Podczas czerwcowej sesji Rady Miejskiej głos zabrał Andrzej Kucybała, wieloletni dyrektor bielskiej szkoły muzycznej. W bardzo emocjonalnym wystąpieniu chciał przekonać radnych do pomysłu, który forsował już wcześniej na łamach „Kroniki Beskidzkiej”: stworzenia w Bielsku-Białej orkiestry symfonicznej z prawdziwego zdarzenia.
Przemowa dyrektora została przyjęta bardzo ciepło i zapoczątkowała dyskusję. W jej trakcie okazało się, że miasto wcale nie musiałoby budować od podstaw tej instytucji. Wystarczy przygarnąć do Bielska-Białej „bezdomnych” muzyków z Krakowa i to nie byle jakich, bo filharmoników najwyższej światowej klasy. Ci już ponad dekadę temu zaproponowali ówczesnym bielskim władzom, że mogliby przenieść się pod Beskidy. Wtedy odzewu nie było. Teraz coś drgnęło.
Orkiestra Akademii Beethovenowskiej z Krakowa to prawdziwy fenomen, nie tylko polskiej sceny muzycznej. Powstała 18 lat temu i do dzisiaj jest „bezdomna”. Nie przygarnęła jej pod swoje skrzydła żadna rządowa ani samorządowa instytucja kultury. Nie ma siedziby, własnej sali koncertowej ani wielkiego zaplecza finansowego. Niejednokrotnie więc wieszczono już jej koniec kariery. To jednak nie nastąpiło. Zespół ma się dobrze i jest uznawany za jedną z najlepszych orkiestr symfonicznych, gości w najlepszych salach koncertowych świata. Posiada liczne grono sympatyków i osób wspierających na całym globie. Gdyby orkiestrę udało się sprowadzić na stałe do Bielska-Białej to byłoby coś. Stolica Podbeskidzia mogłaby się szczycić wspaniałą orkiestrą symfoniczną.
Nadzieje studzi jednak Przemysław Smyczek, naczelnik Wydziału Kultury i Promocji bielskiego Ratusza. – Utrzymanie pełnej orkiestry symfonicznej (około w 100-osobowym składzie) to w skali roku wydatek rzędu 9 milionów złotych, a jeśli jeszcze doliczyć do tego chór to potrzeba dodatkowo dwóch milionów – tłumaczy.
Obecnie całe nakłady ponoszone przez gminę na kulturę zamykają się kwotą około 30 mln zł (dwa teatry, BWA, Bielskie Centrum Kultury, Miejski Dom Kultury i Książnica Beskidzka). W całym województwie śląskim – liczącym około 4,5 mln mieszkańców – funkcjonują jedynie cztery „etatowe” orkiestry filharmoniczne. Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach działa pod opieką państwa, Filharmonię Śląską prowadzi samorząd wojewódzki, a filharmonie w Zabrzu i Częstochowie są utrzymywane przez władze samorządowe tych miast. Ponadto Tychy mają orkiestrę kameralną i na tym koniec.
Naczelnik Smyczek zwraca też uwagę, że w Bielsku-Białej nie ma odpowiedniego zaplecza. Mowa o sali koncertowej mogącej pomieścić tak duży zespół, gdzie muzycy mogliby nie tylko występować, lecz przede wszystkim ćwiczyć. – Gra na tak wysokim poziomie wymaga ciągłych prób. W pełnym składzie zespół musi odbywać próby co najmniej trzy razy w tygodniu. Scena w sali koncertowej BCK jest za mała, aby pomieścić stuosobowy zespół – przybliża naczelnik Smyczek.
Marcin Klejdysz, dyrektor generalny Orkiestry Akademii Beethovenowskiej, na sprawę patrzy z innej perspektywy. Po pierwsze uważa – choć wielu może wydać się to zaskakujące – że pieniądze wcale nie są tu najważniejsze. O wiele ważniejszy jest entuzjazm i chęć działania, co najlepiej pokazuje przykład prowadzonego przez niego zespołu. Trzeba być coraz lepszym, dużo koncertować, a pieniądze się znajdą nawet na utrzymanie tak dużego zespołu – mniej więcej w taki sposób można streścić jego filozofię prowadzenia orkiestry symfonicznej.
Także sprawy lokalowe w jego ocenie są kwestią drugorzędną. Aby szlifować repertuar, jego orkiestra i tak musi cały czas wynajmować przeróżne hale i inne pomieszczenia mogące pomieścić pełen skład zespołu i jakoś – przez ostatnie 18 lat – sobie z tym radzi. I bynajmniej jej poziom na tym nie ucierpiał. Poza tym – podkreśla Marcin Klejdysz – nie trzeba od razu organizować tak dużego zespołu (w tym przypadku liczy on nawet 140 muzyków), lecz znacznie mniejszy, na przykład około 50-osobowy. Taki skład z powodzeniem mógłby ćwiczyć i koncertować w BCK-u. A nawet tak stosunkowo niewielka orkiestra może wykonywać większość utworów z repertuaru światowej muzyki symfonicznej.
Czy Ratusz skusi się więc na propozycję przygarnięcia muzyków z Krakowa? Decyzji w tej sprawie nie należy spodziewać się w najbliższym czasie. Taka refleksja nasuwa się po wysłuchaniu wypowiedzi Adama Ruśniaka, zastępcy prezydenta miasta odpowiedzialnego między innymi za bielską kulturę. Wiceprezydent potwierdził, że są prowadzone rozmowy na temat ewentualnej przeprowadzki muzyków do Bielska-Białej. Przy czym na razie – jak to określił – są to rozmowy wstępne i nieoficjalne. – To już duży sukces, że władze Bielska-Białej w ogóle zainteresowały się naszą propozycją – przyznaje Marcin Klejdysz.
W trakcie dyskusji, jaka wywiązała się na sali sesyjnej, okazało się również, że w całej tej sprawie mamy jeszcze jeden atut. Chodzi o powstającą w Bielsku-Białej salę koncertową Cavatina Hall. Jest to co prawda przedsięwzięcie całkowicie prywatne, ale tak czy inaczej stolica Podbeskidzia będzie miała już niedługo jedną z najnowocześniejszych sal koncertowych w Europie, z niesamowitą akustyką i nagłośnieniem. Gdyby w takiej sali umieścić taką orkiestrę jak Akademia Beethovenowska to – bez przesady – Bielsko-Biała rządziłoby w świecie muzyki poważnej. Z wyjaśnień Adama Ruśniaka wynikało, że władze miasta chcą rozmawiać z właścicielem Cavatina Hall na temat współpracy, w tym z pewnością także o orkiestrze symfonicznej. Negocjacje – jeśli do nich dojdzie – toczyć się będą zapewne w zaciszu gabinetów i mało co przeniknie do opinii publicznej, lecz może na koniec urodzi się z tego coś dobrego.
Na koniec jeszcze jedna refleksja. Otóż Orkiestra Akademii Beethovenowskiej to młody zespół. Kojarzony jest z Krakowem, lecz występuje w nim wielu bielszczan. Gdyby orkiestra faktycznie przeniosła się pod Beskidy, muzycy po prostu wróciliby do domu.
Podróżny z Bielska trzymający futerał pod pachą wychodząc z peronu na dworcu w Katowicach pyta przechodnia – Panie jak się dostać do Filharmonii?
Na co przechodzień pośpiesznie odpowiada – Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!
Znam z piłką pod pachą, wtedy nie o filharmonię chodzi.
Słusznie… Nie wiadukt nowy, nie nowa droga ale łorkiestra musi być z pieniędzy podatników!
Tobie synku słoń na ucho nadepnął, przykro
Powinien być dotychczas 1 komentarz i nie ma.
Co do treści artykułu, moim zdaniem nic z projektu nie wyjdzie. Pesymizm? – nie , nie ma racjonalnych przesłanek.
Prawdziwy mężczyzna, podszywacz, buduje dom, płodzi syna (aktualnie trzeba co najmniej trzech) i sadzi drzewo.