Czy wędkarze, Mining Services oraz miasto Czechowice-Dziedzice nabrali wody w usta (ze stawu Kopalniok)? Czy też zamknęli oczy? Oto, jak wygląda działalność Górniczego Stowarzyszenia Wędkarskiego „Silesia” nad Kopalniokiem!
Uprawianie wędkarskiego „hobby” w takim wydaniu zagraża bezpośrednio bezpieczeństwu osób, w tym samych wędkarzy, niszczy faunę i florę, urąga podstawowym wymaganiom sanitarnym i ekologicznym, narusza przepisy BHP i ppoż, dewastuje i przekształca linię brzegową stawu i grobli, niszczy drzewa i podkopuje brzegi, toleruje samowolę budowlaną dla ponad 100 bud i pomostów wędkarskich, pomostów i magazynów oraz nieujawnionej linii elektrycznej, zagradzając 1,5-metrowy pas dostępu do wody, o notorycznym naruszaniu naszej własności nie wspomnę.
Umowa o bezpłatne użytkowanie terenu przez Górnicze Stowarzyszenie Wędkarskie „Silesia” wygasła w 2020 r. i nie została odnowiona. Tym samym wędkarze stracili prawo do wchodzenia na nasz prywatny teren, który obejmuje pow. ok. 5 ha wokół stawu Kopalniok w Czechowicach-Dziedzicach.
Wędkarze dysponują, i to tylko w kilku miejscach, bardzo wąskim pasem terenu przy samym stawie, a reszta to teren prywatny, gdzie przebywanie wbrew woli właściciela jest nielegalne. Zgodnie z Prawem wodnym, 1,5-m pas dookoła stawu nie może zostać odgrodzony od linii brzegu, bo służy do przechodzenia, a nie do biwakowania. Tymczasem po „działalności” wędkarzy pozostały relikty w postaci: bud wędkarskich, pomostów, rozkopanej grobli, zniszczonego brzegu i roślinności, podkopane przez pomosty drzewa, schody do bud, śmieci, chusteczki i papier toaletowy.
Budy i pomosty (ok. 100 szt.) zajmują niezgodnie z Prawem wodnym pow. ok. 20 a i linię brzegową o długości ponad 1,5 km, tym samym zagradzając wspomniany pas! Uniemożliwiają swobodne wyjście z wody. Jak młody kajakarz np. po wywrotce może wydostać się z wody na brzeg, jeżeli ma przed sobą kilkumetrową drewnianą zaporę? Te konstrukcje nie są uwidocznione na żadnych mapach geodezyjnych. Należy domniemywać, że to totalna samowola budowlana, bez żadnych pozwoleń i prób legalizacji. Mówimy o budach członków GSW „Silesia”, czyli podmiotu prawnego z zarządem i 260 czynnymi członkami.
Najgorszą, zagrażającą życiu, a zgłaszaną już przez nas sprawą jest prawdopodobnie nielegalna linia elektryczna zakopana m.in. w naszej grobli, ciągnąca się od strony kopalni „Silesia” z kilkunastoma stacjami rozdzielczymi i przewodami w kierunku bud wędkarzy. Nikt się nie chce do niej przyznać. Czy jest w niej napięcie? Biegnie tuż przy ścieżce, którą chodzą piesi! Tylko Tauron odpowiedział, że nie jest to ich sieć i jej nie użytkuje. Natomiast MSE i GSW nic nie odpowiedziały na nasze pisma z maja 2024 r. Czy musi dojść do wypadku?
Tak samo niepokoi stan bud i pomostów, które grożą zawaleniem lub pożarem. Pożar miał zresztą miejsce w 2022 r., kiedy to spłonęły też budy wędkarskie. Popękane drewno pomostów, brakujące fragmenty desek, falista blacha, którą niektóre są pokryte, mogą w każdej chwili odfrunąć przy wietrze i kogoś zranić, gdyż stoją tuż przy ścieżce. Bezpośrednio zagrażają zdrowiu i bezpieczeństwu.
Wkopywanie się w brzegi stawu i grobli, wykonywanie np. wędzarni dla ryb lub zejść bezpośrednio w ziemi lub wkopywanie miejsca na schody do bud, doprowadziło już do zawalenia się kilku drzew na pomosty i budy. Ostatnio zawalenie się takiego drzewa doprowadziło do całkowitego zniszczenia kilku bud. Na szczęście nikomu chyba nic się nie stało.
Gospodarki odpadami wędkarzy właściwie nie ma. Odpady z części 100 bud i po wędkowaniu 260 członków GSW najczęściej lądują na moim terenie przy wejściu od ul. Bocznej. Tak samo jak odpady po oprawianiu ryb i po korzystaniu z naszego terenu jak z toalety. Prezes GSW mówi, że to nie wędkarze śmiecą na terenie Skrzypków i że nawet nie mogą nań wejść, by posprzątać. Panie Prezesie kochany, skoro Pan twierdzi, że nie śmiecicie, to czemu chcecie sprzątać prywatny teren? W czynie społecznym? Już w tej sprawie jest inicjatywa Urzędu Miejskiego.
Ponadto prezes GSW „chwali się”, że groblę to on utrzymuje. Tym samym przyznaje, że narusza cudzą własność poprzez nawożenie kamienia i prawdopodobnie wkopanie linii elektrycznej, niszczenie drzew, brzegów grobli na schody i pomosty, roślinności.
Prezes GSW twierdzi, że ich działka jest lepiej zagospodarowana, aniżeli nasza. Niech zrobi sobie spacer nad Kopalniokiem i dokona porównania, bo fakty oraz dowody w postaci zdjęć, są po mojej stronie!
Dodatkowo proszę o wyjaśnienie, jakim cudem wielki, kilkunastometrowy pomost na betonowych podporach stojący przy budynkach Rybaczówki GSW nie znalazł się na mapach geodezyjnych. To samo dotyczy 3. budynku gospodarczego obok Rybaczówki. Też go brak na mapach. Czyżby ktoś zapomniał uzyskać zezwolenia lub go zgłosić? O dodatkowym magazynie paszy na grobli, a którego też brak na mapach, nie wspomnę.
Stowarzyszenie wędkarskie kojarzyło mi się z ludźmi dbającymi o przyrodę i ceniącymi sobie ochronę środowiska, fauny i flory. Ludźmi o wysokich standardach moralnych, działającymi także na rzecz innych osób, nie tylko 260 swoich członków zainteresowanych tą samą pasją. Przecież członkami stowarzyszenia zawsze byli i są osoby publiczne i znane (oprócz tzw. szeregowych członków), radni byli czy obecni, kadra kierownicza kopalni itp. Wystarczy zapoznać się z listą obecnych członków. Dlatego beztroska, z jaką zarząd GSW podchodzi do swoich obowiązków i brak reakcji na przedstawiane od dłuższego czasu przeze mnie fakty, które mają potwierdzenie w dokumentach i rzeczywistości bardzo dziwi.
My nie możemy sobie pozwolić na taką beztroskę, zwłaszcza że sytuacja na naszym terenie zaczęła zagrażać bezpieczeństwu postronnych osób, które mimo zakazu i tak wchodzą na nasz teren i spacerują całymi rodzinami z dziećmi. Zawodnicy biegają po tym terenie, kajakarze trenują. A wędkarze dalej użytkują swoje budy i pomosty. W przypadku możliwości doprowadzenia do nieszczęścia w warunkach, które jeszcze się pogarszają z roku na rok, przy naruszeniu szeregu praw i przepisów, nie możemy pozostać bezczynni.
To rzeczywistość, z którą mamy do czynienia na ogromnym obszarze i w ogromnej ilości. A to specjalnie dla tego ponad 7-hektarowego obszaru wokół stawu Kopalniok miasto Czechowice-Dziedzice uchwaliło już w 2020 r. MPZP, aby zachować funkcję „terenów rekreacyjnych”. Zaplanowano nowy przebieg ul. Tęczowej, wywłaszczając albo kupując odpowiedni teren. To wszystko za pieniądze mieszkańców Czechowic-Dziedzic, nie tylko członków GSW „Silesia”. To były kwoty kilkusettysięczne wydane już z kasy miasta. Prawdopodobnie to miasto miało w planach reaktywacje i przywrócenie funkcji rekreacyjnych kąpieliska Kopalniok.
Brak jakiejkolwiek reakcji właściciela samego stawu Kopalniok czyli Mining Services, zarządu GSW „Silesia” oraz odpowiednich organów miasta Czechowice-Dziedzice na zaprezentowane fakty, mimo że w ogromnej ilości są widoczne i znane wszystkim zainteresowanym, budzi nasze ogromne zdziwienie. Zwłaszcza że większość budynków zagraża bezpośrednio życiu i zdrowiu. Tuż obok odbywają się coroczne zawody kajakarskie i wędkarskie o puchar burmistrza Czechowic-Dziedzic…
Z naszej strony oczywistym wydaje się fakt, że skoro dla tego terenu kosztem już wydanych ogromnych pieniędzy mieszkańców Czechowic-Dziedzic, a także kosztem pobieranych ode mnie jako właściciela podatków (ok. 22 tys. zł w 2024 r.), nie możemy tolerować formy i sposobu, w jaki rządzi się na tym terenie grupa 260 wędkarzy kosztem reszty społeczeństwa i naszym. Blokuje to wprost plany przyszłego inwestora.
Na gotowy już inwestycyjnie kilkuhektarowy teren wokół stawu Kopalniok miasto uchwaliło gotowy plan, zaplanowało drogi i parkingi, na co wydano ogromne pieniądze z kasy miasta. Każdy logicznie myślący przyszły inwestor najpierw zaprowadzi porządek formalny na tym terenie, a potem zacznie wycinać krzaki. Tereny o funkcji rekreacyjnej w obecnych czasach to wystarczająco łakomy kąsek.
Oczywiście, także grupa wędkarzy, którzy są bezpośrednimi sąsiadami, to potencjalni i pożądani klienci dla każdego przyszłego inwestora i należy zapewnić im odpowiednie warunki do uprawiania wędkarstwa na tym terenie. Zgodnie z obecnymi standardami, wszystkimi przepisami i regułami. Nikt w przyszłym projekcie nie będzie ryzykował i pozwalał na to, co jest teraz faktem na tym terenie. To nie PRL w l. 80.-90. poprzedniego wieku.
Ten artykuł ma za zadanie przybliżenie obecnego stanu wiedzy i oddać sytuację na tym terenie, skądinąd historycznego dla mieszkańców Czechowic-Dziedzic. Artykuł pisany jest z punktu widzenia samego właściciela tego terenu. Interes właściciela nie musi się zgadzać ani nie powinien odpowiadać na oczekiwania niektórych grup. Dla właściciela i inwestora liczy się wynik finansowy. I bezpieczeństwo inwestycji. Za to jest odpowiedzialny. Bez znaczenia czy przyszły projekt będzie robiony wspólnie z wędkarzami, miastem czy innym partnerem.
W imieniu własnym i żony, Zdzisławy Skrzypek
ANDRZEJ SKRZYPEK
Więcej na FACEBOOKU