Samorządy chcą, ale nie mogą wyremontować zrujnowanej drogi wiodącej przez czechowicką Kolonię Górniczą. Szlaban na tę inwestycję położył konserwator zabytków.
12 września, podczas sesji Rady Miejskiej w Czechowicach-Dziedzicach przewodniczący komisji budżetu RM Andrzej Maj dopytywał burmistrza, dlaczego konserwator zabytków nie zgadza się na przebudowę ulicy Górniczej. Nie mógł uwierzyć, że – mimo chęci władz gminy oraz powiatu, który jest właścicielem drogi – mieszkańcy będą skazani na uciążliwości związane z sąsiedztwem zniszczonego odcinka ulicy. Chodzi o główną drogę biegnącą przez ponadstuletnie osiedle górnicze, najbardziej rozpoznawalny zabytek Czechowic-Dziedzic.
– Ze starostą bielskim uzgodniliśmy, że chcemy się podjąć wymiany nawierzchni z kostki na tzw. cichy asfalt, który poprawi bezpieczeństwo i komfort. Zrobiliśmy już nawet przymiarkę w sprawie kosztów i nie są przerażające. Niestety, trafiliśmy na formalny opór ze strony biura bielskiej delegatury Śląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Starosta przesłał mi opinię negatywną tego biura – poinformował radnych burmistrz Marian Błachut. – Jestem zdumiony. Osobiście rozmawiałem wcześniej z konserwatorem zabytków. Wiem, że nie ma dokumentów dotyczących tego, aby droga była objęta opieką konserwatora – dodał. Stwierdził jednak, że nie wszystko stracone. Zdradził, że decyzją delegatury zaskoczony był też sam… jej szef. Bo w tym czasie korzystał z urlopu. – Kierownik potrzebuje czasu, by to przeanalizować. Będziemy jeszcze rozmawiać o pokonaniu przeszkód – oznajmił.
Nie ma wątpliwości, że zmiana historycznej drogi, wyłożonej kostką, na asfaltową zmieni wizerunek Kolonii. – Jestem za tym, aby szanować obiekty, które tworzą dziedzictwo kulturowe, ale nie można pomijać człowieka, który jest najważniejszy. Mieszka tam kilkadziesiąt rodzin, które od zniszczonej drogi dzieli tylko szerokość chodnika – mówi gospodarz miasta. Jednocześnie wskazuje na pewien absurd związany z ochroną zabytków na terenie Kolonii. – Jeśli chcemy chronić zabytkowe budynki, to powinniśmy wymienić nawierzchnię drogi, bo drgania przenoszą się przecież na te domy. A w tym momencie chronimy nie budynki, tylko drogę, która nie jest zabytkiem. Dla mnie to niezrozumiałe, że ludzie muszą mieszkać w domach, które się trzęsą. Liczę na mądrość Jacka Koniora, kierownika delegatury ŚWKZ, i na to, że wskaże prawne możliwości, które pozwolą się nam do tego zadania skutecznie zabrać – podsumowuje burmistrz.