1 września 1939 roku wojska niemieckie zajęły Cieszyn praktycznie bez walki. Nie przeszkodziły w tym wysadzone przez polskich saperów mosty na Olzie. Zmechanizowane jednostki Wehrmachtu pokonały rzekę w bród wykorzystując jej płycizny. Cieszyn został włączony do Rzeszy Niemieckiej.
„Ludność polska i czeska podlegała w tym czasie wielu formom dyskryminacji, wielu stracono w publicznych egzekucjach, na przykład Pod Wałką w 1942 r. W dawnych barakach wojskowych z czasów I wojny światowej na Konteszyńcu hitlerowcy urządzili obóz jeniecki (Stalag VII). Jeszcze gorszy los spotkał ludność żydowską, która została zmuszona do ucieczki albo została deportowana do obozów koncentracyjnych. Zniszczono żydowskie synagogi i domy modlitwy w obu częściach miasta, za wyjątkiem synagogi „Szomre Szabos” przy ulicy J. Bożka” – pisze cieszyński historyk Janusz Spyra.
Sięgnijmy do wspomnień spisanych przez Franciszka Pasza, zmarłego przed kilku laty wielkiego miłośnika ziemi cieszyńskiej, historyka-amatora, w okresie wojennym członka Związku Walki Zbrojnej, związanego z Cieszynem przez długie lata pracą zawodową. Oto dzień 1 września 1939 roku w jego relacji.
„Pracę w fabryce rozpoczynaliśmy o godzinie piątej rano. Kiedy za dziesięć minut piąta szykowałem się do wyjścia z domu, przyszła matka i powiedziała: Franek, wybuchła wojna! Przed chwilą tą wiadomość podało radio. Po drodze do pracy spotkałem pracowników zakładu, którzy tę informację potwierdzili. Słychać było przerywane strzały artyleryjskie od strony Zaolzia. Praca w fabryce rozpoczęła się normalnie. Ewakuację zakładu wstrzymano. Około godziny 7.30 zawyły syreny, gdyż nad miastem pojawił się samolot. Załoga ewakuowała się do Lasku Miejskiego. Część schroniła się w wykopanych okopach, a bardziej odważni posiadali na ławkach w parku. Przeszkoleni pracownicy LOPP stawali na swoich stanowiskach. Samolot przeleciał kilkakrotnie nad miastem oraz nad laskiem, na wysokości zakładu oddał kilka serii z karabinu maszynowego i odleciał. Po chwili alarm odwołano, ale na pracę nikt nie miał już ochoty. Piętnaście minut po ósmej nalot się powtórzył. Po powrocie do zakładu część pracowników zaczęła samowolnie opuszczać zakład. Dzień przed tym otrzymaliśmy wypłatę. O godzinie 8.30 mistrzowie na oddziałach ogłosili, że „robota jest skończona”, a dalej zobaczymy co będzie… Tylko Niemcy w fabryce mieli zadowolone miny…
Poszedłem do domu. Po zaświadczeniu ukończenia Przysposobienia Wojskowego udałem się do kadry przy ulicy Błogockiej, gdzie mieliśmy się zgłosić na wypadek wojny. Była godzina dziesiąta. Tam już nie było nikogo. Poszliśmy pod główną bramę koszar na Plac Poniatowskiego. Podoficer służbowy na bramie zapytał nas, czy mamy karty mobilizacyjne – a tych nie mieliśmy -„Ochotników się nie bierze, już nie mamy nawet mundurów i broni dla tych, którzy zostali zmobilizowani, zgłoście się może później”. Byliśmy w mieście po godzinie 11-tej, gdzie panowała ogólna panika. Ciągle czekaliśmy, kiedy zjawi się jakieś wojsko, gdzie są czołgi, gdzie artyleria – a tu nawet nie było widać policji. Chcieliśmy się zorientować, jak wygląda sprawa na Zaolziu, gdyż w międzyczasie o godzinie 11-tej wysadzono most kolejowy na Małej Łące. Koło 12-tej przeszliśmy przez główny most, którego pilnowali polscy żołnierze. Przed mostem były przygotowane zasieki, lecz most był jeszcze otwarty.
Poszliśmy do dworca w Cieszynie Zachodnim. W drodze powrotnej można było zauważyć, że kupcy zamykają swoje sklepy a dozorcy domy. Przy przejściu mostu w drodze powrotnej, wojsko ponaglało nas do przejścia, gdyż już zamykano na nim ruch. Na ulicy Legionów, w stronę Rynku biegło trzech żołnierzy, mokrych od potu. Jeden z nich postrzelony był w rękę, chciał wody do picia. Z pobliskiej bramy naprzeciwko Grand Hotelu przyniesiono mu wodę. Poszliśmy na obiad, po obiedzie mieliśmy się znowu spotkać w piątkę na Rynku.
Kiedy około godziny 13.30 spotkaliśmy się ponownie, wysadzono w powietrze Most Jubileuszowy. Miasto w tym czasie zupełnie opustoszało. Sklepy i bramy domów pozamykano. Pomimo ciepła, wszystkie okna były pozamykane i zgodnie z zaleceniami podklejone paskami papieru w kształcie litery„X”. Gdy doszliśmy do Wyższej Bramy, wyjechał samochodem z przed swojego domu burmistrz miasta Rudolf Halfar. Władzę po nim przejął vice burmistrz ze strony niemieckiej Artur Gabrisch. Jasne stało się dla nas, że obrony miasta Cieszyna nie ma i nie będzie. Przy pięknej, bezchmurnej pogodzie puste miasto miało upiorny wygląd. Życie kompletnie zamarło. Mieszkańcy miasta siedzieli pochowani po domach. O godzinie 15.20 wysadzono ostatni most na Olzie – Most Główny” – czytamy we wspomnieniach Franciszka Pasza.
Działania wojenne prowadzone 1 września 1939 roku podczas hitlerowskiego najazdu na Polskę, mające doprowadzić do obrony Cieszyna i okolic przed wojskami niemieckimi, zakończyły się tego samego dnia wycofaniem wojsk polskich. Wczesnym popołudniem pułk stacjonujący nad Olzą otrzymał od gen. Józefa Kustronia rozkaz wycofania się przez Skoczów na Bielsko. Około 16.00 polskie wojska wyszły z miasta na linię obronną Ogrodzona-Goleszów i prawie natychmiast do Cieszyna wkroczyli Niemcy.
Zmechanizowane jednostki Wehrmachtu, na pojazdach rok wcześniej przejętych od Czechów.