Bielsko-Biała Sport Cieszyn Czechowice-Dziedzice Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Cała naprzód – Podbeskidzie z ofensywą mocną jak nigdy

Piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała na wznowienie rozgrywek oczekują ustawieni w blokach startowych niczym sprinterzy. Nie tylko dlatego, że bielszczanie byli już w drodze na trzeci wiosenny mecz, kiedy otrzymali informację, że liga zostaje zawieszona. Także dlatego, że tak dobrej formy – pod każdym względem – „Górale” nie mieli od dawna. Wiosną strzelili sześć bramek, zgarnęli sześć punktów i powoli prasowali garnitury na uroczystą fetę z okazji awansu. Zdawało się, że nic nie powstrzyma ich przed powrotem do Ekstraklasy. A jednak, w najmniej spodziewany sposób, zostali zmuszeni do przymusowego postoju.

Oczywiście jest to postój chwilowy, coś jak pit stop w Formule 1. W Bielsku do zamieszania podchodzono spokojnie, bo nawet gdyby Fortuna 1. Liga nie została wznowiona, Podbeskidzie najpewniej i tak awansowałoby do Ekstraklasy. Ale pod Klimczokiem nikt nie chciał iść na łatwiznę. Piłkarze oraz trenerzy byli wręcz zdenerwowani, że po tak mocnym wejściu w 2020 rok, musieli zjechać do bazy. Nie ma co się dziwić – po raz ostatni bielska ekipa była tak efektywna… dekadę temu, gdy wywalczyła promocję do najwyższej ligi.

29, 31, 32 – to liczba punktów zebrana przez Podbeskidzie w 22. kolejkach pierwszej ligi w trzech poprzednich sezonach, czyli od czasu spadku z Ekstraklasy. 23, 26, 30 – to z kolei liczba bramek zdobytych w minionych latach. Progres? Może i widoczny, jednak niewielki. Skok jakości widać za to, gdy porównamy te wyniki do osiągów drużyny Krzysztofa Bredego w obecnym sezonie. 43 „oczka” oraz 42 strzelone gole to pokaz siły, nawet względem rozgrywek, które dały „Góralom” historyczny awans. Wówczas bielszczanie uzbierali sześć punktów więcej, jednak strzelili o trzy gole mniej.

Mają rezerwę

To właśnie swoboda i – przede wszystkim – skuteczność w ofensywie sprawiły, że Podbeskidzie jest tu, gdzie jest. Wiosną drużyna z południa Polski wychodziła na mecze tak, jak amerykański „Dream Team” z 1992 roku, koszykarska reprezentacja pełna gwiazd, której nikt nie potrafił stawić czoła. Nie ma w tym cienia przesady ani chęci cukrowania. Podbeskidzie w dwóch meczach oddało 50 strzałów na bramkę. 50! „Górale” zebrali tym samym 1/5 dorobku Odry Opole z… całego sezonu. A przecież klub z Bielska-Białej grał m.in. z obecnym wiceliderem, Wartą Poznań. A przecież w odwodzie pozostawali nadal Mateusz Marzec oraz Kamil Biliński.

Drugi najlepszy strzelec obecnego sezonu Fortuna 1. Ligi i napastnik, który niedawno wyrzucił Piasta Gliwice z gry o Ligę Mistrzów, czekają na swoją szansę, żeby jeszcze bardziej podnieść jakość ofensywy Podbeskidzia. Sam fakt, że tacy piłkarze nie wskoczyli z miejsca do składu, mówi o sile lidera Fortuna 1. Ligi wiele. Marzec w rozmowie z Weszło.com przyznawał zresztą, że rywalizacja w drużynie jest ogromna. – Mamy doświadczonych zawodników, ogranych w Ekstraklasie, doświadczonych też na pierwszoligowych boiskach. Siłę ognia mamy jedną z lepszych w pierwszej lidze, choć na pewno nie boję się tej rywalizacji.

Trzech muszkieterów

Kiedy „Marcowy” wskoczy do składu, ofensywny trójkąt, który oglądamy za plecami napastnika, będzie prezentował się niezwykle interesująco. On sam ma na koncie 11 goli i dwie asysty uzbierane jeszcze jako piłkarz Bełchatowa. Z kolei obaj skrzydłowi zdołali już przekroczyć liczbę 10 wypracowanych goli w klasyfikacji kanadyjskiej. Karol Danielak w zasadzie zrobił to samymi bramkami, wbijając jesienią dwucyfrówkę (10 – przyp.), ale trzy asysty to ładne uzupełnienie tego dorobku. Natomiast u Łukasza Sierpiny przeważają ostatnie podania. Pięć bramek oraz sześć asyst daje mu miejsce w czołówce ligowych „kanadyjczyków”. Weteran w kadrze Podbeskidzia to zresztą pan piłkarz, jak na warunki Fortuna 1. Ligi. Top 3 pod względem podań w pole karne. Top 5 jeśli chodzi o udział w ataku oraz w zestawieniu kluczowych podań. Najlepszy dośrodkowujący ligi. 61% skuteczności dryblingów.

Już w czasach gry w Ekstraklasie Sierpina potrafił wysadzać w powietrze InStata. Nie chodzi tu o to, że wspomnianą Ekstraklasę zjadał na śniadanie. Raczej o to, że grając w przeciętnej Koronie, nie miał zbyt wielu „oczywistych” liczb, czyli goli i asyst. Natomiast jeśli zajrzało się w bardziej szczegółowe statystyki, nie odstawał od najlepszych zawodników na jego pozycji w lidze. Zejście o poziom niżej sprawiło, że już nie tylko analitycy mogą się nim zachwycać. W trzy i pół sezonu strzelił dla „Górali” 17 bramek, do których dołożył 28 asyst. 45 wypracowanych goli na zapleczu najwyższej ligi w kraju? To wynik, który po zawieszeniu butów na kołku będzie można bez wstydu oprawić sobie w ramkę i postawić na kominku. A przecież jeszcze kilka bramek na konto Sierpiny wpadnie.

Siedmiu wspaniałych

Wspomnieliśmy o tercecie ofensywnych pomocników, ale oczy każdego kibica zwrócone są zawsze na napastnika. Czy fakt, że Podbeskidzie jest tak skuteczne, oznacza, że ma wybitnego snajpera? Nie. Marko Roginić wcale nie zdystansował rywali w wyścigu o koronę króla strzelców. To faktycznie niezły napastnik, który daje drużynie wiele – jest na podium piłkarzy pod względem pojedynków w ataku w Fortuna 1. Lidze. Jednak wśród atutów „Górali” są inne rzeczy, które różnią ich od ligowych przeciwników. Choćby to, jak często bielszczanie trafiają do siatki po strzałach z dystansu. W tym sezonie czynili to już 11 razy – trzykrotnie dzięki rzutom wolnym. O ile w Ekstraklasie komentatorzy nadużywają stwierdzenia „potrafi uderzyć”, tak w przypadku bielszczan mogliby sobie poużywać.

Rafał Figiel? Trzy gole z dystansu. Karol Danielak, Łukasz Sierpina? Po dwa. Do tego po bramce dołożyli Filip Modelski, Tomasz Nowak, wspomniany Roginić oraz Michał Rzuchowski. Śmiało można rzec – siedmiu wspaniałych. Jeśli ktoś w FIFIE zrobił dokładny research, do walki o nagrodę im. Ferenca Puskasa za najładniejszego gola sezonu mogliby stanąć tylko piłkarze z Bielska-Białej. W zdejmowaniu pajęczyny z okienka bramek rywali każdy z nich mógłby zrobić doktorat.

Prezentuj broń

W ostatnich tygodniach pojawiały się głosy o tym, że kluby Fortuna 1. Ligi potajemnie trenują, szukając przewagi nad rywalami przed wznowieniem sezonu. Podbeskidzie do takich sztuczek nie musiało się uciekać. W Bielsku-Białej tak naprawdę wystarczyło przeczyścić armaty, które za kilka tygodni ponownie wycelują i wystrzelą w kierunku przeciwnych drużyn. Jeśli mielibyśmy w czymś upatrywać wyższości „Górali” to raczej w sferze… mentalnej. Nie chodzi jedynie o fakt patrzenia na resztę ligi z góry. Ostatnie tygodnie pełne są doniesień o problemach organizacyjnych wielu klubów. Trzecia Stal Mielec, czy czwarty Radomiak liczą straty, które poważnie uszczuplą budżety obydwu drużyn.

A Podbeskidzie? Od samego początku zawodnicy mieli klarowną sytuację. Za marzec otrzymali pełne wynagrodzenie, co musiało zmotywować drużynę. We wspomnianej wcześniej rozmowie z Weszło, Mateusz Marzec stwierdził, że miło być w ten sposób docenionym przez władze klubu. Tylko tyle i aż tyle. Nic dziwnego, że zespół szybko przystał na propozycję czasowej obniżki zarobków w kolejnych miesiącach. Skoro w szatni wszystko się „klei”, to na boisku powinno być podobnie – tak przynajmniej każe sądzić logika. I tylko jednego szkoda: że kiedy bielski team prezentuje najlepszy futbol od lat, sezon będzie trzeba dograć za zamkniętymi drzwiami. Kibice z pewnością chcieliby zobaczyć, jak drużyna Krzysztof Brede rozjeżdża kolejnych rywali.

google_news
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Fidelus Castro
Fidelus Castro
4 lat temu

Jesteście dumą Beskidów !!!!!

Piter
Piter
4 lat temu

Podbeskidzie to cieniarze i tyle

Zbigniew
Zbigniew
4 lat temu
Reply to  Piter

Cieniarze?a to dlaczego?.

Jan
Jan
4 lat temu

Artykuł sponsorowany…….