Po cichutku władze Bielska-Białej wprowadziły weekendowe opłaty za postój na tak zwanych parkingach wewnętrznych. W mieście funkcjonują dwa rodzaje gminnych parkingów. Strefy płatnego parkowania zlokalizowane bezpośrednio na ulicach oraz wspomniane parkingi wewnętrzne, czyli place postojowe położone poza drogami publicznymi. Wszystkimi zarządza Miejski Zarząd Dróg i na wszystkich pobierane są opłaty. Przy czym sposób ich poboru oraz stawki są różne.
Wszystkie miejskie parkingi miały jednak cechę wspólną. W weekendy opłaty na wszystkich z nich nie były pobierane. To się jednak zmieniło. 1 lipca zarządzeniem prezydenta wprowadzono taką opłatę na parkingach wewnętrznych. Wynosi dwa złote bez względu na czas postoju (tyle samo zapłacimy, jeśli wjedziemy na parking nawet na chwilę, jak również gdy samochód pozostawimy tam na cały weekend).
Na wjeździe i wyjeździe zamontowane są tam szlabany. Gdy wjeżdżamy, pobieramy na bramce bilet postojowy, po opłaceniu którego i zeskanowaniu na bramce wyjazdowej możemy parking opuścić (podnosi się szlaban).
Do tej pory w weekendy niczego uiszczać nie było trzeba, aby parking opuścić. Wystarczyło jedynie zeskanować pobrany na wjeździe bilet na bramce wyjazdowej, a szlaban się podnosił. – W połowie lipca przyjechali do mnie w sobotę wieczorem znajomi. Poradziłem im, aby pozostawili auto na pobliskim parkingu wewnętrznym, bo pod moim blokiem na pewno już miejsca nie będzie – opisał nam swoją przygodę związaną z wprowadzeniem opłat pewien bielszczanin dodając, że gdy jakiś czas później znajomi opuszczali jego mieszkanie, zapewniał ich solennie, że postój jest darmowy. Wystarczy, że zeskanują pobrany przy wjeździe bilet. Wielkie więc było jego zdziwienie, gdy chwilę później znajomi zadzwonili do niego, błagając o pomoc. Okazało się, że muszą zapłacić, bo inaczej nie wyjadą z parkingu, a nie mają przy sobie dwóch złotych (uzbierali jak się później okazało jedynie złoty osiemdziesiąt) ani też karty bankomatowej (postój można opłacić także za jej pośrednictwem). Rad nierad, ruszył im na ratunek, dzierżąc w dłoni dwuzłotówkę.
Inny z czytelników doświadczył tego na własnej skórze na parkingu wewnętrznym zlokalizowanym obok dworca głównego PKP (jedyne miejsce w tamtej okolicy, na którym można pozostawić auto). Również w sobotę późnym wieczorem pojechał odebrać kogoś z dworca. Wjechał na parking i jego opuszczenie zajęło mu jakieś 40 minut, choć sprawę załatwił w pięć. – Okazało się, że z parkingu chciało w tym samym czasie wyjechać kilka innych samochodów, których kierowcy również przyjechali odebrać kogoś z pociągu. Dopiero na wyjeździe zorientowali się, że trzeba zapłacić za tę krótką chwilę postoju. Powstał ogromny chaos. Jedni wycofywali, inni zostawiali samochody pod szlabanem, aby pobiec dokonać opłaty. Ktoś inny nie miał przy sobie pieniędzy i nie wiedział co zrobić. Bramka wyjazdowa się zakorkowała. Kierowcy byli bowiem przyzwyczajeni, że takie opłaty nie były dotąd w weekendy pobierane. Tymczasem nowe przepisy wprowadzono bez rozgłosu. Co prawda wczytując się w regulamin parkingów wewnętrznych można zauważyć, że pojawiła się tam pozycja opłata weekendowa, lecz stojąca przy wjeździe tablica, na której spisano regulamin, to spory arkusz blachy, gdzie drobnym maczkiem wypisano wiele punktów. – To tak, jakby ktoś w ciągu kilku sekund miał przeczytać jedną z ksiąg „Pana Tadeusza”. Niewykonalne – tłumaczy nam bielszczanin, który nocą biegł z dwuzłotówką ratować przyjaciół z parkingowej opresji.
Skąd w ogóle pomysł na wprowadzenie tych opłat? Z wypowiedzi Tomasza Ficonia, rzecznika bielskiego Ratusza wynika, że powodem decyzji prezydenta miasta były wysokie koszty funkcjonowania parkingów wewnętrznych (w porównaniu ze strefowymi), związane z zainstalowaną na nich infrastrukturą (szlabany, kamery, skanery itp.). Dlatego też, aby jakoś zrekompensować te koszty, wprowadzone jednolitą dwuzłotową opłatę obowiązującą w dni wolne.
W strefie płatnego parkowania w weekendy nadal za postój nie trzeba płacić. Wynika to wprost z przepisów. Te same przepisy (ustawa o drogach publicznych) wśród stref płatnego parkowania wymieniają też tak zwane śródmiejskie strefy płatnego parkowania, a na nich w weekendy opłaty postojowe mogą być pobierane. W Bielsku-Białej na razie nie ma stref o takiej kategorii.
panie Klimaszewski…! , wybory za niedługo . Na pewno na nie pójdę , ale na pana nie zagłosuję.
Jeśli opłata cicha – nie powiem nikomu, tym bardziej że 2 złote to niewiele.
Kredyty trzeba spłacać, a ludki zapłacą.
A że ludków coraz mniej – przenoszą się poza Bielsko – opłat coraz więcej.
Banda płacimy podatki i dalej się łupie podatników kierowców a na utrzymanie wiejskich niby kopaczy i stadionu miliony są aby paru ciemnych kiboli na to chodziło a oni i kibole robią HAŃBĘ nam mieszkańcom BB, często w wolne dni jadą z rodziną gdzieś na powiat aby odpocząć nad wodą lasem nigdy nie płaciłem na parkingach nie ma tam takich pazernych złodziei jak w BB
Jak to jest mieszkam koło Bielska nad rzeką sobota niedziela masa samochodów z SB kilka stoi parę godzin na moim polu i drodze dojazdowej nigdy by mi nie przyszło do głowy aby im zabronić niech się ludzie cieszą przyrodą a jak ja jadę do Bielska coś załatwić dosłownie parę minut to płacę raz źle skasowałem w automacie i zaraz mandat dlatego nie kocham miasta ludzi tak.
Bo anioł jesteś ze wsi, w mieście ich nie ma. Kochasz nie wszystkich ludzi, tych co mandat wręczają – nie.
Tak samo mam u mnie jeżeli nie blokuje dojazdu to niech stoi i czerpie z uroków wsi przyrody choć już coraz ciaśniej niedawno było u mnie 580 budynków teraz 1100 ,70 % nowych budynków to ludzie z Bielska i paru ze śląska
Miasto ma ciągle nowe wydatki. Przy okazji Dni Bielska-Białej otwarto kolejną placówkę kultury, to tak zwany Punkt 11. Widać na kierowców przerzucono koszty, bo kierowcy jak zwykle nie będą mogli się buntować.
Punkt 11 jest dla kierowców, wiadomo że kierowcy zbyt kulturalni nie są.
No co ty powiesz osiołku.
Komentarz nadosła
Uwolniłam forum od Hermenegildy fałszywej i teraz się miotasz jak ćma nad ogniem, żałosny pan jesteś.
Podszywacz, to jest idiotyzm co piszesz.
Takie są realia, za karę musisz żyć bez nicka.
Znowu idiotyzm, podszywacz, bez wypełnienia miejsca na nick, nie da się zamieścić komentarz.
Należy tylko powtórzyć za Bożeną Dykiel … “Podłość ludzka nie zna granic” szczególnie, gdy miejska kasa jest pusta.
Ta opłata nadaje się do miejskiego programu oszczędności w kryzysie, jeśli się pojawi kryzys wbrew zapewnieniom niektórych z rządu że póki co nie ma.
“Dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie”. Co na to radni?
I osiedlowi radni są, wszystko w porządku?