntownie odnowiona za spore pewnie pieniądze. Budynek jest miejski, ale zarządzany przez wspólnotę. Dobre wrażenie kończy się tuż po wejściu na klatkę schodową. Zejścia do piwnicy bronią poukładane jeden na drugim worki z piaskiem.
– Żeby się woda z piwnicy nie wlewała na klatkę – tłumaczą lokatorzy.
Aż tak? Podłoga piwnicy jest dobre dwa metry poniżej poziomu parteru, na którym właśnie stoimy.
– Po ulewie było już dobre półtora metra w piwnicy – słyszę od ludzi. – Jakaś cholerna masakra. Lepiej tam teraz nie schodzić.
Strefa grzyba
W piwnicy na Łukasiewicza długo przebywać się nie da – płuca dusi zatęchły zapach wilgoci. I ten widok… Ściany niczym fasada dekoracji do filmu grozy. Jeden z lokatorów pokazuje, dokąd sięgała ostatnio woda.
– Tu wszystko jest mokre, zawilgocone, zgniłe – mówi. – Nic tu nie możemy już trzymać, a opłaty za posiadanie piwnic ponosimy.
– Niedawno było też tak, że ze szczelin w murach woda leciała jak z kranu! – Ktoś inny dodaje. – Czy to jest normalne?!
Większość rzeczy trzymanych tradycyjnie w piwnicach, lokatorzy dawno już wynieśli. Do końca stały w niej jedynie rowery, ale i te po ostatnim zalaniu trafiły na korytarz. Niektóre z zardzewiałymi już łańcuchami.
– Nie chcę uprawiać czarnowidztwa, ale skoro całe to podpiwniczenie, więc i fundamenty, tyle lat stoją praktycznie w wodzie i wciąż są wypłukiwane, to strach myśleć w jakim naprawdę jest to wszystko stanie – zastanawia się pani Ania. – Poza tym grzyb wchodzi nam już do mieszkań.
Gra w odbijanego
Gdzie więc jest pies pogrzebany? Zdaniem lokatorów, w tym, że nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności.
– Mamy zarządcę i on tłumaczy, że to wina zapałkowni, która stoi tuż obok naszego budynku – słyszę od mieszkańców. – A zakład się wypiera. Z kolei gmina rozkłada ręce i nie wie, jak to wszystko ugryźć.
Kamienicą z ramienia wspólnoty zarządza Edward Moryto. Kiedy pada pytanie, o co tu, do licha, chodzi, że tyle lat woda zalewa piwnice, pan Edward wzdycha i tłumaczy, że w zasadzie nie ma obecnie właściciela kanalizacji deszczowej w tym rejonie, nie wiadomo, kto tak naprawdę nim jest.
– Według nas, to wina zakładów zapałczanych, bo to na ich terenie woda piętrzy się w kanalizacji i przedostaje do piwnic – wyjaśnia.
– Gdzie tam, to nie nasza kanalizacja – odbija piłeczkę specjalista w dziale technicznym wspomnianych zakładów. – Sami to chcemy wiedzieć, bo zbieramy deszczówkę z dużego obszaru, nie naszą, i dlatego woda spiętrza się u nas, a później cóż… zalewa sąsiednią kamienicę.
Właściciela kanalizacji nie znają też w Administracji Zasobów Komunalnych.
– Budynek jest naszą własnością, ale zarządza nim pan Moryto – uprzedza na wstępie dyrektor AZK, Grzegorz Kotowicz, po czym przyznaje, że sprawa jest złożona, bo po pierwsze trudno ustalić kto powinien wziąć na siebie odpowiedzialność, po drugie zaś nie jest ponoć tak łatwo ustalić konkretną przyczynę zjawiska.
– Gdzieś się musi tworzyć zator – tłumaczy Kotowicz. – Ostatnio wykonane zostało czyszczenie kanalizacji na terenie zakładów zapałczanych, więc może tym razem będzie już lepiej.
Miejmy zatem nadzieję, bo w końcu nie ma takiej rury, której nie da się odetkać…
Każda kanalizacja musi mieć odpływ. Na tym odcinku Łukasiewicza formował się rok w rok pochód 1 Maja z Rafinerii i by było pięknie za każdym razem samochód strażacki mył ulicę i cały brud spychał do studzienek na Łukasiewicza po kilku latach we wszystkich kamienicach stała woda po ulewach. Tam jest problem.
Ale problemy mają…
Nadzór budowlany i czy próbowano ze strony wspólnoty zainteresować problemem ten organ, bo w artykule nic o tym nie ma. Nadzór budowlany zajmuje się m.in. też właśnie takimi sprawami, mogącymi doprowadzić do pogorszenia stanu obiektu lub niemożności korzystania z niego.
Moim zdaniem bezcelowe zgłoszenie. Nadzór budowlany zajmuje się sprawami bezpieczeństw nowych budów, zagrożeń w bezpieczeństwie eksploatacji starych. Tutaj nic takiego nie ma miejsca, mury nie pękają. Tu jest potrzebna inwestycja porządnego odwodnienia terenu wokół, osuszenia piwnic, izolacja, drenaż lub tp. A to są poważne pieniądze.
powinno być takie zgłoszenie i to nie ma nic wspólnego ze starym “wiekiem” budynku (kamienicy), a ma z bezpieczeństwem użytkowania tego obiektu dla lokatorów. I od tego m.in. jest właśnie Nadzór budowlany.
Powszechnie jest wiadomo, że w domu prywatnym nikt nie będzie robił cacko elewacji jeśli dach nie jest szczelny, nie ma założonych rynien. To samo jest z piwnicami jeśli tam notorycznie stoi się woda. Urzędnicy w AZK najwyraźniej tego nie wiedzą i zrobili “cacko” elewację. Zdjęcie worków ułożonych w drzwiach wejścia do piwnicy jak za czasów pokazywanych obrazków przez Bareję.